Dzisiaj jest: 18.4.2024, imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy

?Staram się pisać tak, żeby moje książki były niepowtarzalne?

Dodano: 4 lata temu Autor:
Redakcja poleca!

mówił w czasie spotkania w Książnicy Stargardzkiej, o swojej twórczości Artur Baniewicz.

?Staram się pisać tak, żeby moje książki były niepowtarzalne?
Artur Baniewicz jest stargardzianinem od 1977 roku.

W czasie spotkania opowiadał, że po ukończeniu studiów technicznych, w 1989 roku trudno było znaleźć pracę. A jak mówi: „Z inżynierem to jest tak, że jak się nie pracuje, to się nie ma uprawnień budowlanych, a jak się nie ma uprawnień, to się nie pracuje.” Imał się różnych zajęć, a w trakcie poszukiwania zatrudnienia miał dużo czasu i był częstym gościem Książnicy Stargardzkiej.
Jak wspomina, w pewnym momencie w bibliotece skończyły się książki, takie jak lubi, czyli fantasy, militarne i romanse, ale pisane raczej przez mężczyzn.
„W końcu z rozpaczy zacząłem pisać sam. - z właściwą sobie autoironią wspomina pisarz – Myślałem, że napiszę sobie takie książki, jakie będę chciał. W praktyce okazało się, że to wcale nie takie proste.”
  • W Twoich książkach jest twardy, pełnokrwisty bohater, piękne kobiety, wartka akcja. Dużo się dzieje. - wyliczała zalety prozy zaproszonego gościa prowadząca spotkanie Ilona Kowal.
„Słyszałem, że jestem okrutny wobec kobiet, bo one u mnie zawsze mają jakieś wady, są takie zwyczajne.
Ale faceci też nie są tacy super.” - odpowiada autor, a następnie z poczuciem humoru opowiada o swoich książkach i bohaterach.

Piszę fantasy wzorowane na prozie Sapkowskiego. Kiedy pierwszy raz czytałem jego opowiadania, poraziło mnie, że to jest takie śmieszne. Tym mnie trafił. No i jego dialogi są genialne.
Sapkowski na koniec swojej sagi o Wiedźminie zabił głównego bohatera. Szkoda mi się jakoś zrobiło.
Napisałem swoją sagę pt. „Brzydsza prawda o Wiedźminie”. Chciałem, żeby bohaterowie byli ubrani w kostiumy średniowieczne, ale przebijała spod tego współczesność. Mój bohater, Debren zna się trochę na czarach, ale nawet nie umie walczyć.
Wtedy było jedno wydawnictwo, które wydawało fantastykę w Polsce superNOWA. Wysłałem do nich tę moją książkę i czekałem... rok, dwa.
W tym czasie pisałem kolejne książki. O wojnie w Bośni „Góra trzech szkieletów”. To jest kryminał. Kończy się ostrą strzelaniną.

„Z moimi książkami jest taki problem, że trudno o nich opowiadać. Są niewygodne do reklamowania. Można o nich powiedzieć, że są dobre, ale często opis bohatera, opowiedzenie pierwszego rozdziału, już pali część książki.”

To stwierdzenie już częściowo odpowiada na pytanie prowadzącej „Dlaczego tak mało słyszy się o Baniewiczu?”, ale autor snuje swoją barwną opowieść:

„Generalnie promocją książek zajmują się wydawnictwa.
Będąc na spotkaniu autorskim w dużym mieście rozmawiałem z księgarzem i on opowiadał, że jak wyszedł pierwszy Harry Potter, to stał na półce, póki nie zaczęła się promocja.
Jakbym mieszkał w dużym mieście np. w Warszawie, to od czasu do czasu zaprosiliby mnie do radia, żebym coś skomentował. A Szczecin, to koniec świata. Stargardu z Warszawy nie widać.
Polskich kryminałów wychodzi 200 rocznie. Na świecie 600 – 700. To nawet fani tego gatunku nie są w stanie czytać wszystkiego.

Nakręcenie filmu na podstawie książki promuje pisarza.
Mojego Drzymalskiego, wuefistę ze starego ogólniaka w Stargardzie i byłego żołnierza, ktoś chciał robić. „Pięć dni ze swastyką” i coś tam jeszcze. To jest wszystko kosztowne. Pojazdy z epoki, masowe sceny, kostiumy, scenografie, plenery. Filmowcy wolą taki scenariusz, który dzieje się w teraźniejszej Warszawie i to dużo w pomieszczeniach. Aktorzy przychodzą z domu, mogą grać w swoich ciuchach, jeździć własnym samochodem.

Promocją może być też wygrana w jakimś konkursie. Byłem na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. Dwa razy, w odstępie 14 lat, na tym festiwalu zdarzyła się taka sytuacja, że do ścisłego finału weszły dwie książki, z taką samą liczbą głosów jurorów. Zgodnie z Regulaminem, w takie sytuacji decydujący jest głos Przewodniczącego Jury. W obu przypadkach, książką która „przepadła” była książka Artura Baniewicza.

Na pytanie z sali o książkowe inspiracje, Artur Baniewicz wylicza:
Sapkowski,
Niziurski,
Musierowicz,
Chmielewska,
McLean.
Z nowszych „Gra o tron”, książka. Chociaż serial zrobiony jest dość wiernie.

Wywiązała się oczywiście dyskusja o „Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego. Relacji filmów do literatury Sapkowskiego i o tym, czy można się zachwycić najnowszą ekranizacją.
„Jeśli ktoś nie czytał, obejrzyjcie ten film – mówi gość spotkania – jeśli wam się spodoba, to koniecznie sięgnijcie po książkę. Spodoba wam się na pewno.”

„W książkach ważne jest dla mnie nie tyle co pisarz pisze, ale jak o tym pisze.
Czasem czyta się 10 książek, w których rycerz zabija smoka. 9 jest kiepskich, a dziesiąta fantastyczna, bo pisarz umie pisać.”

Spotkanie obfitowało w ciekawostki o warsztacie pisarza, zbieraniu materiałów i budowaniu tła powieści, inspiracjach, lokalnym patriotyzmie, kondycji współczesnej literatury i o tym, czy z pisania można żyć.

Na pytanie „Ile pan już napisał?”, Artur Baniewicz odpowiada:
„38 cm, jak stoją na półce, a jest to 11 tytułów.”

Okazuje się jednak, że to nie do końca prawda, bo wciąż czeka na wydanie powieść „Prawdziwa historia Wiedźmina”. Autor napisał też kolejną, której nie może wydać, ponieważ odwołuje się do „Prawdziwej historii...”

Wszystkie książki Artura Baniewicza dostępne są w Wypożyczalni Książnicy Stargardzkiej, chociaż obecnie na książki tego autora, podobnie jak jego mentora Andrzeja Sapkowskiego, bibliotekarki przyjmują rezerwacje.

Jeszcze w tym miesiącu w Czytelni Książnicy Stargardzkiej spotkamy się z pochodzącą ze Stargardu pisarką Anną Sakowicz, a w każdą sobotę od 10 do 14 w Dziale Multimedialnym na chętnych czekają planszówki.


 
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Stargard i blue. Fotorelacja