Nieczęsto zdarza się taki mecz w polskiej koszykówce. Wiadome było, że rezultaty w Tychach są wysokie, ale ten przeszedł najśmielsze oczekiwania. Po dwóch dogrywkach, czyli 50 minutach walki, Spójnia Stargard pokonała miejscowy GKS 126:122!
Nasi koszykarze byli wspierani głośnym dopingiem przez sporą grupę kibiców. W tak trudnym spotkaniu to miało znaczenie. Biało-bordowi w pierwszej kwarcie prowadzili 13:8, ale z przewagi szybko nic nie pozostało. GKS wszedł na swój wysoki poziom prezentowany w tyskiej hali. To był pojedynek wielu szalonych pościgów. Gospodarze wypracowali 10 punktów przewagi w drugiej kwarcie. Po serii trafień Filipa Małgorzaciaka było 39:29.
Spójnia zawzięcie goniła. Po serii siedmiu punktów wyszła w trzeciej kwarcie nawet na nieznaczne prowadzenie (68:65). Kosztowny przestój podopiecznym Krzysztofa Koziorowicza przytrafił się jednak na początku czwartej części. GKS zdobył 13 punktów z rzędu (85:76), a w tym czasie dziesięć oczek rzucił Norbert Kulon. Sytuacja była bardzo trudna. Stratę 10 punktów zniwelowali jednak Marcin Dymała i Hubert Pabian. W kilka minut doprowadzili do remisu 95:95.
Stargardzianie mieli wszystko żeby iść za ciosem i zakończyć mecz w regulaminowym czasie. Nie wykorzystali jednak ostatniej minuty i potrzebna była dogrywka. Okazało się, że nie jedna. W pierwszej przyjezdni również zmarnowali dogodną sytuację. W końcówce po dwóch trójkach Marcela Wilczka wygrywali 109:105. Nie odpuszczali jednak Michał Jankowski i Małgorzaciak, który doprowadził do kolejnego remisu. Na szczęście druga dogrywka przyniosła już rozstrzygnięcie. Choć była bardziej zacięta to końcówka należała do Spójni, a wynik ustalili Wilczek i Dymała.
GKS miał wyższą skuteczność. Trafił też 19/36 prób z dystansu, a Spójnia równie znakomite 16/38. Nasi koszykarze mieli jednak więcej rzutów wolnych - 28/32 przy 19/21 rywali. Ponownie wygrali zbiórkę - 41:30 i po raz pierwszy w tej serii popełnili mniej strat - 13:18. Trzeba też wspomnieć kilka indywidualnych osiągnięć, bo w takim meczu nie mogło zabraknąć znakomitych wyczynów. W sumie aż 12 koszykarzy (po sześciu z obu stron) zdobyło ponad 10 punktów.
Najwięcej dla Spójni rzucił Dymała - 30 (9/23). Podobnie, jak Dawid Bręk rozdał również osiem asyst. Skuteczni byli podkoszowi - Marcel Wilczek (21 punktów, 8/10 z gry), Wojciech Fraś oraz Karol Pytyś. W tym obiekcie to nie mogło zaskakiwać i dobrze, że zostało wykorzystane w najlepszy możliwy sposób.
GKS też miał znakomitych strzelców. Dorobek Norberta Kulona to 24 punkty i 11 asyst. Michał Jankowski zdobył 23 punkty (7/10 za trzy), a Dawid Słupiński 22. Zdecydowanie więcej niż w Stargardzie dali swojej drużynie Filip Małgorzaciak i Damian Szymczak.
Nie zabrakło również przewinień. Za pięć fauli boisko opuścili Kulon, Tomasz Deja oraz Piotr Hałas (GKS) i Wojciech Fraś ze Spójni. Sześciu koszykarzy (po trzech) przebywało na parkiecie przez ponad 40 minut. Całe szczęście, że w niedzielę nie muszą rozgrywać kolejnego spotkania. GKS powalczy o brąz, a Spójnia za tydzień rozpocznie w Stargardzie finałową batalię o Energa Basket Ligę. Rywal jest jeszcze nieznany, bo Jamalex Polonia 1912 Leszno wygrała w sobotę w Łańcucie 82:75. Nadal w lepszej sytuacji jest Sokół, który prowadzi 2-1.
GKS Tychy - Spójnia Stargard 122:126 (21:21, 31:25, 20:30, 23:19, d. 16:16, 11:15)
GKS: Norbert Kulon 24, Michał Jankowski 23, Dawid Słupiński 22, Filip Małgorzaciak 16, Damian Szymczak 15, Marcin Kowalewski 13, Tomasz Deja 9, Piotr Hałas 0.
Spójnia: Marcin Dymała 30, Marcel Wilczek 21, Hubert Pabian 19, Wojciech Fraś 14, Karol Pytyś 14, Dawid Bręk 13, Maciej Raczyński 7, Alan Czujkowski 5, Konrad Koziorowicz 3.
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 3-0 dla Spójni Stargard