Zarzuty usłyszała już ich 22 letnia matka i 62-letni dziadek. Kobiecie grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
12 maja 2017 roku przed godziną 19.00 policjanci otrzymali od zaniepokojonych przechodniów informację dotyczącą dwóch bardzo małych dzieci błąkających się bez opieki w okolicy ulicy Lokatorskiej w Łodzi. Maluchy były niekompletnie ubrane, jeden z nich maszerował bez butów w samych skarpetkach. Nie miał tez spodni.
Natychmiast w ten rejon skierowany został patrol z VII Komisariatu. Funkcjonariusze zaopiekowali się chłopcami w wieku około 2 i 4 lat. Okryli dzieci służbowymi polarami i umieścili w radiowozie do czasu przyjazdu pogotowia. Ustalili, że zamieszkują w pobliżu. We wskazanym lokalu niestety nikogo nie było. Dzieci były brudne i zaniedbane.
Decyzją lekarzy pozostały na obserwacji w szpitalu. W trakcie interwencji, w pobliżu domu policjanci zatrzymali dziadka chłopców, który na widok mundurowych próbował odejść. 62-latek nie potrafił wytłumaczyć dlaczego dzieci same błąkały się po ulicy i gdzie jest ich matka. Funkcjonariusze sprawdzili mieszkanie, w którym panował wszechobecny brud i bałagan. Czuć było fetor. Z kontaktów powyrywane były gniazdka z wystającymi przewodami elektrycznymi. Wewnątrz był tylko pies, którego animal patrol SM przewiózł do schroniska.
22-letnia matka dzieci, która mimo prób kontaktu telefonicznego ze strony policjantów nie odbierała, następnego dnia zgłosiła się do komisariatu. Tłumaczyła, że była u znajomego. Usłyszała zarzut narażenia chłopców na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia za co grozi jej kara do 5 lat pozbawienia wolności. O losie maluchów zadecyduje sąd rodzinny, któremu policjanci przekazali wszystkie zebrane w tej sprawie materiały. Wcześniej nikt nie zgłaszał policji jakichkolwiek nieprawidłowości w opiece sprawowanej przez matkę i dziadka chłopców.