Zrobili to! Koszykarze PGE Spójni Stargard zakończyli niechlubną serię w derbowej rywalizacji z Kingiem Szczecin. Biało-Bordowi po raz pierwszy pokonali lokalnego rywala w hali OSiR. W niedzielnym meczu 11. kolejki Orlen Basket Ligi zwyciężyli 84:74.
To już drugie zwycięstwo PGE Spójni w derbach z Kingiem w kończącym się 2024 roku. Stargardzki zespół wygrał też 1 kwietnia w Szczecinie. Tym razem spotkały się drużyny, które ostatnio przegrywały. Do tego goście zmagają się z kontuzjami oraz są w momencie poważnej przebudowy, od której zależy, czy w sezonie 2024/2025 King będzie w stanie nawiązać do sukcesów z dwóch ostatnich lat. PGE Spójnia nie mogła zmarnować takiej szansy, choć trzeba wspomnieć, że Wilki nie były w Stargardzie tak osłabione, jak zapowiadało się jeszcze kilka dni temu. W derbach zagrali kontuzjowani ostatnio Isaiah Whitehead (17 punktów, 5/8 za trzy) i Przemysław Żołnierewicz, który do 14 "oczek" dołożył pięć asyst, ale trafił tylko 5/10 rzutów wolnych.
- Każdy ma jakieś problemy i z tych problemów trzeba umieć szybko wyjść. Gratulacje dla zespołu PGE Spójni. Przełamali złą dla nich serię w meczach przeciwko Kingowi Szczecin. To było widać od początku, ale szczególnie w trzeciej i czwartej kwarcie, gdzie gra może im się nie układała, ale dużą chęcią i energią pokazali, jak bardzo im zależy i zasłużenie wygrali - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener gości, Arkadiusz Miłoszewski.
Jego drużyna prowadziła tylko przez 4,5 minuty, a rekordowo było 4:0 dla Kinga. Te liczby najlepiej oddają dominację PGE Spójni w niedzielnym pojedynku. Po wyrównanej pierwszej kwarcie Biało-Bordowi prowadzili 16:14. Zdecydowało o tym trafienie Kacpra Borowskiego. Skrzydłowy przełamał się w najlepszym momencie, bo w starciu ze swoim byłym klubem, któremu miał sporo do udowodnienia. Zaczął dobrze szybko, trafiając pierwszy rzut. Grając przez 24 minuty, zdobył 11 punktów (5/7 z gry). Miał też sześć zbiórek i rozdał dwie asysty.
PGE Spójnia wypracowała przewagę w drugiej kwarcie po "trójkach" Sebastiana Kowalczyka i Yehonatana Yama. Obaj mieli duży wkład w ten sukces. Yam z 16 punktami (4/8 z gry i 5/6 z rzutów wolnych) był najlepszym strzelcem PGE Spójni. Rywali zaskoczył skutecznością w rzutach zza linii 6,75 metra (3/5). Kowalczyk dołożył 14 "oczek" (4/7 z gry), cztery zbiórki i trzy asysty.
- Ta trójka była najbardziej zmotywowana. Było widać, że fajnie grali w koszykówkę. Może trochę nie spodziewałem się, że rzucą aż tyle punktów - skomentował Arkadiusz Miłoszewski. Świetny kwartet rezerwowych uzupełnił Jayden Martinez - 13 punktów (5/7 z gry) i sześć zbiórek. Skrzydłowy podobnie, jak Yam trafił 3/5 "trójek" a po jednym z jego takich rzutów było 39:28. Jego dobry mecz nie był jednak aż tak dużym zaskoczeniem, bo w obecnym sezonie miał już takie występy.
W połowie trzeciej kwarty było 45:32. King nie sprawiał wrażenia zespołu, który mógłby odwrócić losy meczu, ale minęło siedem minut, a różnica zmalała do czterech punktów (61:57). Przez dwie minuty czwartej kwarty trzy rzuty za trzy trafił Whitehead. PGE Spójnia nie spanikowała i odpowiedziała serią dziewięciu punktów. Goście na kolejne trafienie czekali ponad trzy minuty. Stargardzka defensywa zatrzymała rywala i nie pozwoliła mu już na kolejny powrót do gry. Niesieni coraz głośniejszym dopingiem gospodarze prowadzili nawet 81:65 po "trójce" Borowskiego i rzutach wolnych Yama.
W takiej sytuacji można napisać, że skończyło się zwycięstwem tylko 84:74. W końcówce trener Andrej Urlep pozwolił zadebiutować w Orlen Basket Lidze 18-letniemu Mateuszowi Bryle. Wychowanek PGE Spójni grał przez 74 sekundy i miał nawet szanse na pierwsze punkty, ale nie wykorzystał dwóch rzutów wolnych.
PGE Spójnia trafiła o sześć rzutów z gry więcej niż King. Gospodarze świetnie wykorzystali podkoszową dziurę rywala, trafiając z tej strefy 19/26 rzutów. Zdominowali też rywalizację o zbiórki (47:30). Znaczenia nie miało 13 strat przy tylko siedmiu Kinga, bo nie przełożyło się to na punkty (2:4).
Potężną różnicę zrobili rezerwowi PGE Spójni, którzy zdobyli aż 56 punktów przy tylko 18 "oczkach" zmienników Kinga. Z pierwszej piątki połowę z 28 punktów rzucił Luther Muhammad. Amerykanin tym razem nie zdominował gry zespołu. Na parkiecie spędził 23,5 minuty, trafiając 5/9 prób z gry i 4/4 rzuty wolne. Miał też sześć zbiórek i trzy asysty. Wesley Gordon zdobył tylko cztery punkty, ale miał 11 zbiórek, trzy asysty i aż cztery bloki.
PGE Spójnia Stargard - King Szczecin 84:74 (16:14, 21:14, 19:20, 28:26)
PGE Spójnia: Yehonatan Yam 16, Sebastian Kowalczyk 14, Luther Muhammad 14, Jayden Martinez 13, Kacper Borowski 11, Aleksandar Langović 6, Ta'lon Cooper 4, Wesley Gordon 4, Dawid Słupiński 2, Mateusz Bryła 0, Paweł Kikowski 0.
King: Isaiah Whitehead 17, Aleksander Dziewa 14, Przemysław Żołnierewicz 14, Kassim Nicholson 10, James Woodard 9, Tony Meier 6, Szymon Wójcik 4, Michał Kierlewicz 0, Mateusz Kostrzewski 0.
Foto: Tomek Burakowski
Materiał sponsorowany