Materiał sponsorowany
Nasz zespół dobrze wszedł w sezon. Po pięciu meczach zajmuje siódme miejsce w tabeli. Jest w szerokiej czołówce, bo do prowadzących Siarki Tarnobrzeg i Olimpii Grudziądz traci tylko dwa punkty. Po porażce na inaugurację z Olimpią (1:2) trudno było się spodziewać tak dobrych wyników w kolejnych meczach. Tym bardziej, że drużynę budowano praktycznie od początku i była ona wielką zagadką. - Mamy 10 punktów. Nikt się tego nie spodziewał. Chwała dla całego zespołu i klubu, że w tak trudnym momencie potrafił sobie poradzić. My jako szkoleniowcy też dołożyliśmy dużą cegiełkę. Do tego momentu należy tylko się cieszyć i grać dalej żeby rozwijać ten zespół - powiedział trener Adam Topolski.
W sobotę Błękitni po raz pierwszy w tym sezonie zwyciężyli u siebie. Po golu Przemysława Brzeziańskiego z 63. minuty pokonali Stal Stalowa Wola 1:0. - Bardzo trudne spotkanie z przeciwnikiem, który ograł ostatnio 3:0 Widzew. Mieliśmy dużo respektu. W pierwszej połowie graliśmy bojaźliwie. Nie graliśmy tego, co zawsze. W drugiej połowie wyszliśmy dalej żeby bramki nie stracić, ale poprawić grę środkowej linii i stworzyć sytuacje stuprocentowe, być bliżej przeciwnika i zagrać agresywniej na obrońców. W pierwszej połowie mieli za dużo czasu na rozegranie - ocenił doświadczony szkoleniowiec.
- To był mecz do jednej bramki. Jeżeli Stal by strzeliła to byśmy nie odrobili, bo takie były warunki do gry. Stal grała dobrze w obronie. Udało nam się zdobyć bramkę. Mieliśmy sytuację na 2:0. Widziałem już piłkę w siatce i byłoby praktycznie po meczu. Okazało się, że sytuacja niewykorzystana - przyznał trener Błękitnych.
Gospodarze zdecydowanie lepiej zagrali w drugiej połowie. Pomogła im długa rozmowa w szatni. Mecz trochę się opóźnił, ale warto było czekać, bo spotkanie po zmianie stron się ożywiło. - Miałem dużo do powiedzenia, bo nie graliśmy z polotem. U nas w szatni panuje taka sytuacja, że mam dużo do powiedzenia, ale wciągam w to asystenta Jarka Piskorza żeby też podpowiadał piłkarzom. Dopuszczam asystentów żeby wyrażali swoje zdanie w przerwie meczu - odpowiedział Adam Topolski, którego zapytaliśmy o to, co działo się w przerwie sobotniego pojedynku.
Mecz w Stargardzie ocenił również trener Stali. - Nie udała się nam wyprawa po punkty. Myślę, że prostota nas zabiła. Długa piłka i rzeczy, które mówiliśmy, że Mamy w środku pola zbierać długie piłki nie funkcjonowały. W pierwszej połowie Dadok miał bardzo dobrą sytuację. W drugiej części uważam, że pękliśmy w środku pola. Zaczęliśmy za krótko i spokojnie rozgrywać piłki w swojej linii obrony. Przeciwnik nie musiał wracać. Dostawał piłkę 40 metrów przed naszą bramką i już organizował akcję ofensywną. Staraliśmy się odrabiać, ale nie wyszło - analizował Krzysztof Łętocha.
Zapraszamy do Galerii: tutaj