„Mamy wspaniałe plany na przyszłość. Razem tworzymy grupę, która wiele potrafi” - mówi Piotr Krzystek, jeden z liderów Koalicji Samorządowej. Dotychczasowego prezydenta Szczecina popiera „Polska 2050” i PO. O tym, jak widzi przyszłość stolicy naszego województwa, dlaczego po raz kolejny zdecydował się na start w wyborach i skąd pomysł na hasło wyborcze „Piotr Krzystek, sprawdzony prezydent, codziennie lepszy Szczecin” rozmawia z Beatą Łaptutą.
B.Ł - Dlaczego sprawdzony prezydent ma być lepszy od kogoś nowego? Chyba nie na zasadzie „lepszy znany wróg”?
P.K - Oczywiście, że nie (śmiech). Sprawdzony oznacza, że posiada bogate doświadczenie i do wielu tematów podchodzi z pokorą. Zna też wartość dialogu. Funkcja prezydenta uczy współpracy, bo każdego dnia trzeba rozwiązywać jakieś problemy. W grę wchodzą różni ludzie i różne emocje. Trzeba nauczyć się z nimi dobrze radzić. Praca w samorządzie uczy współpracy z wieloma środowiskami.
B.Ł - Czy „sprawdzony” nie oznacza również, że od lat tkwi w układach z tymi samymi ludźmi? Od 17 lat pracuje Pan w samorządzie. Zna Pan wszystkich…
P.K - Osoby bardzo krytyczne faktycznie formułują takie zarzuty, wiem o tym. Jednak dla mnie liczy się przede wszystkim głos wyborców. Trudno mówić o układach, czy niezdrowych relacjach w gminie, która liczy blisko 400 tysięcy mieszkańców. Działania samorządu podlegają kontroli setek tysięcy osób, bo żeby zostać prezydentem dużego miasta, trzeba zebrać 100 tysięcy zdecydowanych wyborców.
B.Ł - Jakie plany na poprawę życia szczecinian ma Piotr Krzystek?
P.K - Przede wszystkim wykorzystywanie funduszy unijnych, które są potrzebne do rozwiązania problemów, które przed nami. Mam tu na myśli choćby komunikację tramwajową, czy też wybudowanie mostu Kłodnego, który połączy Podzamcze z Wyspą Grodzką. Najważniejsze jednak jest dla mnie zbudowanie dobrych relacji z mieszkańcami. Chciałbym, żeby w swoim mieście czuli się naprawdę dobrze. Do tej pory udało nam się stworzyć wiele nowych miejsc, które mają im służyć, kilka udało się wyremontować. Teraz te wszystkie udogodnienia powinny sprawiać im przyjemność. Taka jest rola prezydenta. Szczecinianie powinni czuć się współgospodarzami swojego miasta. Chciałbym też, żeby wiedzieli, że mogą liczyć na pomoc i wsparcie władz miasta. Powinni mieć świadomość, że dbamy o edukację, pomoc społeczną i ochronę zdrowia. Ważne są dla nas lokalne tematy, każde osiedle i dzielnica. To dla nich właśnie pracuje cały sztab urzędników i administracji. Ja jestem tylko koordynatorem tych działań.
B.Ł - Co uznaje Pan za swój największy sukces?
P.K - Kiedy obejmowałem urząd, z badań wynikało, że mieszkańcy nie są zadowoleni z życia w Szczecinie. Przeważały negatywne opinie na temat miasta. Teraz to się zmieniło. Szczecinianie zaczęli pochlebnie wypowiadać się na temat swojej małej ojczyzny. To jest dla mnie największy sukces i satysfakcja. Z dumą obserwuję, jak procent zadowolenia mieszkańców miasta rośnie. Udało nam się również wdrożyć w życie inwestycje, które wydawały się być nie do zrealizowania. Myślę tu o budowie stadionu i aquaparku. Podobnie trudnym tematem była kwestia transportu i przeprawy tramwajem przez Odrę. Połączenie prawego brzegu z lewym wydawało się być niemożliwym. Teraz jesteśmy na najlepszej drodze, żeby zrealizować to przedsięwzięcie. Uznaję to za kolejny sukces.
B.Ł - Największa porażka prezydenta Szczecina?
P.K - Zdecydowanie fakt, że wszystkie działania trwają za długo. Zawsze mam takie poczucie, że mogliśmy pewne rzeczy zrobić albo szybciej, albo lepiej. Nie przypominam jednak sobie tematu, który mógłbym uznać za absolutną katastrofę. Bilans swoich czterech kadencji oceniam raczej pozytywnie.
B.Ł - Czy Stargard i Szczecin łączy szorstka przyjaźń? Czy nadal jesteśmy sypialnią stolicy województwa? Czy stargardzianie, którzy chcą robić karierę zawodową, wciąż muszą dojeżdżać do dużego miasta?
P.K - Najważniejsza jest umiejętność układania poprawnych relacji między naszymi miastami. Uważam, że całkiem dobrze radzimy sobie w tym zakresie. Współpracujemy w obszarach oświaty, gospodarki odpadami i w przestrzeni komunikacji. Za chwilę ruszą pierwsze, dodatkowe pociągi w ramach pilotażu Szczecińskiej Kolei Metropolitalnej. Wspieraliśmy się również przy dużych projektach inwestycyjnych, takich, jak choćby organizacja parku przemysłowego w Stargardzie. Większe ośrodki miejskie mają swoje blask i cienie. To, jak i gdzie chcemy żyć, jest kwestią wyboru. Jeśli zależy nam na funkcjonowaniu w domowej atmosferze i bez codziennego stania w korkach to wybieramy mniejsze miasto. Jeśli jest nam to obojętne, to przenosimy się do dużej aglomeracji z większymi możliwościami. Uważam, że nie powinniśmy naszych miast stawiać w kontrze. Takie podejście oznaczałoby, że funkcjonowanie w Pyrzycach, czy Przelewicach jest skazane na porażkę, a to przecież nieprawda.
B.Ł - Czy Stargard rywalizuje ze Szczecinem?
P.K - O rywalizacji moglibyśmy mówić, gdyby nasze miasta były zbliżone co do wielkości. Łatwiej na pewno jest konkurować Bydgoszczy z Toruniem, niż Szczecinowi z jakimkolwiek innym miastem w regionie. Liczba ludności danego miasta ma tutaj kluczowe znaczenie. Szczecin to ponad 400 tysięcy mieszkańców. Stargard ma ich około 70 tysięcy. To bardzo duża dysproporcja. Rolą samorządowców jest jak najlepsza współpraca między naszymi ośrodkami. Dzięki coraz lepszej komunikacji nie ma problemów z dojazdem do Szczecina, czy Stargardu. Każdy może wybrać, gdzie chce pracować i żyć. Daleki jestem od budowania schematu konkurencyjności naszych miast. Jesteśmy ze sobą powiązani i powinniśmy się wzajemnie wspierać. Tak widzę naszą przyszłość. Konkurencję zostawmy stargardzkiej i szczecińskiej drużynie koszykówki, bo pole sportowe jest najlepsze do rywalizacji (śmiech).