Spacer rozpoczynał się na ulicy Bydgoskiej, która jeszcze 150 lat temu była wąską drogą wylotową i miejscem spacerów XIX-wiecznych mieszczan. Po jednej stronie ulicy zachowały się piękne i bogato zdobione kamienice. Zdawałoby się, że zabudowa po drugiej stronie ulicy uległa zniszczeniu, a tymczasem dzisiejsza ulica Bydgoska od początku była zabudowana tylko z jednej strony, gdyż po jej drugiej stronie były torfowiska.
Jakie skarby na terenie tych bagien można było odnaleźć przygotowując działkę pod zabudowę, zademonstrował i obszernie opowiedział uczestnikom wycieczki, pracownik stargardzkiego muzeum Robert Paduch. Bracia Robert i Remigiusz Paduchowie na swojej działce wydobyli ponad 2000 butelek oraz około 1000 porcelanowych zamknięć do butelek, które pełniły nie tylko funkcję praktyczną, ale również reklamowały stargardzkie browary i rozlewnie wód, a nawet restauracje.
Pan Jerzy prowadząc spacerowiczów wzdłuż kamienic przy ulicy Bydgoskiej wskazywał wyjątkowo piękne drzwi, niezwykłe obramowania wokół okien, symboliczne zdobienia budynków i harmonię wszystkich kamienic. A kamienica o numerze 32 otrzymała nazwę własną „Pod gryfami”, gdyż zdobna jest aż w 20 podobizn tego mitycznego stwora.
Po spacerze jego uczestnicy wiedzą, gdzie pierwszy cywilny, polski szpital stworzyli doktor Kaczyński i felczer Wieczorkiewicz i gdzie mieszkał architekt Klaus Deneke, który 100 lat temu przeprowadził renowację Kolegiaty.
Spacery z Panem Jerzym znane są z tego, że oprócz pięknych i ciekawych obiektów przewodnik zawsze wynajdzie na trasie jakiś koszmarek. Tym razem nie mogło być inaczej. Na ulicy Robotniczej, oprócz „stargardzkiej ściany chwały” obok dawnej odlewni, Pan Jerzy pokazał przykład pięknej i „zmarnowanej” architektury. Natomiast na bocznej ścianie budynku obok odlewni, gdzie produkowano części do Junaka, uczestnicy podziwiali „mural” z czasów świetności zakładu zatytułowany „Nasi kooperanci”. Jak można wnioskować z malowidła, części ze stargardzkiej odlewni były niezbędne we wszystkich zakładach produkujących pojazdy w Polsce.
Na krótko wycieczka zatrzymała się przy „pałacu, który nigdy pałacem nie był”. Był natomiast siedzibą Bractwa Kurkowego, choć w swojej 150-letniej historii przechodził różne koleje, najczęściej będąc wojskowym lazaretem.
Uczestnicy wycieczki mieli okazję zobaczyć pozostałości Linii Maginota w liczbie trzech, nie zawsze widocznych na pierwszy rzut oka bunkrów bojowych i maszt elektryczny, odrestaurowany niedawno zabytek techniki.
Spacerowicze, jako ostatni mieli też okazję zobaczyć goszczącą w Muzeum Archeologiczno – Historycznym od marca wystawę „Dawno temu na budowie”, na której nie było żadnych eksponatów muzealnych. Wszystkie prezentowane eksponaty, specjalnie na tę wystawę zrobił Marcin Burdziej, a można było na niej zobaczyć na czym polegała praca szklarza, stolarza, murarza czy wykonującego cegły i ozdobne kształtki strycharza, w czasach gdy budowano Kolegiatę lub Dom Kletzanów, w którym obecnie znajduje się Książnica Stargardzka.
Wystawa już w tym tygodniu ustąpi miejsca nowej, na której będzie można podziwiać prace impresjonisty Ernesta Hermana Kolbe.
Tradycją spacerów historycznych jest też to, że przewodnik przedstawia się na koniec spotkania. Tym razem okazało się, że wycieczkę prowadził komisarz policji Otto Zug. Mając tę wiedzę od razu stało się jasnym, skąd na trasie wycieczki znalazła się Baszta Tkaczy, która pierwotnie oprócz funkcji obronnej pełniła również funkcję wiezienia. Podobną funkcję pełniła również Baszta Morze Czerwone, ale też baszta więzienna w budynku Ratusza, która nie zachowała się do naszych czasów. Wyjaśniło się również, po co wycieczka szła na dawną ulicę Szewska, gdzie mieściła się stargardzka katownia, czyli dom miejskiego kata.
Pan komisarz opowiedział zebranym w Piwnicy TPS ciekawskim mieszczanom o zbrodniach, zbrodniarzach, karach i miejscach ich wykonywania oraz niełatwym życiu kata i jego pomocników.
Było w tej arcyciekawej opowieści o egzaminie na kata, kapturze który jest wytworem fantazji filmowców, ważącym 2,7 kg dwuręcznym toporze i mieczu, który można zobaczyć w Bastei, o wieszaniu na cierpiędze portretów rzezimieszków, szafie stargardzkiej – narzędziu przemyślnych tortur, które również można zobaczyć w Bastei, egzekucjach u zbiegu dróg prowadzących do Pyrzyc i Witkowa, burmistrzu Feldmanie, który osądził i stracił własnego syna, i wielu innych ciekawostkach, dla których warto było wybrać się na ten niezapomniany, wyjątkowy spacer.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Lifestyle
- Stargard coraz bardziej znany