D.G - Od tygodnia w Zespole Szkół nr 2 działa swoiste Centrum dla uchodźców z Ukrainy. Czy to jedyne miejsce na mapie Stargardu, w którym mogą znaleźć schronienie i opiekę?
M.P - Na pewno nie, ale na pewno największe. Rozbudowaliśmy bazę noclegową z 60 do 120 miejsc, bo nastąpiła taka potrzeba. Wkrótce jednak w naszym mieście pojawią się kolejne placówki, gdzie będą mogli zatrzymać się przyjezdni z Ukrainy. Na ich potrzeby zostanie przygotowany były budynek sądu na skrzyżowaniu ulicy Warszawskiej i Bogusława IV. Tam schronienie znajdzie 70 osób. Jeśli będzie potrzeba zwiększenia ilości miejsc noclegowych, to będzie można zaadaptować również jeden z ogrzewanych namiotów Centrum Sportowego na Osiedlu Pyrzyckim.
D.G - Czy wśród gości z Ukrainy widać dużą rotację?
M.P - Tak, zdecydowanie. Jedni wyjeżdżają, drudzy przyjeżdżają. Sytuacja jest bardzo dynamiczna i musimy być elastyczni. Część uchodźców już opuściła placówkę. Pojechali do Niemiec albo w głąb Polski. Sporo z nich znalazło zatrudnienie nad morzem. Zdarzają nam się również historie, jak z filmu. Trafiła do nas para nowożeńców w podróży poślubnej. Ci młodzi ludzie trafili pod skrzydła proboszcza Janusza Posadzego. Z tego co wiem, dobrze sobie radzą i mają już pracę.
D.G - W jaki sposób uchodźcy, których gościmy trafili do Stargardu?
M. P - Wbrew pozorom nie są to uchodźcy wojenni. To ludzie, którzy opuścili Ukrainę najczęściej z powodu urlopu. Pojechali na wypoczynek i już nie mieli dokąd wrócić. Lotami czarterowymi zostali przetransportowani w bezpieczne miejsca, m.in do nas.
D.G - Jak wygląda koordynacja pobytu uchodźców?
M.P - Codziennie odbywają się tzw. odprawy, w których biorą udział przedstawiciele Starostwa, Urzędu Miejskiego i wszyscy, którzy są odpowiedzialni za koordynację pobytu uchodźców. Po tygodniu udało nam się wypracować sprawny system współpracy. Ustalamy ilość osób, które możemy przyjąć, przygotowujemy listy z nazwiskami i opracowujemy formy pomocy. Ustaliliśmy na przykład, że wszelkie dary, które do nas spływają, musi poprzedzić telefon do sekretariatu szkoły lub bezpośrednio do mnie. Oddzwaniamy do darczyńców i ustalamy, co i kiedy można przywieźć.
D. G - Kto zaangażował się w pomoc?
M.P - Śmiało mogę powiedzieć, że ilość ludzi dobrej woli przekroczyła moje oczekiwania. Pomagają urzędnicy, księża, uczniowie mojej szkoły, nauczyciele i pracownicy obsługi. W pomoc włączyły się także duże firmy: Centralna Kuchnia, MPGK, PEC, Pizza Hut, Pizzeria 105, TESS, HIAB i wiele innych. Mogę również liczyć na zaprzyjaźnione szkoły. Na przykład dyrektor Jolanta Faryńska z SP 11 udostępnia nam salę i siłownię. Trudno mi wymienić wszystkich, którzy służą wsparciem i pomocą.
D.G - Jak wygląda codzienne życie w ośrodku?
M.P - Na szczęście jest spokojne, działania skoordynowane. Ani nam, ani gościom niczego nie brakuje. Są gorące i smaczne posiłki dostarczane na czas, ogrzewanie i ciepła woda. Mamy pralki i suszarki. Na bieżąco dostarczane są wszystkie potrzebne artykuły. Jest nawet czas na rozrywkę, bo nasi goście mają dostęp do internetu, sali bilardowej, ping - ponga i siłowni. Ku mojej radości wszystko działa bez zarzutu. Warunki, jakie im zapewniamy sprzyjają odzyskiwaniu przez nich wewnętrznego spokoju. Pamiętajmy także, że to są wolni ludzie, posiadają paszporty i nikomu nie ograniczamy wyjść poza teren szkoły, z czego chętnie korzystają.
Materiał przygotowano na podstawie rozmowy telefonicznej przeprowadzonej w dniu wczorajszym.
Źródło foto: Marcin Przepióra
Solidarni z Narodem Ukraińskim
POMAGAMY
BO WARTO BO TRZEBA
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Dla Ukrainy
- Marcin Przepióra: ilość ludzi dobrej woli przekroczyła moje oczekiwania