Dzisiaj jest: 18.5.2024, imieniny: Alicji, Edwina, Eryka

Mistrz reportażu wojennego: Wojciech Jagielski

Dodano: 8 miesięcy temu Autor:
Redakcja poleca!

Jeździł do krajów objętych wojną, nie mając biletu powrotnego.

Mistrz reportażu wojennego: Wojciech Jagielski

Jeździł do krajów objętych wojną, nie mając biletu powrotnego. W Afganistanie był ponad jedenaście razy. Kilkukrotnie spotykał się z Szamilem Basajewem w Czeczeni. Łącznie przeżył pięćdziesiąt trzy wojny, a z tej ostatniej, będącej w Gruzji, ledwie uszedł z życiem. 

W czwartek 28 września w Stargardzkiej Książnicy odbyło się pierwsze spotkanie autorskie, którego gościem był korespondent wojenny oraz dziennikarz — Wojciech Jagielski. Publicysta przez lata był bacznym obserwatorem i przenikliwym świadkiem najważniejszych wydarzeń wojennych. Relacjonował kluczowe wydarzenia końca XX wieku m.in. rozpad ZSRR czy koniec apartheidu w RPA. Uważany jest za mistrza reportażu wojennego, a jego książki są chętnie czytane na całym świecie. Zostały przetłumaczone na aż dziewięć języków.

Wychowywał się na Podlasiu, a przez całe swoje dorosłe życie jeździł do krajów objętych wojną — w Afganistanie był ponad jedenaście razy. Dopiero teraz, gdy już nie jest zawodowym dziennikarzem, osiadł na Mazurach. Jednak mimo to nie zwalnia z tempa — dalej dużo pisze. W tym miesiącu ukaże się kolejna jego książka. Dokładnie 25 października swoją premierę będzie miała „Wojna. Antologia reportażu wojennego”. Publikacja zawiera wybrane teksty światowych korespondentów wojennych oraz jego autorski komentarz do każdego z nich. 

Od Ernesta Hemingway, przez Kapuścińskiego aż po boks   

Z każdej swojej podróży zawsze przywoził cenne doświadczenia, które przez te lata ukształtowały go. Miłość do podróżowania, a przede wszystkim do Afryki, zaszczepił w nim jego dziadek, który wyświetlał mu na rzutniku przeźrocza z motywami Afryki, gdy ten był jeszcze mały. Wraz z wiekiem Jagielski sięgał po egzotyczne książki, które starannie pogłębiały jego wiedzę o afrykańskich zakątkach. Nikogo, więc nie zdziwiło, gdy kierunkiem jego studiów była afrykanistyka i międzynarodowe stosunki polityczne na Uniwersytecie Warszawskim. Wtedy też jako student nie czytał żadnych gazet, poza przeglądem sportowym. W zamian, w pełni świadomy sięgał po cenione reportaże Ryszarda Kapuścińskiego, który był dla niego wzorcem. Wtedy nie myślał poważnie o studiach dziennikarskich — dziennikarzem został z przypadku. Aby napisać swój pierwszy artykuł sportowy o boksie, dla miesięcznika „boks”, zapisał się na treningi bokserskie do klubu Polonia.

Zawsze w epicentrum wydarzeń

Po studiach przez rok pracował w TVP, po czym w 1986 r. przeniósł się do Polskiej Agencji Prasowej, która regularnie wysyłała go na front wojenny. Wtedy też kilkukrotnie pojechał do Gruzji oraz na Kaukaz do Górskiego Karabachu — gdzie toczyła się i toczy wojna pomiędzy Azerbejdżanem a Armenią. To właśnie te pierwsze wyjazdy znacząco wpłynęły na niego jako  dziennikarza wojennego. W ciągu kilku lat stał się bezkonkurencyjnym specjalistą od spraw Kaukazu, Azji Środkowej i Afryki. W latach 90. jako jeden z niewielu jeździł relacjonować Afganistan, czego namacalnym dowodem, i triumfem wieloletnich wyjazdów, jest książka „Modlitwa o deszcz”, która uchodzi za najważniejsze jego dzieło, za które zdobył wiele prestiżowych nagród — m.in. nominację do Nagrody Literackiej Nike, „Bursztynowego Motyla” oraz Nagrodę im.ks. Józefa Tischnera.

„Afganistan istniał po to, abym tylko ja mógł tam pojechać. Był to zupełnie odmienny kraj, w którym nie było żadnych dróg na skróty. Jeśli chciałeś coś mieć, to musiałeś włożyć w swoją pracę ogromny wysiłek fizyczny. Do dziś odnoszę wrażenie, że kiedy tylko wracałem z Afganistanu, po długim pobycie, to czułem się wewnętrznie lepszy. Pamiętam, że zawsze byłem bardzo umęczony, a im bardziej byłem zmęczony, tym większą odczuwałem pewność, że swoją pracę wykonałem dobrze” — mówił Wojciech Jagielski.

Najtrudniejsze zadanie reporterskie

W 2009 roku swoją premierę miała jego książka pt. „Nocni Wędrowcy”. Publikacja ta koncentruje swoją uwagę na niewiarygodnej, choć prawdziwej historii dzieci wcielonych siłą do Armii Bożego Oporu, gdzie następnie kazano im zabijać swoje najbliższe rodziny. Jagielski szacuje, że najmłodsze dzieci mogły mieć zaledwie pięć lat. Dodatkowo reporter wojenny przyznał, że sporym wyzwaniem była rozmowa z dziećmi, ponieważ jak z nimi porozmawiać o wojnie i jej realiach, zwłaszcza po tym, co musiały przejść? Jednak podczas przeprowadzania tych rozmów dziennikarz mógł liczyć na pomoc i wsparcie terapeutek medycznych, które podpowiadały mu, które pytania nie zaszkodzą w dalszym leczeniu małych pacjentów.

„Wydaje mi się, że sporym wyzwaniem było, aby opowiedzieć o rzeczywistości odległej, uwzględniając sposób patrzenia miejscowych, a jednocześnie przedstawić historię tak, aby nie była nieprawdziwa. Myślę, że najtrudniejszą kwestią w reportażu jest znalezienie, tego właściwego klucza, który sprawi, że dla mnie historia będzie jasna i dla kogoś, kto ją przeczyta” - wyznał reporter.         


Julia Zygmuntowicz: Wiadomości o tragediach i katastrofach są najbardziej klikane. Jak Pan myśli dlaczego? Czy to dobrze dla polskiego i światowego dziennikarstwa?

Wojciech Jagielski: Myślę, że wynika to z tego, że boimy się, a cały świat medialny oparty jest na emocjach — steruje nimi. Wtedy niepotrzebne są żadne argumenty i nic nie trzeba tłumaczyć.  Obecnie wszyscy latamy samolotami, więc jak przeczytamy informację o katastrofie lotniczej, to ona zaraz do nas przemawia. Temat tej wiadomości jest stuprocentowo pewny — mamy ofiary, mamy nieszczęścia ludzi, mamy emocje. Jakoś tak jest, że dziś chcemy taki świat oglądać. Stało się coś tragicznego, ale na szczęście nie nam i nagle czujemy się dobrze. Obecnie świat idzie w kierunku zarządzania naszymi emocjami, więc i obieg informacji powinien być szybki. Co państwu z na przykład takiej informacji, że gdzieś w metrze zginęło 150 osób? Wiadomo szkoda, ale czy to jest jakakolwiek informacja, co z tego wynika, dlaczego to się stało, czy to jakoś na nas wpłynie, czy nas dotyczy. Jeśli dana wiadomość zawiera odpowiedzi na, któreś z tych pytań, to dopiero wtedy jest to dobra informacja. Jeśli nie, to dla mnie nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem i jest tylko pewną nowinką, napisaną tylko dlatego, że nie było nic nowego. Myślę, że jeszcze dużo czasu minie, nim uświadomimy sobie jakie skutki w nas i w świecie spowodował internet, i jego możliwości komunikacyjne. Z całą pewnością są to sprawy zarówno fantastyczne, jak i niepokojące. Tylko że dzisiaj nie możemy żyć bez informacji, dlatego jest potrzebne nam dziennikarstwo, ale tylko takie, które będzie dostarczało nam dobrych i rzetelnych wiadomości, za którymi stoi przekaz.

JZ: Czy reportaż ma szansę na przetrwanie w dzisiejszych czasach? Jak się zmienił na przestrzeni lat?

WJ: Każdy tekst, a tym bardziej reportaż wymaga czasu. Dzisiejsze dziennikarstwo czasu nikomu na nic nie daje, a to źle wróży. Jeśli reporter ma coś opisać, to dobrze byłoby, gdyby wcześniej wystarczająco dobrze poznał ten temat. Dziennikarstwo wojenne jest paradoksalnie dużo łatwiejsze. Ze swojego doświadczenia powiem, że w sytuacjach skrajnych, frontowych nie musiałem za nikim chodzić, ludzie sami do mnie przychodzili. Czasami odnosiłem wrażenie, że chcą zostawić jakiś ślad, dać świadectwo, że chcą, bym opisał ich historie, tak jakby liczyli, że coś może się zmienić.

JZ: Jak wydarzenia wojenne ukształtowały Wojciecha Jagielskiego?

WJ: Przede wszystkim potrafię cenić, to co mam. Z drugiej strony wojny uświadomiły mi, jak wszystko potrafi być kruche. To, co się dzisiaj wydaje pewne i idealnie ułożone można stracić raz na zawsze. Dodatkowo moje doświadczenia pokazały mi jak łatwo coś zepsuć, a przede wszystkim odebrały mi moją naiwną, dziecinną wiarę, że jak się ktoś bierze się za władzę, to że wie, po co to robi. Na pewno wojenne podróże bardzo zubożyły moje poczucie bezpieczeństwa, aniżeli je podbudowały.


Julia Zygmuntowicz doskonali swój warsztat dziennikarski w Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa w Stargardzkim Centrum Kultury pod okiem Aleksandry Zalewskiej-Stankiewicz.
Korzystając z gościnności naszego portalu, który w swojej misji ma promocję młodych talentów, publikuje na nim swoje artykuły.

Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
Dzień Pionierów 12.05.2024. Fotorelacja