Samymi remisami w ważnych meczach ligi się nie utrzyma? Błękitni Stargard mogą zaprzeczyć tej teorii. Po sobotnich meczach jest małe rozczarowanie. Nie wygrał żaden z rywali walczących o utrzymanie i stargardzianie mogli awansować nawet na 14. lokatę. Ostatecznie nie zmienili swojej pozycji w tabeli. To oznacza, że w decydującej 38. kolejce muszą liczyć na potknięcia dwóch z czterech przeciwników. Spadła już Bytovia Bytów, a dołączą do niej jeszcze dwie z pięciu zagrożonych drużyn.
- Nie jesteśmy zadowoleni, bo tak, jak mecz pokazywał do końca staraliśmy się atakować. Stworzyliśmy sytuacje, z których mogliśmy zdobyć bramki. Na pewno mieliśmy dwie "setki", ale niestety nie udało się. Był też moment, w którym sędzia mógł dyktować karnego. Dla mnie to było uderzenie w nogę, ale niestety inaczej sędzia zadecydował. Mimo wszystko trzeba podziękować piłkarzom, bo dali z siebie wszystko i dążyli do tego, żeby wygrać. Mimo ambitnej postawy grania do końca zremisowaliśmy. Mamy jeden punkt więcej, ale to nie wystarcza do utrzymania i ostatnia kolejka rozstrzygnie o wszystkim - analizował na pomeczowej konferencji prasowej trener Adam Topolski.
Błękitni podobnie, jak wyprzedzające ich dwie Olimpie mają po 36 punktów. Co ciekawe nawet remis we Wrocławiu ze Śląskiem II może dać utrzymanie. Stanie się tak, jeżeli przegrają właśnie Olimpie z Grudziądza i Elbląga. Są jeszcze warianty ze Zniczem i Lechem II, ale to już bardziej skomplikowane jednak szanse są duże. Oczywiście najlepiej wygrać przynajmniej ten ostatni mecz i zdecydowanie poprawić swoją sytuację. Wtedy nawet remisy rywali dadzą utrzymanie.
W sobotę Błękitni walczyli o trzy punkty. Tymczasem w 77. minucie napastnika Damiana Niedojada zastąpił Daniel Wajsak, który jest obrońcą lub defensywnym pomocnikiem. Taka zmiana szokowała, choć ofensywny piłkarz nie wykorzystał wcześniej dwóch świetnych okazji. Bardziej do przodu został jednak przesunięty Hubert Krawczun, a fałszywą "dziewiątką" został Mateusz Bochnak.
- Hubert Krawczun grał bardzo walecznie. Potrzebny nam był zawodnik, który narzuci taką wolę walki. To było dobre posunięcie, bo Hubert znalazł się w sytuacji stuprocentowej i mógł zdobyć bramki. To nie wskazywało na to, że będziemy grali defensywnie, bo Bochnak na "dziewiątce" grał bardzo agresywnie i też był nieuchwytny. Michał Cywiński tracił siły i trzeba było mu dać odpocząć. Poszedł na "dziesiątkę" i to zdało egzamin. Mimo tego, że za napastnika wprowadziliśmy obrońcę lub defensywnego napastnika to chcieliśmy ten mecz wygrać i raczej wzmocniliśmy ofensywę. W obronie zwróciliśmy uwagę żeby był ktoś, kto ma więcej sił - ocenił trener Błękitnych Stargard.
Dla Adama Topolskiego mógł być to ostatni mecz w Stargardzie, w którym prowadził drużynę. Zapytaliśmy go o tę kwestię, bo choć wcześniej deklarował, że po sezonie przejdzie na emeryturę, to już poprzedni sezon był pożegnalnym doświadczonego trenera, a jednak w trakcie rozgrywek zdecydował się na powrót i pomoc Błękitnym.
- Powiedziałem już na początku, że przyszedłem tutaj, żeby pomóc Błękitnym. Nigdy nie zdarzyło mi się żebym kogoś spuścił. Zrobię wszystko, żeby Błękitnych utrzymać, a co do pożegnań to nie chciałbym przed tym meczem mówić niczego. Niech atmosfera będzie dalej taka, że chcemy się utrzymać, a rozliczenia będą po sezonie - przyznał Adam Topolski.
Do 12 czerwca Błękitni będą koncentrować się na meczu, który zadecyduje o przyszłości klubu. To będzie równie gorąca, jak ostatnia kolejka z minionego sezonu. Teraz może nawet bardziej, bo jeszcze w większym stopniu trzeba będzie śledzić wydarzenia z innych stadionów.
Materiał sponsorowany