Horror ze szczęśliwym zakończeniem. W 23. kolejce Energa Basket Ligi PGE Spójnia Stargard wygrała wyjazdowy mecz z Suzuki Arką Gdynia 77:76.
To był szarpany mecz. Dużo walki i zdecydowanie mniej skuteczności. W połowie czwartej kwarty Biało-Bordowi uzyskali 13 "oczek" przewagi (69:56). Później jednak działy się cuda. Na szczęście "trójkę" na zwycięstwo 0,8 sekundy przed końcem po zaplanowanej i dobrze rozegranej akcji, odegraniu od Barreta Bensona trafił Jordan Mathews. Rywale nie zdołali już odpowiedzieć.
PGE Spójnia miała w tym meczu masę problemów. Przede wszystkim nie zagrał kontuzjowany Brody Clarke, którego czeka około miesiąc przerwy. Podkoszowa rotacja się skróciła, a Benson oraz Ajdin Penava (sześć punktów, dziewięć zbiórek i dwa bloki) szybko złapali po trzy przewinienia. Obaj jednak dotrwali do końca meczu, a wspierał ich Dominik Grudziński - dziewięć punktów (4/12 z gry) i siedem zbiórek.
Przez ostatnich 4,5 minuty drużynie po piątym przewinieniu nie mógł pomóc Karol Gruszecki, który zdobył 19 punktów (4/7 za trzy). Miał też osiem zbiórek, po trzy asysty i przechwyty. W decydujących momentach na parkiecie nie pojawił się też Courtney Fortson, który grał tylko przez 21,5 minuty. Zdobył 11 punktów (5/12 z gry). Miał też sześć asyst, po pięć zbiórek i strat. Cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty jednak zszedł z boiska. Później już bez niego zespół wypracował najwyższą w meczu 13-punktową przewagę, ale zastanawiające, że gdy sytuacja się skomplikowała, Amerykanin nie wrócił do gry.
PGE Spójnia przez pierwsze cztery minuty meczu nie straciła punktu, ale nie wykorzystała tego świetnego defensywnie fragmentu, bo prowadziła tylko 6:0. Później niewielką przewagę uzyskała Suzuki Arka, ale po 20 minutach był remis 35:35 ("trójki Grudzińskiego i Gruszeckiego). Stargardzianie zaczęli od 0/7 w rzutach z dystansu, ale w drugiej kwarcie mieli w tym elemencie 4/6. W całym meczu mieli 8/29, a rywale 7/33.
Gdy wydawało się, że po przeciętnym meczu Biało-Bordowi pewnie wygrają, sami zaczęli prosić się o kłopoty. Przy prowadzeniu 69:56 popełniali koszmarne i kosztowne błędy. Po niesportowym przewinieniu Dominika Grudzińskiego gospodarze zdobyli pięć punktów.
Po stracie Adama Brenka po raz piąty faulował Karol Gruszecki. Na szczęście Suzuki Arka nie wykorzystywała wszystkich szans, ale najlepiej dysponowany w jej szeregach Novak Musić (18 punktów, 8/11 z gry) dał jej prowadzenie 76:74. Do końca było 4,7 sekundy.
Time-out i zaplanowana przez trenera Sebastiana Machowskiego akcja dała zwycięstwo 77:76. Po raz trzeci w sezonie kluczowy rzut trafił Jordan Mathews, który rzucił 14 "oczek". Trafił 5/12 prób z gry w tym 2/7 za trzy. To jednak tylko statystyki, o których pewnie szybko zapomnimy. "Trójka" na zwycięstwo w pamięci kibiców zostanie zdecydowanie dłużej.
Suzuki Arka Gdynia - PGE Spójnia Stargard 76:77 (12:14, 23:21, 15:21, 26:21)
Suzuki Arka: Novak Musić 18, Adrian Bogucki 15, Dominik Wilczek 12, Trey Wade 10, Bartłomiej Wołoszyn 7, James Florence 5, D.J. Fenner 4, Wiktor Sewioł 3, Adam Hrycaniuk 2, Adrian Pajkert 0.
PGE Spójnia: Karol Gruszecki 19, Jordan Mathews 14, Courtney Fortson 11, Dominik Grudziński 9, Adam Brenk 7, Paweł Kikowski 6, Ajdin Penava 6, Barret Benson 5, Tomasz Śnieg 0.
Materiał sponsorowany