- Uważam, że mecz walki, ale ze wskazaniem na nas. Byliśmy bardziej zdeterminowani, aby ten mecz wygrać. Cechy wolicjonalne były po naszej stronie. Dużo pojedynków jeden na jeden wygrywaliśmy w obronie. W pierwszej połowie absolutnie nie daliśmy nadziei na bramkę Śląska. W drugiej połowie była jedna sytuacja, gdzie zawodnik Śląska oddał strzał i Tobiasz musiał interweniować. W obronie nieźle to wyglądało. Byłem skory powiedzieć, że zdobędziemy punkt, ale w stosunku 0:0 - zaznaczył trener Błękitnych Stargard.
Jego drużyna ostatecznie zremisowała ze Śląskiem Wrocław, ale 1:1. W 65. minucie Michał Cywiński trafił w poprzeczkę. Kilkanaście minut później kapitan otworzył wynik efektownym trafieniem z rzutu rożnego. Rywale jednak zdołali wyrównać.
- Udało się strzelić po stałym fragmencie gry. Ładny gol Michała Cywińskiego. Nasza nieuwaga również przy rzucie rożnym. Ten element musimy poprawić. Szkoda trzech punktów, ale szanujemy punkt tak samo, jak zespół Śląska. Z tego punktu trzeba być zadowolonym i powalczyć o trzy punkty z Kaliszem - analizował Tomasz Grzegorczyk.
Trenera pytaliśmy, czy był zadowolony z gry, skoro długo nie decydował się na korekty w składzie? - Nie wiem, czy można było być super zadowolonym z gry zespołu. Były elementy, które funkcjonowały i elementy, które nie funkcjonowały. Pierwsze 15 minut dużo było chaosu. Każdy próbował narzucić grę pod swoje dyktando. U nas też był problem ze środkiem pomocy. Akurat z tego elementu mogliśmy być niezadowoleni, ale później chłopacy się rozegrali - ocenił szkoleniowiec Błękitnych Stargard.
W podstawowej jedenastce wyszło czterech nowych zawodników. Jak zdaniem trenera wypadli piłkarze pozyskani w zimowym okienku?
- Jednym z wyróżniających się zawodników był Janek Andrzejewski. Nie kombinował. Grał prostą piłkę. Walczył i wygrywał pojedynki. Szkoda straconej bramki, bo Tobiasz Weinzettel był pewnym elementem naszej układanki. Od tyłu kierował naszą grą obronną. W końcu słyszałem swojego bramkarza na boisku i blok obronny stawał się przez to aktywniejszy. Daniel Wajsak ma jeszcze plusy i minusy, jeżeli chodzi o wyprowadzenie piłki, ale w miarę to wyglądało. Adrian Kwiatkowski próbował kreować grę, ale po Adrianie jeszcze więcej oczekujemy - ocenił Tomasz Grzegorczyk.
Kwadrans przed końcem przy bezbramkowym remisie na boisku pojawił się Bartłomiej Mruk. Obrońca zmienił pomocnika Błażeja Starzyckiego. Ta zmiana mogła zdziwić, a do tego młody piłkarz wypożyczony z Pogoni Szczecin nie był pewny w swoich interwencjach. Z jednej strony trudno się dziwić, bo dołączył do drużyny kilka dni temu. Skąd jednak pomysł na taką roszadę w składzie? Okazuje się, że wpływ na to miały przepisy.
- Trzeba wziąć pod uwagę, że dwóch młodzieżowców musi grać na boisku. Błażej Starzycki nie był dobrze dysponowany w tym meczu. Bartosz Boniecki jest kontuzjowany i mając w obwodzie tylko defensywnych młodzieżowców, zdecydowaliśmy się na taką zmianę. Za szybko go oceniać po pierwszym meczu. Chłopak już zadebiutował w Ekstraklasie. Życzyłbym każdemu chłopakowi w jego wieku, żeby w Ekstraklasie zadebiutował. Nikt tam za darmo miejsca nie daje. To, że był zaplątany w bramkę, to są błędy indywidualne, które kosztują - podsumował Tomasz Grzegorczyk.
Niedzielny mecz skomentował też trener Śląska II Wrocław. - Nie powiem nic odkrywczego, że warunki były trudne. Koniec zimy, początek wiosny. Wydaje mi się, że nie najgorsze widowisko biorąc pod uwagę, w jakich warunkach zespoły grały. Dużo walki, takich rzeczy związanych z wolicjonalnymi cechami, zbieraniem drugich piłek, cwaniactwem, wywalczaniem stałych fragmentów gry. Kilka ciekawych akcji, z których mogły paść bramki. Na koniec okazało się, że padły po stałych fragmentach. Szanujemy ten moim zdaniem sprawiedliwy remis - powiedział Piotr Jawny.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- Błękitni - Śląsk II: W końcu słyszałem swojego bramkarza na boisku (komentarze)