Zostało już niemal sto dni do najbardziej artystycznej imprezy w Stargardzie. Mowa oczywiście o ArtFestiwalu — święcie stargardzkich artystów, którzy nie boją się eksponować swojej twórczości i przekraczać granic własnych wizji wobec otaczającej ich rzeczywistości. W tym roku mija dokładnie 8 lat od pierwszego debiutu festiwalu sztuki w Stargardzie. Razem z Maciejem Dura-Pomarańskim, koordynatorem ArtFestiwalu, rozmawiamy o tegorocznych planach organizacyjnych artystycznego święta, wspominamy poprzednie jego edycje oraz przyglądamy się postrzeganiu sztuki ulicznej przez generację Z.
Julia Zygmuntowicz: To już 8 edycja. Czy sztuka i sposób jej eksponowania zmienia się w naszym mieście?
Maciej Dura-Pomarański: W 21. wieku jesteśmy już od 24 lat — zmieniają się telefony, zmienia się moda, zmienia się sposób dostarczania artystycznych doznań. Nie ma szans, abyśmy dorównali: berlińskim Transmediale, Gallery Weekend, Długiej Nocy Muzeów czy Berlin Art Week. Jedno natomiast jest możliwe: gdy zrobimy krok w przód, to wydarzenie będzie dostarczać niezapomnianych wrażeń. ArtFestiwal potrzebuje nowoczesnego spojrzenia i rozwiązania. Od początku głównym celem pomysłodawczyni Bernadety Wdzięcznej była sztuka ulicy, a nie hermetycznie zamkniętych działań w instytucji. Artyści muszą się otworzyć, wziąć głęboki oddech i zrozumieć, że ich twórczość może być prezentowana na płocie, drzewie, osiedlowym boisku, dachu, środku ulicy czy jak ostatnio toalecie publicznej. Staramy się, jak możemy, aby do tego dążyć. Z roku na rok jest lepiej.
JZ: Nowoczesnością były plakaty autorstwa Andy'ego Warhola, które wywiesił Pan właśnie w publicznych toaletach.
MD-P: Z okazji 95. urodzin artysty. Warhol w swojej twórczości został całkowicie zwolniony z wszelkich zobowiązań, również etycznych. Wychodził poza ramy tego, co wypada, a tego, co powinno się innym podobać. W Stargardzie plakaty zostały pozrywane przez pracowników szaletów miejskich, ponieważ dostali polecenie od swojej kierownik. Pani kierownik była zbulwersowana dwoma językami czy grafiką banana z namiętnie zdjętą skórką. Zostało jej to wybaczone – sztuka powinna wzbudzać emocje i widocznie wzbudziła.
JZ: W Stargardzie jest wielu artystów. Kto może się zgłosić?
MD-P: Artyści i artyści — jest ich dwieście milionów i będzie jeszcze więcej. Dziś każdy, kto posiada aparat, chwyci za pędzel, przypnie wyszukaną broszkę, wyciągnie z piwnicy stare serwetki czy zacznie dziergać, jest artystą. Każdemu, komu zorganizuje się wernisaż, jest już bardziej znanym artystą. Sztuką może być wszystko i nic zarazem. Wartość obroni się sama, dlatego każdy może wziąć udział: ci, który zbierają skorupki po ślimakach i ci, co wystawiają swoje obrazy z paryskim Luwrze.
JZ: Pojawią się nowi artyści?
MD-P: Pojawią się nowi artyści m.in. z Polski i Niemiec. Dyrektor Stargardzkiego Centrum Kultury, Joanna Tomczak robi wszystko wraz ze swoją kadrą, aby w tym roku ArtFestiwal wzbogacić o nowe wyrazy artystyczne. Planowane są m.in. teatry i pokazy uliczne. Jaki będzie efekt przygotowanego projektu? Musimy poczekać na to jeszcze chwilę.
W roku czeka nas wiele ciekawych wystaw, nietuzinkowych działań, jak również spotkań z udziałem stargardzkich (i nie tylko) artystów. Uczcimy stargardzkiego artystę Ryszarda Mannę z okazji 90. urodzin. Na dużej cenie „escecu” zobaczymy jego dzieło z 1988 roku — w tle zderzymy się ze współczesnymi eksperymentami dźwiękowymi. Na ulicach miasta pojawi się szkocki dudziarz, teatr uliczny a młodzież ze stargardzkich szkół zatrzyma czas i przechodniów na moment. Nie zabranie koncertów w Teatrze Letnim czy Muzycznego Atelier na Rynku Staromiejskim i stargardzkiej Kolegiacie. Orkiestra Camerata Stargard już przygotowuje muzyczne zamknięcie Festiwalu w bardzo ciekawym miejscu. Nie można zapomnieć o młodzieży – licealiści ze starego ogólniaka i stargardzkiej budowlanki już szykują pomysły.
JZ: Co jest sztuką a co nie?
MD-P: Nie mam odwagi, by selekcjonować, zwłaszcza w takim mieście jak Stargard. Nie odważyłbym się na etapie zapisów na ArtFestiwal powiedzieć komuś, że jest zbieraczem, a nie artystą lub to, co tworzy, powinno być eksponowane podczas innej imprezy. Sztuka jest wszędzie i trzeba tylko chcieć ją dostrzec. Gdy brałem udział w święcie sztuki w Barcelonie, Madrycie czy Berlinie — współczesną sztuką dla mnie były talerze powkładane w uliczną kratę kanalizacyjną czy obraz wytatuowanej Mona Lisy z różowym buttonem na piersi. By takie formy były w Stargardzie — wystarczy tylko chęci i otwartość ze strony twórców. Podczas ArtFestiwal mamy wybór przeróżnych działań. Ocenę zostawiamy odbiorcom.
JZ: Coraz więcej młodzieży pojawia się na ArtFestiwalu.
MD-P: Zrozumieć przyszłość z perspektywy pokolenia „Z” nie jest niczym łatwym, ale koniecznym. To oni kształtują naszą przyszłość w sposób, który trudno przewidzieć. Ja im mówię, abyśmy stworzyli wystawę a oni mi na to, że chcą wystawić na ulicę monitory i wyświetlić stworzoną przez nich wizualizacje. Ja mówię, że wieszamy obraz a oni, że wrzucamy plastikowe kaczuszki do kąpieli do fontanny. Gdy jedna z seniorek chciała wystawić na wystawę porcelanę rodową – oni zaproponowali, aby ją wywiesić nad głowami przechodniów i pomalować. To jest przełom nie dla każdego wygodny, ale musimy otworzyć się na zmiany i innowacje, które są dla nowego pokolenia naturalne. To pokolenie doskonale radzi sobie w dynamicznie zmieniającym się świecie, dlatego musimy zrobić naprzód.
JZ: Młodzież angażuje się z Wami jako wolontariusze.
MD-P: Tegoroczna edycja powstaje przy wsparciu wolontariuszy. Już po pierwszym spotkaniu żałowałem, że kilka lat temu nie pytaliśmy młodych o ich zdanie. Mają nowatorskie i oryginalne spojrzenie na tego typu przedsięwzięcie. Są pozytywnymi buntownikami. Współpraca wielopokoleniowa podczas wydarzenia, twórczość, dzielenie się swoimi wizjami oraz rozwój to fundamenty wolontariatu. Praca i zaangażowanie każdej osoby składa się na unikalność majowego wydarzenia.
JZ: W tym roku jest Pan koordynatorem ArtFestiwalu.
MD-P: Ja to tylko scalam. Każda impreza w mieście na swojego dyrygenta. Nie można zapomnieć, że ArtFestiwal Stargard to inicjatywa, która kiedyś powstała w gronie kilku osób. Bernadetta Wdzięczna stworzyła coś wyjątkowego. To był wielki zaszczyt i wyróżnienie od początku być przy boku artystki, która miała wizję i pomysł. Od kilku lat Stargardzkie Centrum Kultury jest koordynatorem wydarzenia. Dzisiaj to sztab wielu ludzi, bez których działania ta cała artystyczna machina nie zadziała, nie ruszy, nie pojedzie.
JZ: W jaki sposób się zapisać? Gdzie zdobyć potrzebne zezwolenia?
MD-P: Skończyliśmy z niepotrzebną biurokracją. Wystarczy podejść do Stargardzkiego Centrum Kultury, wypić kawę i omówić pomysł. Nasza instytucja dzięki działaniom Wydziału Kultury, Sportu, Turystyki i Promocji od razu załatwia potrzebne formalności na ArtFestiwal i pomysłodawcy otrzymują niezbędne zgody i zezwolenia na wykorzystanie danego miejsca do działania. Chętni na udział mają czas do połowy kwietnia.
JZ: Jak już będą zezwolenia to co potem?
MD-P: Potem należy zbierać materiały, pomysły i siły na ArtFestiwal. Jesteśmy gotowi na promocje wydarzenia. Każdy uczestnik, który zgłosi się do połowy kwietnia, otrzyma identyfikator, trafi na ulotki i plakaty, aby później na festiwalu można było bez problemu dotrzeć do jego sztuki i ją zobaczyć. Wszystkie działania już dzisiaj zaczynamy publikować na naszym profilu facebook.com/artfestiwalstargard. W tym miejscu chciałbym podziękować Waszej redakcji za współpracę i promocję nie tylko tego wydarzenia, ale również wyjątkowych osób w naszym mieście. Oni wszyscy tworzą artyzm w Stargardzie.
Dziękuję za udzielenie wywiadu.
Julia Zygmuntowicz doskonali swój warsztat dziennikarski w Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa w Stargardzkim Centrum Kultury pod okiem Aleksandry Zalewskiej-Stankiewicz.
Korzystając z gościnności naszego portalu, który w swojej misji ma promocję młodych talentów, publikuje na nim swoje artykuły.