Biało-Bordowi byli blisko, ale przegrali z miejscowymi Grupa Sierleccy Czarnymi 66:68. - Miło zobaczyć znajome twarze. Gratulacje dla drużyny Grupy Sierleccy Czarnych Słupsk za zwycięstwo. Na pewno nie był to ładny mecz dla oka, natomiast dla mnie jest dobre, że przy tym piekle, które tutaj publiczność stwarza ustaliśmy ten mecz - zaznaczył na pomeczowej konferencji prasowej trener PGE Spójni Stargard.
- Byliśmy do końca w grze. Walczyliśmy tyle, ile mogliśmy. Trochę rzutów niecelnych. Liczy się końcowy efekt dla Czarnych. My mamy za chwilę kolejny mecz i musimy się do niego przygotować, bo będziemy jeszcze mieli pracę do wykonania przed świętami - dodał Marek Łukomski.
Gospodarze nie zaskoczyli stargardzkiej drużyny. Zatrzymała ona Marka Klassena, który trafił 1/11 prób z gry. Miał też cztery straty i tylko pięć asyst. Długo dobrze pilnowany był Billy Garrett, ale to on zdobył decydujące o zwycięstwie punkty.
- Generalnie wszystkie zespoły są odczytane. Nie ma wielkich zaskoczeń tak, jak było na początku sezonu. Dochodzi też czynnik zmęczeniowy, bo oni od początku sezonu grają wąską rotacją. Podstawowi zawodnicy grają bardzo dużo minut. Nie zaskoczyli nas. Robiliśmy tyle, ile mogliśmy, żeby zatrzymać liderów. Wiedzieliśmy, że Garrett i Klassen to liderzy tego zespołu. W pewien sposób nam się udało natomiast dla nas liczy się wynik końcowy, który jest niestety niekorzystny dla nas. Musimy walczyć w kolejnym meczu - podsumował trener PGE Spójni Stargard.
Materiał sponsorowany