W trakcie odprawianej w intencji Grzegorza Grzyba mszy świętej, ksiądz Marcin przypomniał słowa Świętej Moniki „Proszę, abyście wszędzie, gdzie będziecie, pamiętali o mnie przy ołtarzu Pańskim”. My przychodzimy dzisiaj w rocznicę śmierci prosić za nim, dodał ksiądz Marcin.
Pamięć Grzegorza Grzyba uczcili muzycy, rodzina, przyjaciele i stargardzcy kolarze, bo jak powiedział na wstępie odbywającego się w Piwnicy Towarzystwa Przyjaciół Stargardu koncertu, przyjaciel bohatera wieczoru Norbert Śliwa: „Grzegorz miał dwa serca. Jedno muzyczne, drugie rowerowe.” „Grzesiek był człowiekiem wesołym, chcemy żeby to był wesoły wieczór” - dodał Pan Norbert.
I wieczór był wesoły. Pełen ciepłych wspomnień, anegdot, opowieści i jazzu. Grzegorz Grzyb był w myślach wszystkich uczestników, był w fotografiach z koncertów i zawodów kolarskich oraz w odtworzonym wywiadzie, w którym opowiadał skąd jego miłość do rowerów i do perkusji, i o swojej drodze do profesjonalnej muzyki. O znajomościach z Markiem Kazaną, Zbigniewem Namysłowskim i grze z różnymi muzykami, w różnych składach.
Muzycy zespołu Kawuś zagrali kilka utworów ze swojej płyty, a sesję improwizacyjną z członkami zespołu rozpoczął bohater wieczoru, uwieczniony podczas jakiejś próby. W jam session z Grzegorzem i dla Grzegorza Grzyba oprócz muzyków zespołu wziął udział były perkusista szczecińskiego zespołu Quo Vadis Paweł Golimowski i ostatni uczeń Grzegorza – Mateusz Śliwa. Każdy z muzyków chciał mieć swój udział w tym wyjątkowym koncercie do tego stopnia, że w jednym z improwizowanych utworów zagrało trzech perkusistów, grając na jednej perkusji i zmieniając się w trakcie gry.
Norbert Śliwa, który z Grzegorzem Grzybem znał się jeszcze z „kolejówki” opowiadał mnóstwo dykteryjek o swoim przyjacielu. Na przykład tę, w której Grzegorz pytał:
- Czy Ty numerujesz swoje „Śliweczki”? (mając na myśli coraz liczniejsze potomstwo swojego przyjaciela)
- A co Ty byś robił? - odpowiedział pytaniem Pan Norbert.
- Gdybym miał dzieci, nazywałbym je „Podgrzybkami”. - miał odpowiedzieć Grzegorz Grzyb.
Do wspomnień dołączył się też Piotr Chmielewski, stargardzki kolarz, który wspominał, że kiedy Grzegorz zapowiadał swoją obecność na treningu STC, to była i radość, i strach. „To co tutaj widać (na zdjęciach w prezentacji – przyp. red.) to były jego solówki, które zawsze wygrywał”.
- Tu wygrał. Tu wygrał. A tu jechaliśmy 6 godzin, ze średnią 37 km/h. - opowiadał Pan Piotr wskazując kolejne fotografie.
- Grzesiek odebrał świadectwo ze szkoły, nikogo nie było w domu. Włożył świadectwo pod wycieraczkę i poszedł biegać. Taki był. - przyłącza się do wspomnień siostra Pana Grzegorza.
Mamy taki pomysł, żeby nasz Amfiteatr po remoncie nosił imię Grzegorza Grzyba zdradza na koniec Norbert Śliwa.
Przyjaciele Grzegorza Grzyba, tragicznie zmarłego 23 lipca 2018 roku stargardzianina zapowiadają, że wspominkowe wieczory w podobnej konwencji będą się odbywały co roku. Będziemy o nich informować na naszym portalu, tak żeby mogli przyjść rowerzyści, powspominać rowerzystę, muzycy – muzyka, stargardzianie - stargardzianina.
Do zobaczenia za rok.
Pamięć Grzegorza Grzyba uczcili muzycy, rodzina, przyjaciele i stargardzcy kolarze, bo jak powiedział na wstępie odbywającego się w Piwnicy Towarzystwa Przyjaciół Stargardu koncertu, przyjaciel bohatera wieczoru Norbert Śliwa: „Grzegorz miał dwa serca. Jedno muzyczne, drugie rowerowe.” „Grzesiek był człowiekiem wesołym, chcemy żeby to był wesoły wieczór” - dodał Pan Norbert.
I wieczór był wesoły. Pełen ciepłych wspomnień, anegdot, opowieści i jazzu. Grzegorz Grzyb był w myślach wszystkich uczestników, był w fotografiach z koncertów i zawodów kolarskich oraz w odtworzonym wywiadzie, w którym opowiadał skąd jego miłość do rowerów i do perkusji, i o swojej drodze do profesjonalnej muzyki. O znajomościach z Markiem Kazaną, Zbigniewem Namysłowskim i grze z różnymi muzykami, w różnych składach.
Muzycy zespołu Kawuś zagrali kilka utworów ze swojej płyty, a sesję improwizacyjną z członkami zespołu rozpoczął bohater wieczoru, uwieczniony podczas jakiejś próby. W jam session z Grzegorzem i dla Grzegorza Grzyba oprócz muzyków zespołu wziął udział były perkusista szczecińskiego zespołu Quo Vadis Paweł Golimowski i ostatni uczeń Grzegorza – Mateusz Śliwa. Każdy z muzyków chciał mieć swój udział w tym wyjątkowym koncercie do tego stopnia, że w jednym z improwizowanych utworów zagrało trzech perkusistów, grając na jednej perkusji i zmieniając się w trakcie gry.
Norbert Śliwa, który z Grzegorzem Grzybem znał się jeszcze z „kolejówki” opowiadał mnóstwo dykteryjek o swoim przyjacielu. Na przykład tę, w której Grzegorz pytał:
- Czy Ty numerujesz swoje „Śliweczki”? (mając na myśli coraz liczniejsze potomstwo swojego przyjaciela)
- A co Ty byś robił? - odpowiedział pytaniem Pan Norbert.
- Gdybym miał dzieci, nazywałbym je „Podgrzybkami”. - miał odpowiedzieć Grzegorz Grzyb.
Do wspomnień dołączył się też Piotr Chmielewski, stargardzki kolarz, który wspominał, że kiedy Grzegorz zapowiadał swoją obecność na treningu STC, to była i radość, i strach. „To co tutaj widać (na zdjęciach w prezentacji – przyp. red.) to były jego solówki, które zawsze wygrywał”.
- Tu wygrał. Tu wygrał. A tu jechaliśmy 6 godzin, ze średnią 37 km/h. - opowiadał Pan Piotr wskazując kolejne fotografie.
- Grzesiek odebrał świadectwo ze szkoły, nikogo nie było w domu. Włożył świadectwo pod wycieraczkę i poszedł biegać. Taki był. - przyłącza się do wspomnień siostra Pana Grzegorza.
Mamy taki pomysł, żeby nasz Amfiteatr po remoncie nosił imię Grzegorza Grzyba zdradza na koniec Norbert Śliwa.
Przyjaciele Grzegorza Grzyba, tragicznie zmarłego 23 lipca 2018 roku stargardzianina zapowiadają, że wspominkowe wieczory w podobnej konwencji będą się odbywały co roku. Będziemy o nich informować na naszym portalu, tak żeby mogli przyjść rowerzyści, powspominać rowerzystę, muzycy – muzyka, stargardzianie - stargardzianina.
Do zobaczenia za rok.