Materiał sponsorowany
Oddziela pan całkowicie sferę prywatną od zawodowej? Krzysztof Koziorowicz na parkiecie i w domu to zupełnie inne osoby?
- Ciężko mi to oddzielić. Przenosi się to niestety trochę do domu, ale moja żona docenia to, że jestem na miejscu, nie jest zazdrosna o koszykówkę...
Rozmawia pan z zawodnikami na tematy pozakoszykarskie?
- Zdarza się. Wchodzimy na tematy prywatne. Wiadomo, że mają rodziny, dzieci, rodziców, swoje sprawy i czasami problemy. Zawodnicy wiedzą, że mogą liczyć na moją uwagę i wsparcie.
Długo pan przeżywa mecz?
- Nerwy trzymają mnie najwyżej kilka minut po meczu. Na konferencję prasową przychodzę już spokojny, niezależnie od tego, co się wydarzy. Nawet po porażce z KK Warszawa. Na tym to polega, żeby szybko wracać do rzeczywistości i zajmować się już kolejnym meczem.
Czyli nie ma pan większych problemów z nadmiarem adrenaliny?
- Wiem, że jestem bardzo emocjonalny gdy prowadzę zespół, natomiast uspokajam się szybko, chociaż poziomu adrenaliny specjalnie nie badam...
Kto w domu jest kapitanem?
- Żona zdecydowanie. Zdarza się jednak, że ja przejmuję dowodzenie.
Jak lubi pan spędzać czas wolny?
- Jeździmy z żoną regularnie do kina, czasem do teatru. Seans w kinie to jednak inne wrażenia związane z percepcją filmu. Lubimy to.
Kto wybiera filmy? Pan czy małżonka?
- Ja najczęściej. Nie jestem ekspertem filmowym, ale jadę żeby się odstresować i odpocząć. Lubię filmy lekkie, łatwe i przyjemne. Od czasu do czasu jeździmy do teatru. Na lekturę, choć żałuję, nie wystarcza mi już czasu.
Na inne mecze też pan jeździ ?
- Czasem wybiorę się do Szczecina na mecz zespołu King Wilki Morskie, bo to jednak ekstraklasa, a poza tym wciąż mam sentyment...
A jak jest z innymi dyscyplinami sportu? Co pana interesuje?
- Piłka nożna, siatkówka, koszykówka, ale także wszystkie dyscypliny, w których Polacy odnoszą sukcesy. Osobne zainteresowanie to tenis, przede wszystkim męski, bo grają lepiej i mniej krzyczą...
Muzyka?
- Z sentymentem wspominam stare Czerwone Gitary. Bardzo lubię Lady Pank. A z klasyki rocka - zespoły Queen i U2.
Jaką kuchnię pan lubi?
- Zdecydowanie tradycyjną polską. Lubię zjeść kawał chleba wiejskiego ze smalcem i ogórkami kiszonymi. Na przystawki tatary. Spożywam sporo ryb.
Pana popisowe danie?
- Żurek zdecydowanie. To mi wychodzi najbardziej, z tego słynę w rodzinie i wśród znajomych.
Jak dba pan o kondycję? Wystarczy to, co robi pan na treningach, czy coś więcej?
- Lubię grać w tenisa. Czasem jeżdżę rowerem, ale ostatnio bardzo niesystematycznie.
Czym Krzysztof zajmuje się w domu? Zmieni żarówkę, zlew naprawi?
- Podstawowe rzeczy tak, ale generalnie do roboty typu elektryka, hydraulika wzywam fachowców. W ogrodzie lubię spacerować i ewentualnie, pod przymusem, skosić trawę...
W wakacje aktywny wypoczynek? Jakieś ulubione miejsca?
- Jeździmy w grupie zaprzyjaźnionych osób. W Polsce odwiedzamy Szklarską Porębę, Karpacz, Nałęczów. Lubimy okolice Lublina, Łańcuta, z wyłączeniem hal sportowych.... Nad morze robimy eskapady do Pobierowa. Bardzo przyjemnie wspominam pobyt w Czarnogórze w miejscowości Petrovac. Odpoczywam w ruchu, zwiedzając i przenosząc się z miejsca na miejsce.
Dziękujemy za rozmowę.
Wywiad przeprowadzili: Dariusz Górski i Patryk Neumann
P.S. Pierwsza część - tutaj
- Ciężko mi to oddzielić. Przenosi się to niestety trochę do domu, ale moja żona docenia to, że jestem na miejscu, nie jest zazdrosna o koszykówkę...
Rozmawia pan z zawodnikami na tematy pozakoszykarskie?
- Zdarza się. Wchodzimy na tematy prywatne. Wiadomo, że mają rodziny, dzieci, rodziców, swoje sprawy i czasami problemy. Zawodnicy wiedzą, że mogą liczyć na moją uwagę i wsparcie.
Długo pan przeżywa mecz?
- Nerwy trzymają mnie najwyżej kilka minut po meczu. Na konferencję prasową przychodzę już spokojny, niezależnie od tego, co się wydarzy. Nawet po porażce z KK Warszawa. Na tym to polega, żeby szybko wracać do rzeczywistości i zajmować się już kolejnym meczem.
Czyli nie ma pan większych problemów z nadmiarem adrenaliny?
- Wiem, że jestem bardzo emocjonalny gdy prowadzę zespół, natomiast uspokajam się szybko, chociaż poziomu adrenaliny specjalnie nie badam...
Kto w domu jest kapitanem?
- Żona zdecydowanie. Zdarza się jednak, że ja przejmuję dowodzenie.
Jak lubi pan spędzać czas wolny?
- Jeździmy z żoną regularnie do kina, czasem do teatru. Seans w kinie to jednak inne wrażenia związane z percepcją filmu. Lubimy to.
Kto wybiera filmy? Pan czy małżonka?
- Ja najczęściej. Nie jestem ekspertem filmowym, ale jadę żeby się odstresować i odpocząć. Lubię filmy lekkie, łatwe i przyjemne. Od czasu do czasu jeździmy do teatru. Na lekturę, choć żałuję, nie wystarcza mi już czasu.
Na inne mecze też pan jeździ ?
- Czasem wybiorę się do Szczecina na mecz zespołu King Wilki Morskie, bo to jednak ekstraklasa, a poza tym wciąż mam sentyment...
A jak jest z innymi dyscyplinami sportu? Co pana interesuje?
- Piłka nożna, siatkówka, koszykówka, ale także wszystkie dyscypliny, w których Polacy odnoszą sukcesy. Osobne zainteresowanie to tenis, przede wszystkim męski, bo grają lepiej i mniej krzyczą...
Muzyka?
- Z sentymentem wspominam stare Czerwone Gitary. Bardzo lubię Lady Pank. A z klasyki rocka - zespoły Queen i U2.
Jaką kuchnię pan lubi?
- Zdecydowanie tradycyjną polską. Lubię zjeść kawał chleba wiejskiego ze smalcem i ogórkami kiszonymi. Na przystawki tatary. Spożywam sporo ryb.
Pana popisowe danie?
- Żurek zdecydowanie. To mi wychodzi najbardziej, z tego słynę w rodzinie i wśród znajomych.
Jak dba pan o kondycję? Wystarczy to, co robi pan na treningach, czy coś więcej?
- Lubię grać w tenisa. Czasem jeżdżę rowerem, ale ostatnio bardzo niesystematycznie.
Czym Krzysztof zajmuje się w domu? Zmieni żarówkę, zlew naprawi?
- Podstawowe rzeczy tak, ale generalnie do roboty typu elektryka, hydraulika wzywam fachowców. W ogrodzie lubię spacerować i ewentualnie, pod przymusem, skosić trawę...
W wakacje aktywny wypoczynek? Jakieś ulubione miejsca?
- Jeździmy w grupie zaprzyjaźnionych osób. W Polsce odwiedzamy Szklarską Porębę, Karpacz, Nałęczów. Lubimy okolice Lublina, Łańcuta, z wyłączeniem hal sportowych.... Nad morze robimy eskapady do Pobierowa. Bardzo przyjemnie wspominam pobyt w Czarnogórze w miejscowości Petrovac. Odpoczywam w ruchu, zwiedzając i przenosząc się z miejsca na miejsce.
Dziękujemy za rozmowę.
Wywiad przeprowadzili: Dariusz Górski i Patryk Neumann
P.S. Pierwsza część - tutaj