Sobotni mecz na gorąco tym razem podsumowywał obrońca Błękitnych, Jakub Ostrowski. - Straciliśmy cztery bramki i to praktycznie w 15 minut. Uważam, że ten mecz nie poszedł po naszej myśli. Mieliśmy zupełnie inny plan na ten mecz. Strzeliliśmy pierwsi bramkę. Zamiast utrzymać wynik daliśmy sobie wbić cztery gole. Wynik mówi sam za siebie i nasza gra - powiedział piłkarz Błękitnych.
Oczywiście stargardzianie podobnie, jak we wcześniejszych meczach nie grali dobrze. Nic jednak nie wskazywało, że przegrają tak wysoko. Co stało się pomiędzy 71., a 85. minutą? Tym bardziej, że wcześniej to nasz zespół był bliżej drugiego trafienia.
- Byliśmy cały czas pod grą. To my prowadziliśmy grę. Stały fragment. Później Giel strzelił dwie bramki. Był w formie. Moim zdaniem to były dwie życiowe bramki takie, przy których Mario nie miał szans. Zrobiło się 3:1, a czwarta bramka to już wynik naszej otwartej gry i tego, że chcieliśmy za wszelką cenę dojść przynajmniej do remisu - analizował Jakub Ostrowski.
Błękitni podtrzymali fatalną serię porażek z Bytovią Bytów. Jakie wnioski mogą wyciągnąć po sobotnim meczu? - Trzeba przeanalizować ten mecz i wziąć się w garść. Jak wrócimy za pół roku na Bytovię to trzeba tam pokazać klasę i tak samo wrzucić im cztery bramki i wyjechać zwycięsko z Bytowa - przyznał na gorąco środkowy obrońca Błękitnych.
Na papierze stargardzki klub dokonał niezłych transferów. Na razie jednak gra nie wygląda tak, jak powinna. Możliwe, że to efekt braku okresu przygotowawczego. Czasu pomiędzy sezonami było bardzo mało, a kolejni piłkarze dochodzili do drużyny nawet już po pierwszych oficjalnych meczach.
- Pamiętajcie, że jesteśmy nową drużyną. Zostało może pięć osób, które gra. Reszta przyszła do nas. Musimy się dotrzeć. Wiadomo, że to trzeba było robić w okresie przygotowawczym, ale forma może przyjść jeszcze później. Trzeba pracować nad głową i koncentracją i od następnego meczu trzymać zero z tyłu, bo gra obronna cały czas jest do poprawy - ocenił Jakub Ostrowski.
Po sobotnim meczu trudno nawet stwierdzić, co jest większym problemem - defensywa, czy atak. Rywale w kwadrans rozmontowali stargardzką obronę strzelając cztery gole, czyli tyle, ile wspólnie trzej wcześniejsi przeciwnicy. Bardziej jednak niepokoją problemy w ofensywie.
Dawid Polkowski przymierzył z rzutu wolnego, ale liczenie na stały fragment, czy jakiś strzał z dystansu to zdecydowanie za mało żeby odnieść sukces w dłuższej perspektywie. Tu potrzebna jest błyskawiczna poprawa. Do tego jednak potrzeba typowego napastnika. Nim miał być Damian Niedojad, ale kolejny raz znalazł się poza kadrą meczową.
- Jeżeli chodzi o ofensywę brakowało nam konkretu. Próbowaliśmy zaczynać od tyłu od samego Maria wejść, wyciągnąć drużynę przeciwną. Dochodziliśmy do pola karnego, ale ewidentnie brakowało nam konkretu z przodu. To też mogło zaważyć, że oni strzelili cztery bramki, a my jedną. Jeżeli nie ryzykujemy z przodu to nie będziemy strzelać bramek i tak to będzie wyglądało. Niestety w obronie też nie popisaliśmy się. Jedno z drugim się połączyło i wyszedł taki wynik - wyjaśnił piłkarz, który bardziej musi koncentrować się na defensywie.
Po tak wysokiej porażce nie będzie łatwo się podnieść. Tym bardziej, że kolejnymi rywalami będą zespoły z czołówki: Chojniczanka Chojnice i Stal Rzeszów. Na Błękitnych na pewno nie będzie żadnej presji, bo na punkty będą liczyć tylko najwięksi optymiści.
- Uważam, że nie będzie ciężko. W takich meczach czasami łatwiej się gra. Trzeba wyjść i zmazać plamę, którą daliśmy. Trzeba dać z siebie wszystko i jesteśmy w stanie walczyć o sześć punktów w tych dwóch meczach. Trzeba wyjść z podniesioną głową i wygrać te dwa mecze - skomentował nadchodzące pojedynki Jakub Ostrowski.
Oczywiście stargardzianie podobnie, jak we wcześniejszych meczach nie grali dobrze. Nic jednak nie wskazywało, że przegrają tak wysoko. Co stało się pomiędzy 71., a 85. minutą? Tym bardziej, że wcześniej to nasz zespół był bliżej drugiego trafienia.
- Byliśmy cały czas pod grą. To my prowadziliśmy grę. Stały fragment. Później Giel strzelił dwie bramki. Był w formie. Moim zdaniem to były dwie życiowe bramki takie, przy których Mario nie miał szans. Zrobiło się 3:1, a czwarta bramka to już wynik naszej otwartej gry i tego, że chcieliśmy za wszelką cenę dojść przynajmniej do remisu - analizował Jakub Ostrowski.
Błękitni podtrzymali fatalną serię porażek z Bytovią Bytów. Jakie wnioski mogą wyciągnąć po sobotnim meczu? - Trzeba przeanalizować ten mecz i wziąć się w garść. Jak wrócimy za pół roku na Bytovię to trzeba tam pokazać klasę i tak samo wrzucić im cztery bramki i wyjechać zwycięsko z Bytowa - przyznał na gorąco środkowy obrońca Błękitnych.
Na papierze stargardzki klub dokonał niezłych transferów. Na razie jednak gra nie wygląda tak, jak powinna. Możliwe, że to efekt braku okresu przygotowawczego. Czasu pomiędzy sezonami było bardzo mało, a kolejni piłkarze dochodzili do drużyny nawet już po pierwszych oficjalnych meczach.
- Pamiętajcie, że jesteśmy nową drużyną. Zostało może pięć osób, które gra. Reszta przyszła do nas. Musimy się dotrzeć. Wiadomo, że to trzeba było robić w okresie przygotowawczym, ale forma może przyjść jeszcze później. Trzeba pracować nad głową i koncentracją i od następnego meczu trzymać zero z tyłu, bo gra obronna cały czas jest do poprawy - ocenił Jakub Ostrowski.
Po sobotnim meczu trudno nawet stwierdzić, co jest większym problemem - defensywa, czy atak. Rywale w kwadrans rozmontowali stargardzką obronę strzelając cztery gole, czyli tyle, ile wspólnie trzej wcześniejsi przeciwnicy. Bardziej jednak niepokoją problemy w ofensywie.
Dawid Polkowski przymierzył z rzutu wolnego, ale liczenie na stały fragment, czy jakiś strzał z dystansu to zdecydowanie za mało żeby odnieść sukces w dłuższej perspektywie. Tu potrzebna jest błyskawiczna poprawa. Do tego jednak potrzeba typowego napastnika. Nim miał być Damian Niedojad, ale kolejny raz znalazł się poza kadrą meczową.
- Jeżeli chodzi o ofensywę brakowało nam konkretu. Próbowaliśmy zaczynać od tyłu od samego Maria wejść, wyciągnąć drużynę przeciwną. Dochodziliśmy do pola karnego, ale ewidentnie brakowało nam konkretu z przodu. To też mogło zaważyć, że oni strzelili cztery bramki, a my jedną. Jeżeli nie ryzykujemy z przodu to nie będziemy strzelać bramek i tak to będzie wyglądało. Niestety w obronie też nie popisaliśmy się. Jedno z drugim się połączyło i wyszedł taki wynik - wyjaśnił piłkarz, który bardziej musi koncentrować się na defensywie.
Po tak wysokiej porażce nie będzie łatwo się podnieść. Tym bardziej, że kolejnymi rywalami będą zespoły z czołówki: Chojniczanka Chojnice i Stal Rzeszów. Na Błękitnych na pewno nie będzie żadnej presji, bo na punkty będą liczyć tylko najwięksi optymiści.
- Uważam, że nie będzie ciężko. W takich meczach czasami łatwiej się gra. Trzeba wyjść i zmazać plamę, którą daliśmy. Trzeba dać z siebie wszystko i jesteśmy w stanie walczyć o sześć punktów w tych dwóch meczach. Trzeba wyjść z podniesioną głową i wygrać te dwa mecze - skomentował nadchodzące pojedynki Jakub Ostrowski.
Materiał sponsorowany