Piłkarze Błękitnych Stargard zremisowali w 23. kolejce II ligi z Apklan Resovią 1:1. - Spotkanie było dobre. Po takiej przerwie spowodowanej pandemią dwie drużyny prezentowały się bardzo dobrze. Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu. Nie wiedzieliśmy, jak będzie nasza forma wyglądała po trzech miesiącach oczekiwań na ligę - powiedział trener Jarosław Piskorz, który prowadził zespół pod nieobecność Adama Topolskiego.
- Nasz zespół pokazał się z dobrej strony. Mieliśmy swoje sytuacje. Nie wykorzystaliśmy ich. Trochę popełniliśmy błędów przy stałych fragmentach gry, gdzie Resovia mogła uzyskać prowadzenie. Można powiedzieć, że straciliśmy bramkę z niczego. Błąd komunikacji obrońcy z bramkarzem. Powiedzieliśmy sobie w przerwie, co mamy poprawić, na czym mamy się skoncentrować. Na początku drugiej połowy udało nam się strzelić bramkę na 1:1. Trochę się wycofaliśmy i czekaliśmy na szybkie wyjście naszych zawodników do kontry. Jesteśmy zadowoleni z wyniku. Gratuluję drużynie dobrej postawy - tłumaczył w czasie pomeczowego wywiadu z Resovia TV, który zastąpił tradycyjną konferencję prasową.
Błękitni przeżywali w pierwszej połowie trudne chwile, ale w drugiej części pokazali, że nie byli gorszym zespołem od ekipy walczącej o awans do Fortuna I ligi. - Nasz zespół wie, jak ma grać. Chcemy się utrzymać przy piłce. Tym bardziej, że boisko było dobrze przygotowane. Przed meczem popadał deszcz. Można było operować piłką. Ci zawodnicy chcą grać w piłkę. Potrafili się przy niej utrzymać i skonstruować akcję. Dlatego jesteśmy zadowoleni z naszej postawy - tłumaczył Jarosław Piskorz.
- Znaliśmy dobre strony Resovii: stałe fragmenty gry, wysocy obrońcy, szybcy pomocnicy. Chcieliśmy się przeciwstawić. Oczywiście nie we wszystkich fragmentach gry to się udało, bo gospodarze dochodzili do sytuacji, ale szczęśliwy remis bierzemy w ciemno - dodał trener Błękitnych Stargard.
Jego zespół potwierdził, że dobrze przepracował okres przygotowawczy. - Nasza drużyna zaprezentowała się tak, jak chcemy grać na wyjazdach. Zawodnicy dobrze przepracowali okres pandemii. Mieli rozpisane treningi i w miarę możliwości trenowali. Mieliśmy miesiąc na przygotowania. Po okresie zimowym drużyna dobrze się zaprezentowała w meczu z GKS-em Katowice. Tu było podobnie - zakończył Jarosław Piskorz.
- Nasz zespół pokazał się z dobrej strony. Mieliśmy swoje sytuacje. Nie wykorzystaliśmy ich. Trochę popełniliśmy błędów przy stałych fragmentach gry, gdzie Resovia mogła uzyskać prowadzenie. Można powiedzieć, że straciliśmy bramkę z niczego. Błąd komunikacji obrońcy z bramkarzem. Powiedzieliśmy sobie w przerwie, co mamy poprawić, na czym mamy się skoncentrować. Na początku drugiej połowy udało nam się strzelić bramkę na 1:1. Trochę się wycofaliśmy i czekaliśmy na szybkie wyjście naszych zawodników do kontry. Jesteśmy zadowoleni z wyniku. Gratuluję drużynie dobrej postawy - tłumaczył w czasie pomeczowego wywiadu z Resovia TV, który zastąpił tradycyjną konferencję prasową.
Błękitni przeżywali w pierwszej połowie trudne chwile, ale w drugiej części pokazali, że nie byli gorszym zespołem od ekipy walczącej o awans do Fortuna I ligi. - Nasz zespół wie, jak ma grać. Chcemy się utrzymać przy piłce. Tym bardziej, że boisko było dobrze przygotowane. Przed meczem popadał deszcz. Można było operować piłką. Ci zawodnicy chcą grać w piłkę. Potrafili się przy niej utrzymać i skonstruować akcję. Dlatego jesteśmy zadowoleni z naszej postawy - tłumaczył Jarosław Piskorz.
- Znaliśmy dobre strony Resovii: stałe fragmenty gry, wysocy obrońcy, szybcy pomocnicy. Chcieliśmy się przeciwstawić. Oczywiście nie we wszystkich fragmentach gry to się udało, bo gospodarze dochodzili do sytuacji, ale szczęśliwy remis bierzemy w ciemno - dodał trener Błękitnych Stargard.
Jego zespół potwierdził, że dobrze przepracował okres przygotowawczy. - Nasza drużyna zaprezentowała się tak, jak chcemy grać na wyjazdach. Zawodnicy dobrze przepracowali okres pandemii. Mieli rozpisane treningi i w miarę możliwości trenowali. Mieliśmy miesiąc na przygotowania. Po okresie zimowym drużyna dobrze się zaprezentowała w meczu z GKS-em Katowice. Tu było podobnie - zakończył Jarosław Piskorz.
Materiał sponsorowany