Spotkanie, które odbyło się w sobotnie popołudnie było drugim spotkaniem w ramach projektu prowadzonego przez Przemysława Antczaka z Muzeum Archeologiczno – Historycznego w Stargardzie.
Pierwsze spotkanie odbyło się w 2018 roku na podwórzu i klatce schodowej kamienicy przy ulicy Limanowskiego 26.
Gościem specjalnym spotkania przy ul. Wojska Polskiego była Pani Teresa Kowalik, dla której to podwórze jest szczególnym miejscem. To tutaj zamieszkał ojciec Pani Teresy, kiedy jako stargardzki pionier przyjechał do naszego miasta, oddelegowany do organizowania kolei na Ziemiach Zachodnich. To tutaj, dwa lata po wojnie przyszła na świat, przeżyła swoje dzieciństwo i młodość bohaterka spotkania.
Pani Teresa z myślą o swoich dzieciach i wnukach spisała wspomnienia swojego ojca i w czasie spotkania przeczytała je wszystkim obecnym, barwnie je komentując.
Seweryn Hertmanowski, kolejarz z Poznania został oddelegowany do Stargardu na 3 miesiące. Przyjechał z przekonaniem, że niebawem wróci do domu, rodziny i narzeczonej. Jak opowiadał swojej córce – Miasto było wyludnione. Szukał bezpiecznego mieszkania dla siebie i towarzyszących mu 11 kolegów kolejarzy. Zamieszkali razem, właśnie w tej kamienicy. Kiedy wychodzili do pracy, zawsze jeden zostawał w domu i pilnował dobytku. Kiedy już Pan Seweryn został w Stargardzie sam, cały swój majątek, czyli walizkę i koc, codziennie zabierał z sobą do pracy.
Pan Seweryn Hertmanowski pozostał w Stargardzie i pracował w kolei wąskotorowej do 31.01.1982 roku.
W spotkaniu brali udział sąsiedzi Pani Teresy i jej rodziny, Pani Cichoniowa mieszkająca w kamienicy do dziś oraz towarzysz dziecięcych zabaw Pan Wiesiek.
Pani Teresa wspominała swoje dzieciństwo, sąsiadów, życie w kamienicy. Opowiadała o świniobiciu, kiszeniu kapusty, wysiedzianych przez kwokę, a zakwaterowanych pod kuchennym stołem kurczątkach, balii i sobotnim, rodzinnym kąpaniu, wygładzaniu łóżka kijem od szczotki, czyli o codziennym życiu. Pokazywała wieszak ze sklepu Gustava Ramelow przy dzisiejszej ulicy Łokietka, krzesła „z lagru” ze swojego rodzinnego domu, „buchnięte” ze strychu książki, pisaną staropolszczyzną, niestety bez tytułu i roku wydania książkę o polarnikach i drugą, przyrodniczą z 1932 roku.
Podwórze, które Pani Teresa pamięta ze swojego dzieciństwa wyglądało inaczej. Ogrodzone było parkanem, w którym była brama, pamięta też dwie wiśnie i spękany chodnik prowadzący od drzwi klatek schodowych do bramy. O 6:30 gwizdał pociąg i czuło się dygotanie budynku. Ulubionym miejscem spotkań najmłodszych mieszkańców kamienicy była latarnia. Pani Teresa zdziwiła się, że cokolik wokół niej ma zaledwie kilkanaście centymetrów wysokości, wtedy sięgał ponad dziecięce kolana i wszyscy na nim przysiadali czekając na rówieśników i uzgadniając scenariusz wspólnej zabawy.
Przez całe spotkanie na płocie rozwieszone były tabliczki z nazwiskami pierwszych, powojennych lokatorów kamienicy przy ulicy Wojska Polskiego 108 b-c. Pani Teresa wspominała, że stosunki między sąsiadami kamienicy były prawie rodzinne. Wszyscy mogli na siebie wzajemnie liczyć. Latem siadywali przed domem i opowiadali o swoim życiu w okresie wojny.
Zdejmując kolejne tabliczki z płotu, Pani Teresa opowiadała anegdoty o sąsiadach.
Na przykład tą w której Pan Stefan Zmuda poproszony przez tatę małej Tereski ogolił ją na łyso pozostawiając tylko grzywkę – tak, jak golił swoich synów. Miało to wzmocnić włosy córki. Mama zakładała małej Teresce ogromną kokardę na gumce, żeby było wiadomo, że to dziewczynka.
Albo o Panu Pikulskim, który wracając z pracy, ze Szczecina przespał Stargard i obudził się dopiero na bocznicy w Poznaniu. Zmęczony i „wymiętolony” wszedł do domu, a jego żona załamawszy ręce stwierdziła: „Bolek, tyś nie do poznania!” „Z Poznania, z Poznania.” - miał odpowiedzieć żonie zmęczony wyjątkowo długą drogą do domu Pan Pikulski.
Spotkanie ubarwili muzyką skrzypek Jakub Spławski i Zespół Dice w składzie:
Łukasz Przybylski – gitara akustyczna i śpiew,
Bartosz Izak – gitara akustyczna,
Mateusz Szeremeta – instrumenty perkusyjne.
Pani Leokadia Fengler napisała wiersz, który jest hołdem dla Seweryna Hertmanowskiego i innych stargardzkich pionierów. Wiersz Pani Leokadii okazał się zrymowaną wersją wspomnień Pani Teresy, o ojcu i jego pionierskich doświadczeniach.
W ramach cyklu „Historie opowiedziane dźwiękiem” planowane są jeszcze spotkania w kamienicach przy ulicy Czarnieckiego i Bydgoskiej, a cykl zakończy się spotkaniem na podwórzu nie istniejącej już kamienicy przy ulicy Marii Curie – Skłodowskiej, zamieszkałej przed wojną przez rodzinę Lewinów, której losy po wywiezieniu ze Stargardu udało się ustalić stargardzkim muzealnikom.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Kultura i rozrywka
- ?Żyło się tutaj bardzo fajnie?