Po piątkowym meczu Adam Brenk pożegnał się z kibicami PGE Spójni Stargard. Biało-Bordowi przegrali z Anwilem Włocławek 64:70, a kontuzjowany koszykarz mógł tylko z ławki wspierać zespół.
Dla Adama Brenka sezon 2023/2024 zakończył się niestety 23 marca w trzeciej kwarcie meczu z WKS Śląskiem Wrocław. Wtedy koszykarz PGE Spójni Stargard zerwał więzadła krzyżowe i stało się jasne, że czeka go długa przerwa od gry w basket. W rozmowie z naszym portalem ocenił piątkowy mecz z trochę innej perspektywy. Powiedział również o momencie, w którym doznał kontuzji oraz planach na bliższą i dalszą przyszłość. Kiedy Adam Brenk wróci do gry?
Patryk Neumann, e-stargard.pl: Długo prowadziliście, ale końcówka dla Anwilu Włocławek. Jak ze swojej perspektywy oceniasz piątkowy mecz?
Adam Brenk, kontuzjowany koszykarz PGE Spójni Stargard: Uważam, że dobre spotkanie z naszej strony. Postawiliśmy się przede wszystkim fizycznie Anwilowi. Ten mecz był bardzo fizyczny. To widzę po chłopakach, że schodzą bardzo zmęczeni, bo widać, że dali z siebie wszystko. Niestety czegoś zabrakło. Teraz na gorąco trudno powiedzieć, czego w końcówce zabrakło. Może chłodnej głowy? Może trochę ustawionego jednak ataku? Tego zabrakło na Anwil, a szkoda, bo spokojnie byli do ogrania.
Nie masz okazji zbyt często oglądać meczów swojej drużyny, nie uczestnicząc w nich czynnie. Czy z takiej perspektywy widzisz coś więcej niż gdy jesteś na parkiecie?
- Tak przez ostatnie lata nie opuszczałem meczów, więc to są takie pierwsze, które mogę obejrzeć. Z jednej strony bardzo przykro. Szczególnie takie mecze, jak z Anwilem, czy w poniedziałek ten derbowy. Dla takich meczów się trenuje i takie mecze chce się grać. Dlatego z jednej strony było przykro, ale chciałem usiąść obok trenerów żeby coś móc im podpowiedzieć, jakieś wskazówki, co zauważyłem. Starałem się być razem z drużyną i cały czas aktywnie jej pomagać.
Wróćmy do tej pechowej sytuacji, która wydarzyła się w meczu ze Śląskiem Wrocław. Jak wyglądało to z twojej perspektywy?
- Trudno powiedzieć. Wydaje mi się, że tutaj nikt mi nie pomógł w tym. Oczywiście był faul, było pchnięcie, ale noga mi sama uciekła i niestety. Trudno jest powiedzieć. Dobrze się czułem, więc nie widzę tutaj możliwości, że z jakiegoś powodu to się wydarzyło. Po prostu się stało. Taki jest sport. Teraz trzeba cisnąć dalej, zrehabilitować się. Czeka mnie operacja. Mam nadzieję, że w następnym sezonie może nie od początku, ale od połowy wrócę dużo silniejszy i jeszcze bardziej gotowy do gry na tym poziomie.
Szybko się dowiedziałeś, że to jest tak poważna kontuzja?
- Szczerze to ja już wiedziałem od razu. Czułem, że to kolano mi uciekło i tak naprawdę czułem na 100%, że to niestety są zerwane więzadła. Ostatecznie dowiedziałem się w poniedziałek, czyli dwa dni później po rezonansie.
Jakie masz plany na dalszą część sezonu? Będziesz dalej towarzyszył drużynie?
- Nie, to jest ostatni mój mecz tutaj, ponieważ w środę mam zabieg. Potem będę się rehabilitował i już nie tutaj na miejscu, więc jest to moje pożegnanie z halą z kibicami na pewno w tym sezonie, a zobaczymy, co życie pokaże.
No właśnie pożegnanie z kibicami. Na pewno czujesz ich wsparcie. Również na derbach z Kingiem Szczecin, które PGE Spójnia Stargard po raz pierwszy wygrała.
- Oczywiście, że tak. Czuję wsparcie. Otrzymuję dużo wiadomości. Również te koszulki, które przygotowali dla mnie w poprzednim meczu. Naprawdę jest to wspaniałe wsparcie. Bardzo mi miło. Powtórzę, że takie jest życie, taki jest sport. Mamy to wkalkulowane niestety w nasz zawód. Trzeba się z tym pogodzić i teraz dać z siebie wszystko przez ten rok, żeby wrócić do formy.
To jeszcze na koniec wróćmy do obecnej sytuacji PGE Spójni Stargard. Pomimo piątkowej porażki ostatnia seria trzech zwycięstw sprawiła, że do awansu do play-offów brakuje tylko dwóch wygranych spotkań. Nadal są duże szanse.
- Zgadza się. Mecze przed nami są jak najbardziej do wygrania. Brakuje nam dwóch spotkań. Jeśli tak będziemy grać, jak w ostatnich meczach to jestem spokojny o to, że wejdziemy do play-offów.
Materiał sponsorowany