Repertuar koncertu był bardzo zróżnicowany, jak sam artysta powiedział na wstępie „będzie trochę piosenek o charakterze różnym”. Na program złożyły się piosenki z wszystkich czterech płyt artysty, zwłaszcza z ostatniej, zatytułowanej „Cztery”. Nie zabrakło największego i najbardziej rozpoznawalnego przeboju Roberta Kasprzyckiego „Niebo do wynajęcia”.
Koncerty Kasprzyckiego są niesamowitym doznaniem, przyjemność słuchania piosenek to jedno, ale równie przyjemne, zabawne i mądre są zapowiedzi do nich. W trakcie tych zapowiedzi artysta sięga do fragmentów różnych przebojów światowej i polskiej klasyki, opowiada o tym w jakich okolicznościach powstały piosenki, jakie były inspiracje albo na kim utwory były „testowane”.
Publiczność czwartkowego koncertu dowiedziała się na przykład, że jedna z piosenek była „testowana” na koleżance ze studiów. Zrobiła ogromne wrażenie, wywołała łzy, a z powodu złej interpretacji sytuacji, uczelniana sprzątaczka w geście solidarności z dziewczyną, wymierzyła Robertowi Kasprzyckiemu sprawiedliwość „ścierą”.
Natomiast opowiadając o swojej piosence „Rozmarynowa” artysta zaczął śpiewać „O mój rozmarynie”, porywając do wtóru cała salę. Był to zamierzony efekt, gdyż rozśpiewana w ten sposób publiczność w drugiej części koncertu, o której artysta powiedział, że to „parodie pieśni, sielanek i piosenek” widownia „robiła artyście chórki”.
Kasprzycki to wrażliwy poeta o zacięciu metafizycznym. W jego tekstach widać, że umie nie tylko pisać, ale też czytać wiersze i między wierszami. Potrafi pisać lekko ale też gęsto i ciemno. Słuchanie jego piosenek to prawdziwa przyjemność, jednak dopiero w czasie koncertu można w pełni docenić liczne talenty Roberta Kasprzyckiego, bo w kontakcie z publicznością artysta emanuje niezwykłą charyzmą, energią i poczuciem humoru.
Koncert Kasprzyckiego to podróż przez różne gatunki muzyczne - flamenco, pop, jazz, bossa nova, country, folk, szanty i reggae. Robert Kasprzycki zagrał w swoim życiu ponad 1500 koncertów, a kto raz go wysłuchał na żywo, wróci na jego koncert na pewno. Artysta jak nikt inny potrafi rozbawić publiczność zapowiadając piosenkę i natychmiast zmienić nastrój śpiewając, skłonić do zadumy i refleksji.
W piosence „Zapiszę śniegiem w kominie” Robert Kasprzycki zapewniał: „zanim zima z gór spłynie - wrócę i będę z powrotem”. Trzymamy za słowo Panie Robercie!
A właściciel Art Cafe, Krzysztof Gładysz, zapewnił że w przyszłym roku odbędą się kolejne koncerty w Art Cafe, a nasz portal z cała pewnością będzie o tym informował.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Kultura i rozrywka
- "Upadam, żeby wstać i wstaję, żeby trwać znów?