Najpierw były spływy kajakowe, ale chęć stworzenia prawdziwego gospodarstwa rolnego, które będzie także edukować innych, okazało się świetnym pomysłem. Wiele inicjatyw, warsztatów, a także grudniowy Jarmark Świąteczny to tylko część działalności Agrodolinki.
Rozmawialiśmy z Alicją Ławniczak z gospodarstwa Agrodolinka w Gogolewie.
e-Stargard (e-S): Pani Alicjo, czym jest Agrodolinka?
Alicja Ławniczak (AŁ): Agrodolinka to takie nasze miejsce na tym świecie. Organizujemy tutaj przede wszystkim warsztaty dla dzieci w różnym wieku, od przedszkola po nawet liceum. Organizujemy także imprezy okolicznościowe, urodzinki dla dzieci, imprezy integracyjne itp. Istniejemy już 3 lata, więc jesteśmy dosyć świeżym miejscem.
e-S: Skąd pomysł na to? Czym się zajmowaliście wcześniej?
AŁ: Oprócz naszego gospodarstwa mamy też pole namiotowe w Strachocinie, gdzie organizujemy również spływy kajakowe, imprezy organizacyjne i to właśnie miało być takie nasze drugie miejsce na tego typu spotkania, imprezy. Stąd właśnie ta nasza stodoła, która doskonale się do tego nadaje. Mąż pochodzi ze wsi i chciał dla rodziny odświeżyć to co miał kiedyś, czyli klimat prawdziwego gospodarstwa rolnego – stąd m.in. te wykopki. Stwierdziliśmy, że to ma sens, że spróbujemy, pójdziemy z tym do szkół i to jakoś tak zaskoczyło. Jest zainteresowanie, więc i my rozszerzyliśmy swoją ofertę i np. teraz pragniemy pokazać cztery pory roku na wsi. Żeby dzieci mogły zobaczyć i trochę uczestniczyć w tym co się dzieje o każdej porze roku.
e-S: Jak wygląda Wasz rok?
AŁ: Styczeń i luty to mamy taki trochę techniczny, ogarniamy wszystko, przygotowujemy się na resztę sezonu. Zaczynamy zajęcia w marcu, gdzie np. robimy sianie zbóż czy dzieciaki robią rozsady truskawek w doniczki, które zabierają do domu. W maju i czerwcu mamy sianokosy, gdzie dzieciaki dosłownie lądują na dużym polu i układają sianko. Wśród innych zajęć jest zbieranie kwiatków, z których później robione są mydełka glicerynowe, też je zabierają ze sobą do domu. W czerwcu/lipcu pojawiają się półkolonie i letnie imprezy. Wrzesień i październik to wykopki ziemniaków, a do tego roku także wykopki marchewki. W listopadzie robimy warsztaty stolarskie z odwiedzinami prawdziwej stolarni - budujemy wtedy karmniki dla ptaszków. W grudniu, poza jarmarkiem, mamy tematyczne warsztaty dla dzieci. Dodam też, że mamy stąd bezpośredni dostęp do rzeki, dlatego i stąd możemy organizować spływy kajakowe.
e-S: Czy to już wasz sposób na życie, czy łączycie to z pracą zawodową?
AŁ: Tak, już można uznać, że prawie z tego żyjemy. Jeszcze trochę mamy tutaj do zainwestowania, ale wszystko po kolei. Ja już zawodowo nie pracuję, a mąż jeszcze trochę pracuje w stolarce, robi meble, ale już w ograniczonym zakresie. Przy czym ta jego praca i sama stolarnia, przydaje się też tutaj w gospodarstwie i przy warsztatach z dziećmi.
e-S: Jak frekwencja, jeżeli chodzi o dzieciaki? Skąd pozyskujecie kolejnych odwiedzających?
AŁ: Nie narzekamy na frekwencję, regularnie odwiedzają nas kolejne grupy. Głównie wszystko rozchodzi się pocztą pantoflową, która jest chyba najskuteczniejsza. Jesteśmy obecni na Facebooku, no i zdarzyło nam się jeden raz wysłać ofertę papierową do szkół, akurat na początku tego roku. Do tego nauczycielom przekazujemy broszury reklamowe, bo to często z ich inicjatywy organizowane są dla uczniów zajęcia poza szkołą.
e-S: Wasz Jarmark Świąteczny wygląda dość sielsko, ale klimatycznie.
AŁ: Jarmark Świąteczny robimy z wieloma zaprzyjaźnionymi osobami, które widać, że uwielbiają się na podobnych jarmarkach i festynach wystawiać. Trochę tej pracy przy nim jest i jest to praca od rana do wieczora, dużo czasu na świeżym powietrzu, ale sprawia ogromną satysfakcję. Robimy po swojemu, nie mamy nad sobą szefa, ale jak widać po liczbie odwiedzających, chyba robimy to dobrze.
e-S: Kto się pojawił na Waszym Jarmarku?
AŁ: Jeżeli chodzi o wystawców, to są wśród nich osoby, z którymi współpracujemy na bieżąco. Są to Miody Marianowo, Pracownia Smaków 25 Metrów oraz Dominika Tęcza, która wystawia się z własnymi przetworami. Do tego w tym roku pojawiło się stoisko z maskotkami ręcznie tworzonymi, a także Koło Gospodyń z Chociwla – oni mają u siebie m.in. czapki czy różne ozdóbki. My chcieliśmy zrobić taki trochę inny Jarmark niż te z centrów miast. Coś dla ludzi w bardziej kameralnej atmosferze, a nie ze względu wyłącznie przez pryzmat zarabiania, dlatego też nie pobieraliśmy opłat od wystawców.
AGRODOLINKA I PRZYJACIELE cz.1
e-S: Skąd Miody Marianowo się tutaj wzięły?
Małgorzata Sanocka z pasieki Miody Marianowo (MM): To trzeba by się trochę cofnąć w czasie, do pewnych dożynek przy plaży w Marianowie, na których padł pomysł, by coś wspólnie stworzyć. To było chyba 4 lata temu. Robiliśmy trzykrotnie wspólnie majówkę, dwukrotnie byliśmy w Barzkowicach, no teraz na Boże Narodzenie drugi raz Jarmark Świąteczny. No i tak sobie już od kilku lat współpracujemy.
e-S: Jak perspektywy na przyszłość?
MM: Też planujemy warsztaty w naszej pasiecie. Będzie zwiedzanie, pokażemy ul od środka, jak się u nas pracuje, jakiś poczęstunek dla dzieciaków. Ogólnie, żeby miło spędzić czas.