Klimat głębokiego PRL-u, zagadkowy scenariusz na bazie prawdziwej historii i gromadka dobrych aktorów – Haniszewski, Jakub, Kulesza czy Adamczyk. Odpowiedzialność za połączenie tych elementów i zrobienie dobrego polskiego filmu wziął Maciej Pieprzyca. Dobrego, bo wciąga, intryguje, zadziwia, a czasem przeraża. Film „Jestem mordercą” to polski thriller psychologiczny, wykonany w staranny i przemyślany sposób. Oglądając go, ani przez moment nie miałem ochoty na przerwę.
Film Jestem mordercą
Film opowiada historię „wampira z Zagłębia”, czyli mordercy działającego na Śląsku za czasów Polski Ludowej. Dokonał on kilkunastu zabójstw wyłącznie na kobietach, a ówczesne władze za punkt honoru przyjęły złapanie tego zwyrodnialca. Do dzisiaj nie potwierdzono, czy faktycznie złapany i skazany mężczyzna był tym właśnie człowiekiem. Jedna z wersji mówi, że prawdziwy „wampir” popełnił samobójstwo, wcześniej wysyłając anonimowy list z informacją, że już kończy zabijanie, ale nikt go i tak nie złapie. Prawdy być może nigdy się nie dowiemy…
Wracając do filmu, z jednej strony mamy obraz prezentujący poszukiwania przestępcy, gdzie policjanci starają się wykorzystać nowoczesne metody śledcze (jak na tamte czasy), a później trwa walka o znalezienie dowodów i skazanie zatrzymanego przez sąd w „niezależnym” procesie. Jednak do samego końca nic tam nie jest pewne.
Z drugiej zaś strony, reżyser ukazał działania w ówczesnych czasach, gdzie w strachu przed najwyższymi władzami - liczył się efekt prac, a nie starania. Wszystko zmierza w oczekiwanym przez widza kierunku, pomimo poważnych rozterek głównego bohatera. Bohatera, który w pewnym momencie zatraca swoje wartości moralne na rzecz dóbr materialnych (mieszkania czy kolorowego telewizora), a zdobyta chwała okraszona jest wewnętrznym konfliktem i utratą bliskich osób.
Nie wiem ile wypalono paczek papierosów podczas kręcenia tego filmu, ale na pewno sporo. Papierosy są tam wszechobecne w większości scen - chyba tylko nie palono na sali sądowej. Do tego bohaterowie non stop spożywają alkohol, a widok zabitych osób nie jest w żaden sposób tuszowany. Dlatego obraz „Jestem mordercą” nie jest skierowany dla dzieci.
Jednak przesłanie wynikające z filmu dotyczące starań o dobra materialne ludzi, sposobów działania policji czy siły ówczesnej władzy, mogą być doskonałą lekcją odnośnie tamtych czasów. Reżyser spisał się znakomicie w przedstawieniu realiów minionego ustroju. Dlatego wiele młodych osób powinno przemyśleć: obejrzeć film „Jestem mordercą” czy poszukać kolejnej pustej amerykańskiej fantastycznej historii, przerobionej z komiksu. Ja polecam tą pierwszą opcję.
Jak dla mnie to bardzo ciekawa i warta uwagi pozycja w filmowym repertuarze tej jesieni.
Ocena e-Stargard.pl
8/10
Wracając do filmu, z jednej strony mamy obraz prezentujący poszukiwania przestępcy, gdzie policjanci starają się wykorzystać nowoczesne metody śledcze (jak na tamte czasy), a później trwa walka o znalezienie dowodów i skazanie zatrzymanego przez sąd w „niezależnym” procesie. Jednak do samego końca nic tam nie jest pewne.
Z drugiej zaś strony, reżyser ukazał działania w ówczesnych czasach, gdzie w strachu przed najwyższymi władzami - liczył się efekt prac, a nie starania. Wszystko zmierza w oczekiwanym przez widza kierunku, pomimo poważnych rozterek głównego bohatera. Bohatera, który w pewnym momencie zatraca swoje wartości moralne na rzecz dóbr materialnych (mieszkania czy kolorowego telewizora), a zdobyta chwała okraszona jest wewnętrznym konfliktem i utratą bliskich osób.
Nie wiem ile wypalono paczek papierosów podczas kręcenia tego filmu, ale na pewno sporo. Papierosy są tam wszechobecne w większości scen - chyba tylko nie palono na sali sądowej. Do tego bohaterowie non stop spożywają alkohol, a widok zabitych osób nie jest w żaden sposób tuszowany. Dlatego obraz „Jestem mordercą” nie jest skierowany dla dzieci.
Jednak przesłanie wynikające z filmu dotyczące starań o dobra materialne ludzi, sposobów działania policji czy siły ówczesnej władzy, mogą być doskonałą lekcją odnośnie tamtych czasów. Reżyser spisał się znakomicie w przedstawieniu realiów minionego ustroju. Dlatego wiele młodych osób powinno przemyśleć: obejrzeć film „Jestem mordercą” czy poszukać kolejnej pustej amerykańskiej fantastycznej historii, przerobionej z komiksu. Ja polecam tą pierwszą opcję.
Jak dla mnie to bardzo ciekawa i warta uwagi pozycja w filmowym repertuarze tej jesieni.
Ocena e-Stargard.pl
8/10