Rząd w związku z prowadzoną polityką prorodzinną, planuje wprowadzenie kolejnej dość kontrowersyjnej ustawy. Tym razem będzie o Internecie - i nie chodzi tutaj o sprawy związane z pobieraniem plików, prawami autorskimi czy inwigilacją poprzez to medium. Według założeń najnowszej ustawy, na terenie całego kraju mają następować okresowe blokady dostępu do Internetu.

Jak zapewniają rządzący, ma to na celu polepszenie stosunków międzyludzkich i dbałość o zdrowie obywateli. Według założeń ustawy, na terenie całego kraju i przez wszystkich usługodawców, sieci internetowe mają być blokowane w ustawowe dni wolne od pracy w godzinach 10-18. Wyłączone z tego obowiązku mają być instytucje państwowe, służby, szpitale, a także obiekty handlowe (np. stacje benzynowe, banki) - dotyczyć będzie to także sieci komórkowych (ale tylko w ramach działań wewnętrznych, użytkownikom nie będą mogli zezwalać na transfer danych). Dodatkowo, będzie można składać odpowiednie wnioski o indywidualne wyłączenie z mocy ustawy w przypadku posiadania monitoringu przesyłającego dane za pośrednictwem sieci Internet.

Projekt spotkał się z ogromnym protestem zarówno użytkowników, usługodawców (zwłaszcza sieci komórkowe ze względu na poniesienie możliwych strat) i wszelkich Internetowych mediów. Rząd tłumaczy swoją decyzję, że dzięki takiemu rozwiązaniu nastąpi poprawa nastrojów społecznych, zwiększą się relacje międzyludzkie, a nawet zmniejszy przestępczość Internetowa. Z tym ostatnim argumentem trudno się nie zgodzić, skoro nikt nie będzie miał dostępu do sieci przez całe 8 godzin kilka dni w roku…

Pomysł został gorąco poparty przez kościół i środowiska prorodzinne. Podobno także zainteresowanie wykazały inne kraje Unii Europejskiej, które twierdzą, że są zainteresowane skutkami wprowadzenia takiej ustawy z myślą o jej zastosowaniu u siebie. Niestety, nie podano nazw zainteresowanych krajów.

Trzeba przyznać, że rządzący mają ułańską fantazję i pozostaje tylko wyczekiwać na kolejne ustawy, mówiące obywatelom jak mają żyć.