Kilkumiesięczna współpraca dwóch stargardzkich fotografów wreszcie ujrzała światło dzienne! Wystawę zobaczysz do 10 września.
W piątek w parku Chrobrego stargardzcy fotografowie zaprezentowali efekty wielomiesięcznej współpracy, której wytwór zapiera dech w piersiach. Ich charyzmatyczne fotografie z koncertów festiwalu Soni Spatium realistycznie oddziałują na odbiorcę i wszystkie jego zmysły. Patrząc na tablice z końcowymi zdjęciami, można śmiało przypuszczać, że moment, kiedy oboje przystępowali do działania, zwiastował tylko coś wyjątkowego.
Na pierwszy rzut oka różni ich wszystko: wiek, etapy kariery, charakter zdjęć oraz ich estetyka. Każdy z nich ma swoje wizje i wyobrażenia na temat fotografii, którym do końca pozostaje wierny. Jednak, jako fotografowie, potrafią dać sobie przestrzeń i oboje szanują swoje opinie, których są niesamowicie ciekawi. Tworzą zgrany zespół - są jak Andy i Basquiat. Podczas naszej rozmowy, Antek przyznaje, że pod czujnym okiem Romana sporo się nauczył: „Od niego wiem, jak ważne jest wyczucie podczas robienia zdjęć koncertowych. Dodatkowo w trakcie naszej współpracy przekonałem się, że należy dać muzykom być na scenie, niech grają pierwsze skrzypce i pokażą emocje. To oni są w centrum uwagi, a my fotografowie w tym czasie spoglądamy zza kulis i ukazujemy światu ich dokonania sceniczne”.
Julia Zygmuntowicz: Jak wspominasz pracę z Romanem?
Antek Domaradzki: Podziwiam go za to co robi, szczególnie za jego zdjęcia. Nigdy wcześniej nie spodziewałem się naszej fotograficznej współpracy, więc gdy mi ją zaproponował, byłem w ogromnym szoku. Cieszę się, że pracowałem z nim, bo jako fotografowie bardzo się rozumieliśmy. Roman wiedział, czego potrzebuję. Skupiając się na jego radach, mogłem później dać z siebie wszystko.
JZ: Dlaczego zaprosiłeś Antka do współpracy?
Roman Budzowski: Zaprosiłem go do współpracy, ponieważ chciałem, aby się czegoś nauczył. Cieszę się, że otrzymał szansę i mógł współpracować przy tym projekcie, ponieważ czym innym jest zrobić zdjęcia pod dany projekt, a czym innym pod własną wizję artystyczną. Myślę, że właśnie tego działania, w ramach większego projektu, nauczył się Antek.
JZ: Ile trwała Wasz współpraca?
RB: Antka poznałem przy okazji wernisażu w MDK przygotowanej przez kółko fotograficzne. Był jednym z autorów zdjęć i jego zdjęcia bardzo mi się podobały. Później mieliśmy okazję współpracować przy okazji prowadzonych przeze mnie warsztatów „Obrazem Pisane”. Antek wtedy pomógł mi zorganizować modeli w wojskowych strojach. Przy tej wystawie od zaproszenia Antka do realizacji minął miesiąc. Poprosiłem Antka o udostępnienie zdjęć z drona kolegiaty, a on postanowił zrobić nowe oraz sfotografować wnętrze kościoła według wytycznych.
JZ: Z którego swojego zdjęcia jesteś najbardziej dumny?
AD: Myślę, że jest to zdjęcie, ukazujące kolumnę, gdy światło na nią pada. Zrobiłem je, mając ogromne wyczucie i szczęście. Pamiętam, że właśnie zamykali katedrę i musiałem już wychodzić, wtedy dostrzegłem promień światła i bardzo spodobał mi się ten kadr. Po prostu musiałem go sfotografować. Była to szybka decyzja, która się opłaciła.
RB: Tych zdjęć na tej wystawie jest co najmniej kilka. Bardzo ciężko byłoby mi wybrać jedno ulubione. Łatwiej o ten wybór, gdy spojrzymy na każdy dzień festiwalu osobno. Z pierwszego dnia, gdy występował chór, moim ulubionym zdjęciem jest zdjęcie z bisów, zrobione spod ramion dyrygenta. Widać na nim radość i dynamikę chóru. Z drugiego koncertu bardzo podoba mi się zdjęcie, na którym Joachim Mencel gra na hurdy-gurdach. I o miano najlepszego z tego dnia konkuruje drugie pionowe zdjęcie zrobione tuż po koncercie, na którym widać uśmiech Joachima i wdzięczność po udanym występie.
Koncert finałowy to trudny orzech do zgryzienia, bo bardzo dobrych zdjęć jest tu co najmniej kilka. Gdyby musiał, to wybrałbym nietypowo, zdjęcie, na którym nie widać muzyków. Jest na nim Paweł Jasiński - brat Marka Jasińskiego - stojący z zamkniętymi oczami na tle organów. Jest w tym zdjęciu pewna duchowość.
JZ: Jak wybrałeś te kilka najlepszych zdjęć spośród wszystkich ujęć? Czym się kierowałeś?
RB: Robiąc zdjęcia, szukam takich ujęć, z których można wydobyć wyjątkowe emocje. Następnie gdy przygotowuję wystawę, wybieram tylko te zdjęcia, które stworzą jakąś opowieść. Nawet gdy najlepsze zdjęcie nie pasuje do tworzonej historii, to żegnam się z nim. Wolę pokazać pewną ciągłość, która ukazuje rozmach danego wydarzenia.
JZ: Na ile wyreżyserowałeś, a na ile udokumentowałeś te zdjęcia?
RB: W przypadku zdjęć koncertowych nie ma reżyserii, po prostu musiałem chwytać momenty. Jak jest większy zespół, to zostajesz tylko z własną intuicją, która ci podpowiada: jak się ustawić, by te ujęcia dobrze zrobić; oraz ewentualnie ze znajomością muzyki, która na razie jest u mnie początkująca. Żadne ujęcie w fotografii koncertowej nigdy nie jest powtarzane, one są takie, jak się wydarzyły.
JZ: Z jakim wyzwaniem spotkaliście się, fotografując Kolegiatę NMP?
RB: W kolegiacie podczas remontów bardzo ciężko robi się zdjęcia, gdyż rusztowania zakrywają prawdziwe piękno jej wnętrza. Wyzwaniem też jest duża ilość przebywających w niej osób. Dlatego ja wolę te chwile, kiedy są próby i przygotowania do koncertów - jest wtedy więcej swobody i orkiestra może się ze mną jako fotografem oswoić, mogę zbudować zaufanie z muzykami. Dodatkowo traktuję to jako świetną okazję do nauki ich utworów. Później wiem, jak poszczególne sekcje są grane i wiem, na czym się skoncentrować podczas koncertu, który jest jednak krótki, by wszystko ująć aparatem.
AD: Sporym wyzwaniem było światło słoneczne (śmiech). Na szczęście zdołałem się z tym uporać. W fotografii architektury, tak jak krajobrazu, najlepiej jest zaplanować, o jakiej porze dnia chcemy fotografować i jakie efekty chcemy uzyskać - inne światło mamy rano, a inne o zachodzie słońca. Tego dnia wybrałem zachód słońca, ponieważ najlepiej był w stanie oddać klimat kościoła.
JZ: Dlaczego warto zobaczyć waszą wystawę?
AD: Wystawa pokazuje przygotowania orkiestry do festiwalu „od kuchni”, których nie każdy może zobaczyć. Dodatkowo ukazuje etapy renowacji kościoła w czasie. Moim zdaniem wystawa jest warta zobaczenia podczas letniego spaceru.
RB: Warto poświęcić chwilę w czasie spaceru i zatrzymać się na dłużej przy tablicach w parku, by po pierwsze zapoznać się z osobą prof. Marka Jasińskiego. Jak to często bywa, był on bardziej znany w świecie niż w Stargardzie, swoim rodzinnym mieście. Po drugie, by zapoznać się z festiwalem Soni Spatium, który co roku organizowany jest w Stargardzie z międzynarodowym rozmachem. I w końcu, by obejrzeć zdjęcia Antka i moje, bo jest to okazja, by spojrzeć na to, co nie zawsze możemy zobaczyć, będąc słuchaczem w czasie koncertu.
Roman Budzowski to znany stargardzki fotograf, specjalizujący się w fotografii koncertowej, imprezowej, artystycznej, a także dokumentalnej. Jego zdjęcia nagradzane były w konkursach międzynarodowych i ogólnopolskich. Z fundacją Camerata współpracuje od 2022 roku, tworząc serię „Panorama Budzowskiego”.
Antoni Domaradzki to dziewiętnastoletni pasjonat fotografii, którą zainteresował się pięć lat temu zupełnie przez przypadek, a właściwie przez własną ciekawość. Swoje umiejętności szkolił na zajęciach u Waldemara Jaszczaka w MDK’u. W fotografii urzeka go możliwość uchwycenia chwili i pokazania swojej perspektywy świata. Jego drugą pasją jest airsoft.
Wystawa Romana i Antka, promująca festiwal Sonii Spatium im. prof. Marka Jasińskiego będzie dostępna publicznie co najmniej do 10 września w parku Chrobrego. Wernisaż fotografów jest promocją, a także zapowiedzią nadchodzącej III edycji Międzynarodowego Festiwalu Sonii Spatium, który odbywać się będzie 8-10 września w Stargardzie.
Julia Zygmuntowicz doskonali swój warsztat dziennikarski w Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa w Stargardzkim Centrum Kultury pod okiem Aleksandry Zalewskiej-Stankiewicz.
Korzystając z gościnności naszego portalu, który w swojej misji ma promocję młodych talentów, publikuje na nim swoje artykuły.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Kultura i rozrywka
- Roman Budzowski & Antoni Domaradzki: Soni Spatium 2022 na 14 planszach