Biało-Bordowi przegrali 81:93. To był zdecydowanie najsłabszy mecz w wykonaniu PGE Spójni Stargard od momentu grudniowej przebudowy. - Na pewno bardzo słaby występ z naszej strony. Poprzednie mecze graliśmy o niebo lepiej. Tuż przed meczem jadąc tutaj, dowiedzieliśmy się, że paru zawodników Kinga nie zagra. Nieco nam to pokrzyżowało szyki, bo jednak szykowaliśmy się na pełny zestaw - zaznaczył na pomeczowej konferencji prasowej Kacper Młynarski.
- Żadne oczywiście to usprawiedliwienie, ale grało nam się bardzo niewygodnie. Fatalny dzień strzelecko. Daliśmy się na początku otworzyć Davisowi. Ten mecz kompletnie nam nie wyszedł. Gramy w niedzielę w Dąbrowie Górniczej i mam nadzieję, że tam wygramy, bo żeby nam te play-offy zaraz nie uciekły - ostrzegł koszykarz, który w poniedziałkowym spotkaniu zdobył tylko trzy punkty (1/9 z gry).
Przed derbami wydawało się, że lepszej szansy na zwycięstwo nie będzie. Okazało się jednak, że to nie był nawet mecz, w którym PGE Spójnia była blisko sukcesu. Zdecydowanie mniej zabrakło na inaugurację sezonu (porażka 79:85 po dogrywce). Dlaczego bez względu na okoliczności w derbach stargardzianie prezentują się zawsze słabiej niż w innych meczach?
- W przedmeczowych wywiadach podkreślałem, że to dla kibiców bardziej są derby, wyjątkowy mecz. My szykujemy się, jak do każdego spotkania. Tu nie ma wielkiego czasu żeby się przygotowywać. Po prostu kompletnie nam ten mecz nie wyszedł. Daliśmy, co mieliśmy. To nie wystarczyło. Zdecydowanie zasłużona wygrana zespołu ze Szczecina - przyznał Kacper Młynarski.
Może jednak właśnie to jest przyczyną porażki? Rywale zmobilizowali się podwójnie - dlatego, że to derby oraz ze względu na swoje problemy z kontuzjami. Tymczasem PGE Spójnia zagrała w najsilniejszym składzie.
Materiał sponsorowany