Koszykarze PGE Spójni Stargard odnieśli czwarte zwycięstwo w Orlen Basket Lidze. W 6. kolejce wygrali z Treflem 80:73. Goście gonili Biało-Bordowych w tabeli oraz w sobotnim pojedynku. Ostatecznie jednak nie dopadli gospodarzy i to PGE Spójnia jest w zdecydowanie lepszej sytuacji. Sopocianie mają dwa zwycięstwa i cztery porażki.
Do gry wrócili Wesley Gordon i Karol Gruszecki. Amerykański center zebrał piłkę po niecelnej "trójce" Stephena Browna i otworzył wynik spotkania. Później na chwilę do głosu doszli przyjezdni i po "trójce" Jakuba Musiała prowadzili 8:2. PGE Spójnia już w pierwszej kwarcie mocno odpowiedziała, wracając na prowadzenie 26:16.
Dobrą zmianę dał Sebastian Kowalczyk, który zdobył siedem punktów. Trafił "trójkę" i wykorzystał cztery rzuty wolne. Później jednak nie powiększył już swojego dorobku, pudłując cztery rzuty z gry. Na parkiecie spędził łącznie 20 minut, a trener Sebastian Machowski niestety krótko cieszył się z dostępności wszystkich swoich koszykarzy.
Cztery minuty przed końcem drugiej kwarty kontuzji doznał Devon Daniels. W 14,5 minuty Amerykanin zdobył pięć punktów, trafiając 2/6 rzutów z gry. Często jednak nawet przy słabszym początku potrafił później być kluczową postacią stargardzkiej drużyny. W sobotnim meczu nie miał już takiej możliwości i pozostaje tylko liczyć, że jak najszybciej wróci do gry.
W końcówce pierwszej połowy strata najlepszego strzelca nie wpłynęła jeszcze na grę PGE Spójni. Biało-Bordowi prowadzili zdecydowanie - 50:35. Trafili w tym czasie 19/34 rzutów z gry. Niestety po zmianie stron skuteczność uciekła - tylko 8/33. Początek trzeciej kwarty nie zwiastował jeszcze emocji. PGE Spójnia prowadziła 56:39, ale chwilę później po czwartym przewinieniu Karola Gruszeckiego możliwości rotacji na obwodzie jeszcze bardziej się skurczyły.
Trener musiał oszczędzać kapitana Biało-Bordowych, żeby mógł jeszcze wspierać zespół w końcówce. Nie radzący sobie dobrze w ataku Trefl rzucił siedem punktów z rzędu i przegrywał 46:56. W trzeciej kwarcie obie drużyny ostatecznie zdobyły po 15 punktów. Jeszcze większa niemoc dopadła PGE Spójnię w ostatniej odsłonie. Na pierwsze punkty czekaliśmy ponad sześć minut. Na szczęście w tym czasie seria Trefla to tylko 10:0.
Po "trójce" Aleksandara Langovicia gospodarze prowadzili 74:63, a do końca pozostawało nieco ponad 100 sekund. Ten zryw nie oznaczał, że to koniec emocji. Sprawy w swoje ręce wziął Jarosław Zyskowski i Trefl niwelował różnicę tylko do pięciu punktów. Przyjezdnym brakowało czasu, więc musieli faulować. Stephen Brown i Karol Gruszecki jednak wytrzymali próbę nerwów. Wykorzystali 6/6 rzutów wolnych i zapewnili PGE Spójni drugie domowe zwycięstwo.
W drugiej kwarcie gospodarze trafili 4/7 "trójek", ale całościowo znów nie było rewelacji w tym elemencie (7/29). Trefl jednak wypadł jeszcze słabiej (4/27). Nieskuteczni goście ratowali się zbiórkami (51:42). Szczególnie na atakowanej tablicy byli groźni (20:11). Stephen Brown miał 16 punktów (5/14 z gry) i sześć asyst. Benjamin Simons dołożył 15 "oczek" (6/12). Aleksandar Langović uzyskał 12 punktów i siedem zbiórek.
Najistotniejszy okazał się jednak powrót do gry Wesley'a Gordona. Center zdobył siedem punktów (3/3). Przede wszystkim jednak wrażenie robi 11 zbiórek i cztery bloki. To właśnie za defensywę Amerykanin jest najbardziej ceniony. Same statystyki (efektywność 22) to nie wszystko. Rywale, widząc pod koszem Gordona, szukają innych sposobów na zdobywanie punktów i podejmują błędne decyzje rzutowe.
PGE Spójnia Stargard - Trefl Sopot 80:73 (26:16, 24:19, 15:15, 15:23)
PGE Spójnia: Stephen Brown Jr. 16, Benjamin Simons 15, Aleksandar Langović 12, Karol Gruszecki 10, Wesley Gordon 7, Sebastian Kowalczyk 7, Adam Brenk 6, Devon Daniels IV 5, Dominik Grudziński 2.
Trefl: Jarosław Zyskowski 14, Aaron Best 12, Paul Scrugs 9, Jakub Musiał 7, Szymon Tomczak 7, Mikołaj Witliński 7, Andy Van Vliet 7, Benedek Varadi 6, Auston Barnes 4.
Galeria zdjęć z wydarzenia wkrótce.
Materiał sponsorowany