Materiał sponsorowany
Krzysztof Kapuściński: Powiem szczerze, że przez długi czas trochę się zaniedbałem i nie robiłem nic, ale od czerwca tamtego roku się zawziąłem. Obecnie codziennie biegam, albo chodzę na siłownię.
Małżonka dalej biega?
- Moja żona biega i ćwiczy jeszcze więcej niż ja. W międzyczasie przebiegła cztery maratony i jeden półmaraton. To jest takie wyzwanie, które nie wiem, czy mi się uda, ale chciałbym przebiec maraton.
Przełomowe dla pana mecze? Puchar Polski, Cracovia, Lech?
- Nie, dla mnie przełomowy był mecz z Wartą Poznań u siebie. Nigdy tak się nie cieszyłem, jak podczas tego meczu. To było spotkanie, które dawało nam pierwsze utrzymanie w II lidze. Wygraliśmy wtedy 4:0. Nigdy się tak nie cieszyłem. Nawet po meczu z Lechem. Nikt nam nie dawał szans na to, że się utrzymamy w tej zreorganizowanej II lidze. Byliśmy nowicjuszami i wszyscy nas skazali na pożarcie, a my wtedy skończyliśmy sezon na czwartym miejscu. Meczu z Wartą nie zapomnę. Pamiętam każdą bramkę. Niesamowite emocje.
Oddziela pan całkowicie sferę prywatną od zawodowej? Krzysztof Kapuściński na ławce i w domu to zupełnie inne osoby? Kiedy ta granica ginie?
- Zawsze jest tak, że w dniu meczu żona wie, że ze mną już od samego początku nie ma kontaktu. Wtedy staram się robić jakieś rzeczy fizyczne pod domem. Cieszę się, jak muszę porąbać drzewo i fizycznie się wyładować. Może być siłownia, bieg, rower żeby nie myśleć i wyłączyć się. Po meczu już raczej schowany w kotłowni analizuję. Nie ukrywam, że bardzo emocjonalnie podchodzę do pojedynków i do tego wszystkiego, co dzieje się w Błękitnych. Po meczu przez dwie godziny też jestem gdzieś indziej. Dopiero po jakimś czasie schodzi to ze mnie. Siedzę jeszcze w Internecie. Sprawdzam wszystkie wyniki. Analizuję ligę. Trwa to dwie godziny.
Komentarze też pan czyta?
- Nie czytam w ogóle. Nie mam Facebooka. Kiedyś miałem przez pół roku i żałowałem, bo nie jest mi to potrzebne.
Kto w domu jest kapitanem? Podział obowiązków, równouprawnienie?
- Na pewno podział obowiązków i równouprawnienie. Żona bardziej dba o ciepło domowe, edukację syna, bo jest mądrzejsza ode mnie. Zmywam też naczynia, gotuję, odkurzam. Nie mam z tym problemu.
Jaką kuchnię pan lubi?
- Bardzo lubię robić sałatki. Lubimy jeść warzywa i różne kombinacje Mozarella, Feta.
Staracie się zdrowo odżywiać?
- Tak. Ja od jakiegoś czasu mocniej zacząłem o to dbać. Żona od dłuższego czasu nie je mięsa. Nasza kuchnia jest mocno urozmaicona. Ja też staram się jeść coraz mniej mięsa.
Pana popisowe danie?
- Od lat robię bardzo dobre Spaghetti i bardzo smakuje to mojemu synkowi.
Jak spędza pan wakacje?
- Od 2009 roku do tych wakacji nigdzie z żoną nie byliśmy. Dopiero w tym roku wyjechaliśmy w góry. Bardzo lubimy Zakopane i spędzać wolny czas chodząc po górach. Praktycznie weszliśmy na wszystkie szczyty nie licząc Rys, ale tam na pewno nie wejdę, bo mam lęk wysokości.
Gdy zdarzają się wolne weekendy wyjeżdżacie gdzieś?
- Nawet po meczu można gdzieś wyjechać. Bardzo lubimy chodzić do kina i spotykamy się ze znajomymi. Uwielbiam jeździć do rodziców i Borne Sulinowo. Odpoczywam tam najlepiej nad jeziorem jeżdżąc na rowerze. To jest taka enklawa dla mnie i miejsce, gdzie potrafię się wyciszyć.
Co lubi pan w kinie?
- Generalnie lubię polską muzykę i polskie kino. Lubię komedie. Polskie kino, które ostatnio jest trochę na topie.
Czego pan słucha?
- Lubię bardzo polski rok. Na tym się wychowałem i tego słucham. Ira, Hey, T.Love, Manam.
Najważniejsze cechy sportowca?
- Determinacja w dążeniu do celu, wytrwałość, charyzma, pracowitość, mądrość życiowa.
Lubi pan robić rodzinie prezenty? Imieniny, urodziny, Dzień Kobiet i tego typu okazje?
- Żona na pewno dba o to lepiej niż ja. Ma zawsze prezent dla syna i dla mnie. Bardziej wolę zabrać żonę do kina, restauracji. Wolałbym żeby to ona wybrała sobie prezent, bo mogę nie trafić.
Wracamy do piłki i do sportu. Komu pan kibicuje? Kogo pan ogląda w TV w wolnej chwili?
- Oglądam z reguły Barcelonę i Real, bo zawsze jestem za Barceloną i przeciwko Realowi. A moja żona i syn są za Realem.
Trener, na którym się pan wzoruje?
- Bardzo lubię Guardiolę. Też jest impulsywny. Targają nim emocje, jak mną. Każdy, kto mnie obserwuje widzi, że nie stoję i nie siedzę tylko gram z nimi.
Guardiola również ze względu na styl gry? Jest jeszcze wielu trenerów reagujących emocjonalnie.
- Styl gry Barcelony niewielu się podoba, bo u mnie w szatni wszyscy wolą angielskie granie. Większość jest za Realem to też nie mam łatwo. Moja drużyna gra raczej techniczną piłkę. To jest często nasz problem, bo mamy kłopot z równowagą pomiędzy obroną a atakiem. Raczej jesteśmy ofensywni.
Zainteresowanie innymi dyscyplinami?
- Uwielbiam skoki narciarskie. Kamil Stoch, a wcześniej Adam Małysz. Chyba wszyscy tym żyliśmy. Generalnie lubię sport. Oglądam NBA. Lubię dobry mecz piłkarski.
Trener Krzysztof Koziorowicz mówił, że przychodzi na mecze Błękitnych. Pan mu się „odwdzięcza” chodząc na Spójnię?
- Tak, moja żona jest stargardzianką i ona jest takim prawdziwym kibicem koszykówki. Zawsze chodziła na Błękitnych, ale na koszykówkę też. Dobrze życzę chłopakom. Zwłaszcza dobrze życzę trenerowi Koziorowiczowi, bo jest to człowiek, który dużo osiągnął. Jako trener jest znaną osobą w Polsce. To też dobrze dla Spójni, że może mieć takiego człowieka przy sobie, bo tak naprawdę duża jego zasługa, że ta drużyna tak dobrze gra.
Wywiad przeprowadzili Dariusz Górski i Patryk Neumann.