- Spotkanie bardzo ważne. Przegraliśmy we frajerski sposób. Mając wynik 2:1 w ostatnich minutach, trzeba tylko nie zrobić błędu w obronie. Zrobiliśmy dwa takie błędy, które kosztowały nas dwie bramki. Wygrany mecz przegrywamy na własne życzenie - powiedział szkoleniowiec Błękitnych Stargard. Przypomnijmy, że prowadzony przez niego zespół przegrał 2:3 z Olimpią Grudziądz.
- Nigdy bym się nie spodziewał, że prowadząc 2:1, jeszcze dochodzimy do sytuacji bramkowych, w obronie nieźle to wygląda i strzelamy sobie dwie bramki. Wyrzut z autu, piłka się odbija, czekamy na wyjście bramkarza. Bramkarz nie wychodzi. Obrońca patrzy na bramkarza i chłopak z dwóch metrów zdobywa bramkę. To boli - dodał Adam Topolski.
Zanosiło się na czwarty remis z rzędu i trzecią stratę punktów w końcówce. Goście musieli jednak wygrać i decydującego gola zdobyli bezpośrednio z rzutu wolnego. - Nie możemy dopuścić do tego, co się stało w doliczonym czasie. Jak się nie umie wygrać, to trzeba zremisować. Nie potrafiliśmy nawet uszanować tego remisu. To jest bardzo duży ból dla mnie, jako trenera. Myślę, że również zawodnicy są podłamani, ale takich błędów nie wolno robić - nie ukrywał doświadczony trener.
Nie popisała się stargardzka defensywa, ale również bramkarz, Tobiasz Weinzettel. Golkiper, który przyszedł przed rundą wiosenną, miał być dużym wzmocnieniem, ale na razie tak nie jest. Na tej pozycji trenerzy mają problem i nie jest to kłopot bogactwa.
- Wstawia się zawodników najlepszych, jakich się ma. Bramkarz pobronił dobrze w meczu wyjazdowym. Dzisiaj rzeczywiście bramki, które wpuścił nie wolno wpuszczać na poziomie II-ligowym - tłumaczył Adam Topolski.
Co dalej? Już we wtorek 11 maja (początek o 16:00) zaległy mecz Błękitnych z GKS-em Katowice. Jeszcze przed tym spotkaniem jeżeli w niedzielę Olimpia Elbląg wygra ze Zniczem, stargardzianie mogą spaść na ostatnią pozycję w tabeli. W zaległym starciu na pewno faworytem nie będą, ale bardzo potrzebują punktów. Nie wszystkie sobotnie mecze ułożyły się po myśli Błękitnych. Lech II wygrał w pojedynku rezerw ze Śląskiem Wrocław 1:0. Nadzieją nawet przy remisie była porażka Bytovii ze Stalą Rzeszów jednak wynik osiągnięty z Olimpią Grudziądz nie pozostawił wątpliwości i zepchnął Błękitnych do strefy spadkowej.
- Mogliśmy się przybliżyć do utrzymania. Przegrywając, w taki sposób to może się czkawką odbić. Nawet trzy remisy w poprzednich spotkaniach nie dawały tyle, co zwycięstwo nad Olimpią. Mieliśmy to zwycięstwo w ręce. Nikt nam nie zabierał. Błędy takie dziecinada. Nie mogę uwierzyć, że w taki sposób przegraliśmy, ale stało się. Na pewno się nie poddamy. Mamy sześć spotkań do końca. Jest duże zamieszanie, ale jak nie umiemy z Olimpią Grudziądz wygrać to z GKS-em będzie jeszcze trudniej - ocenił Adam Topolski. W innym nastroju był oczywiście szkoleniowiec Olimpii.
- Jestem trenerem, który lubi czasem obejrzeć dobry film, ale strasznie nie lubię horrorów. Dzisiaj musiałem go obejrzeć. Wielki szacunek dla moich zawodników, że mieli do końca wiarę. Naprawdę bardzo ciężki mecz. To boisko nie pozwalało grać w piłkę. Kapitalne dwa strzały, dwie akcje. Nam nic nie chciało wpaść. Słupek, poprzeczka. Na początku meczu wiele sytuacji. Determinacja, cierpliwość i gra do końca zaowocowały. Podsumowując to spotkanie: prawdziwy facet ważne, jak kończy, a nie jak zaczyna. Cieszą trzy punkty i gramy dalej, bo to jest pierwszy krok do celu, jaki dla Grudziądza chcemy zrobić - podsumował Zbigniew Smółka.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- Błękitni - Olimpia: Przegraliśmy we frajerski sposób. To jest bardzo duży ból dla mnie (komentarze)