Koszykarze PGE Spójni Stargard wygrali z WKS Śląskiem Wrocław 81:79.
Kluczową "trójkę" na zwycięstwo trafił Jordan Mathews, który przypomniał o swoich nieprzeciętnych możliwościach, a stargardzianie odnieśli bardzo cenne, dziewiąte zwycięstwo w sezonie. Pokonali zespół, który doznał dopiero drugiej porażki. Amerykanin docenił klasę przeciwnika - jedynej polskiej drużyny grającej w renomowanym EuroCupie.
- To był bardzo trudny mecz. Zupełnie inny przeciwnik w polskiej lidze niż mierzymy się na co dzień. Mają kilku tak dobrych graczy, z którymi nie rywalizujemy w każdym tygodniu. Zrealizowaliśmy nasz plan. Szacunek dla wszystkich naszych koszykarzy, którzy zagrali i przyczynili się do tego zwycięstwa - mówił na konferencji prasowej Jordan Mathews.
Bohater przedostatniej akcji nie rozgrywał wielkiego spotkania. Zdobył 11 punktów, trafiając 4/15 prób z gry. Teoretycznie to nie powinno się udać, bo przed decydującą "trójką" miał 1/9 w rzutach z dystansu. Pokazał jednak, że jest strzelcem, którego takie sytuacje nie zrażają.
- Trzeba zapomnieć o tym, co było wcześniej. Mecz trwa 40 minut. Trafisz fajnie, nie trafisz, nic się nie dzieje. Rzuty w końcówce są inne. Nie trafisz to koniec. Trafisz, wspaniale, bo wygrasz. To nie jest wielka presja. To jest koszykówka. Trzeba zapomnieć o tym, co było i działać w konkretnej sytuacji - przyznał Jordan Mathews.
W 16 meczach Energa Basket Ligi zdobywał średnio 11,7 punktów. Brakowało może regularności, ale to się poprawia, bo w czterech ostatnich spotkaniach zdobywał ponad 10 "oczek". Istotniejszy w tym przypadku jest jednak fakt, że Jordan Mathews potrafi zapewniać PGE Spójni zwycięstwa.
Tak było już w 2. kolejce z Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz (wtedy rzucił jeszcze mniej, bo dziewięć punktów). Świetnie zagrał przeciwko BM Stali Ostrów Wielkopolski (25 punktów i trafiony ostatni rzut), ale wtedy nie udało się wygrać (89:91). W Lublinie zdobył 22 punkty - zdecydowaną większość w ostatniej kwarcie. To dało zwycięstwo 94:85 i awans do Suzuki Pucharu Polski.
PGE Spójnia wróci do Lublina, gdzie 16 lutego rozpocznie rywalizację o pierwsze trofeum w sezonie. Jej ćwierćfinałowym rywalem będzie King Szczecin. Jak na takie losowanie zareagował Amerykanin? - Jesteśmy podekscytowani. Naszym celem jest puchar. Graliśmy już derby. Nie osiągnęliśmy rezultatu, jakiego chcieliśmy, ale myślę, że teraz jesteśmy innym zespołem. Świetna okazja dla nas - podkreślił Jordan Mathews.
Rzeczywiście PGE Spójnia przegrała 6 listopada z Kingiem 95:97. Wtedy po szalonym pościgu była blisko przełamania derbowej niemocy. Teraz jest mocniejsza, bo Barret Benson i Ajdin Penava dają dużo jakości pod koszem. Do tego meczu jednak jeszcze sporo czasu jak na realia zmieniającej się sytuacji w Energa Basket Lidze. Najbliższym wyzwaniem dla Biało-Bordowych będzie wyjazdowy pojedynek z Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz (sobota 21 stycznia, godz. 19:30).
Materiał sponsorowany