Brak Jordana Mathewsa nie przeszkodził PGE Spójni Stargard.
Biało-Bordowi wygrali w sobotę z Treflem Sopot 77:66. - Na pewno bardzo dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Byliśmy osłabieni. Jordan rozchorował się rano i nie mógł nam pomóc, ale wszyscy dali z siebie maksa. Każdy musiał wziąć na siebie trochę więcej odpowiedzialności i dać coś ekstra. Wygraliśmy zbiórkę. Pokazaliśmy, że możemy walczyć z każdym w tej lidze i trzeba się szykować na derby - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Paweł Kikowski.
Doświadczony strzelec zdobył 13 punktów. Trafił 4/9 prób z dystansu. To było bardzo potrzebne, bo w PGE Spójni brakowało Jordana Mathewsa. To w połączeniu z czterema przewinieniami Karola Gruszeckiego sprawiło, że Paweł Kikowski spędził na parkiecie 28,5 minuty. Czy wiedząc, że będzie grał dłużej, miał większą pewność siebie?
- Szczerze powiem, że byłem zaskoczony, że Karol miał trzy faule, bo jakoś mi mignęły one. Jestem zawsze gotowy do tego, żeby grać. Na pewno wiedziałem, że dostanę więcej minut niż zwykle, bo rotacja była zawężona. Starałem się być skoncentrowany na maksa. Trochę mnie zdenerwowało też to, że w pierwszej połowie wylądowałem na pięcie i mam zbitą. Byłem zmotywowany, ale tak, jak przed każdym meczem. Dla mnie każdy mecz w wieku prawie 37 lat jest wyzwaniem - przyznał w odpowiedzi na nasze pytanie.
Brak Jordana Mathewsa to nie jedyny zdrowotny problem PGE Spójni. - Ja miałem grypę. Tomek też miał. Połowa drużyny coś miała - zaznaczył Paweł Kikowski. Co bardziej zmotywowało PGE Spójnię? Kłopoty kadrowe, czy wysoka porażka w półfinale Suzuki Pucharu Polski (86:109 z Polskim Cukrem Startem Lublin)?
- Po prostu wiedzieliśmy, że Trefl to jest topowa drużyna. Trener uważa ją za najlepszą. Dla mnie też to jest top 3 w lidze. Bardzo mocny, szeroki skład. Musieliśmy być na maksa skoncentrowani. Wyszliśmy bardzo zmotywowani od początku. Narzuciliśmy twarde granie i wygraliśmy zbiórkę, o co z Treflem nie jest łatwo. Wiedzą, jak się zastawiać i walczyć. Było mocno i my wyszliśmy z tego zwycięsko, dlatego cieszymy się podwójnie. To była nasza główna motywacja, żeby wysłać wszystkim w lidze sygnał, że przyjeżdżając do Stargardu z tymi kibicami nikt nie jest faworytem - podsumował Paweł Kikowski.
Materiał sponsorowany