Przemierza dzikie miejsca, aby stanąć oko w oko z naturą, która jest nieprzewidywalna i pełna nieodkrytych skarbów. Od ponad dziesięciu lat fotografuję naturę taką, jaka jest. W teren zazwyczaj wychodzi sam, gdyż jak sam mówi — sobie najbardziej ufa.
Prawdziwa pasja nigdy nie umiera
Swój pierwszy aparat fotograficzny dostał na komunię. Początkowo robił zdjęcia z wycieczek oraz imprez. Były one dość proste i przedstawiały ważne rodzinne momenty, które następnie trafiały do rodzinnego albumu. Nic nie wskazywało, aby chwilowa zajawka była czymś poważnym. Dopiero kilka lat później, kiedy w technikum dołączył do kółka fotograficznego, razem ze znajomymi zaczął tworzyć zdjęcia na zupełnie innym poziome. Wspólnie fotografowali ludzi i krajobrazy. Jednak po kilku latach koło rozpadło się, a nastoletnia pasja na długo odeszła w zapomnienie. Trwało to do czasu, gdy odwiedził swojego wujka — fotografa. Ich wspólna rozmowa przypomniała Marcinowi o jego dawnej pasji, do której zapragnął wrócić.
Dlaczego dzika natura?
Spędzając czas ze swoją córką, fotografował konie, na których jeździli. Jednak decydujący moment przyszedł znacznie później — pewnej wiosny, gdy Marcin chodził po łące i spokojnie fotografował dziką roślinność, jego oczom ukazała się sarna, której szybko zrobił zdjęcie. To zdjęcie ma do dziś szczególne dla niego znaczenie, ponieważ to od niego wszystko się zaczęło.
Julia Zygmuntowicz: Od ponad dziesięciu lat fotografuje Pan dziką naturę. Wcześniej to były także inne dziedziny fotografii. Jak jest teraz?
Marcin Parzybut: Fotografia przyrodnicza to jest taki duży worek, z którego można wyciągnąć tysiące przeróżnych tematów. Ja natomiast głównie skupiam się na fotografii zwierząt — przeważnie ssaków i ptaków — to jest mój konik. Oczywiście czasami zdarza mi się wykonać kilka ujęć portretów i też to lubię robić, ponieważ daję mi to ogromną satysfakcję. Prawdą jest, że jednak cały swój wolny czas poświęcam fotografii przyrody. Pamiętam też, że kiedyś zdarzało mi się „biegać po Stargardzie” (śmiech), aby fotografować zabytki i ulice stargardzkie. Teraz już tego nie robię, ale nie dlatego, że nie lubię tego robić, a dlatego, że nie mam odpowiedniego sprzętu do tego typu fotografii.
JZ: Ile czasu trzeba poświęcić, aby sfotografować dzikie zwierzę?
MP: To zależy. Czasem można poświęcić pięć, dziesięć minut i zrobi się całkiem niezłe zdjęcie, a czasem czeka się tygodniami, miesiącami, a nawet latami, aby zdjęcie było zgodne z własnymi oczekiwaniami i z własną wizją. Często w mojej głowie układają się jakieś kadry, które chciałbym uchwycić tzn. konkretne zwierzę w konkretnej sytuacji oraz w dogodnych warunkach świetlnych. Jest tak wiele czynników, które muszą ze sobą zagrać, aby zdjęcie było trafione, dlatego na te idealne zdjęcia czeka się dość długo.
JZ: Jakie czynniki decydują o trafionym zdjęciu?
MP: Przede wszystkim trzeba znaleźć dobre miejsce i wiedzieć, że tam się to zwierzę pojawia oraz dodatkowo trzeba czekać na odpowiednią pogodę. Tutaj nie tylko światło odgrywa istotną rolę w całym procesie twórczym, dodatkowo są to wiatr, zachmurzenie, pojawiające się mgły czy deszcz. Oczywiście nie można pominąć w tym wszystkim szczęścia.
JZ: Czy już udało się Panu wykonać, to jedno idealne zdjęcie?
MP: Jeszcze nie. Mam takie jedno wymyślone zdjęcie, które mocno chciałbym zrobić. Czekam na nie kilka lat, a wciąż nie mogę go zrobić, chociaż co roku w sezonie pojawiam się w tym konkretnym miejscu i próbuję wyczekać moment, kiedy to zdjęcie uda się zrobić. To idealne zdjęcie musi być zrobione jesienią przy wschodzie słońca, a w centrum ma być jeleń. Raz miałem taką sytuację, że warunki pogodowe były idealne i pojawił się jeleń, ale szedł pięćdziesiąt metrów dalej, przez co nie był w kadrze. Znowu ja nie mogłem się poruszyć, bo mógłbym go spłoszyć.
JZ: Wykonując zdjęcia dzikiej natury, na pewno przeszedł Pan długą, pełną wyzwań i doświadczeń drogę. Jak dziś patrzy Pan na pierwsze swoje zdjęcia dzikiej natury? Czego się Pan nauczył na przestrzeni tych dziesięciu lat robienia zdjęć dzikiej naturze?
MP: Pierwsze moje zdjęcia najczęściej przedstawiały uciekające zwierzęta widziane tyłem. Później zdjęcia były bardziej wyraźne i dało się rozpoznać konkretne zwierzę. Aktualnie już przewiduję zdjęcia i planuję je. Wyjeżdżając na zdjęcia, robię reaserch, dlatego wiem jakich zwierząt mogę się spodziewać, co bardzo ułatwia mi moją późniejszą pracę. Teraz już wiem, że warto też przemyśleć sobie scenerie i w pewien sposób zaplanować ją, dlatego też mniej więcej układam sobie w głowie kilka wizji końcowych danego zdjęcia. Dopiero po tych dziesięciu latach fotografii w terenie, wiem jakich efektów oczekuję, ale też dopiero teraz wiem, jak je osiągnąć.
JZ: Jak daleko trzeba wyjechać, żeby znaleźć odpowiednie warunki do wykonania idealnego zdjęcia. Czy okolice naszego miasta zapewniają je?
MP: W fotografii przyrody panują różne trendy, dlatego ci fotografowie często jeżdżą w różne miejsca, które by spełniły ich oczekiwania. Mimo że ja też wyjeżdżam, to obecnie wykonując zdjęcia, kieruję się założeniem, aby robić zdjęcia najbardziej pospolitych zwierząt, które można spotkać dookoła Stargardu. Lokalnie dobrymi miejscami do robienia zdjęć są dla mnie: torfowiska w Reptowie, okolice Sowna czy Suchania oraz miejsca niedaleko Kiczarowa. Naprawdę w okolicach Stargardu jest sporo miejsc, gdzie można zwierzęta spotkać i gdzie są fajne warunki krajobrazowe oraz przyrodnicze. Co więcej, jako ciekawostkę powiem, że w okolicy Stargardu można spotkać dużo rzadkich zwierząt, których na co dzień się nie widuję, a które żyją wokół naszego miasta.
JZ: Gdzie chciałby Pan pojechać na zdjęcia?
MP: Bardzo chciałbym pojechać na Mazury, aby sfotografować rybołowa. Tych parków w Polsce jest bardzo niewiele. Moja wizja zakłada, że uchwycę go w trakcie polowania na ryby.
JZ: Fotografowanie dzikiej natury to przede wszystkim bliski kontakt z przyrodą i przygoda w tle. Jakie niesamowite i niespodziewane historie kryją się za Pana zdjęciami?
MP: Jest ich całkiem sporo. Kiedyś miałem pomysł, żeby zrobić zdjęcie czaplom. Pamiętam, że było ich całkiem dużo, a dookoła woda była wylana i zamarznięta. Jako że byłem daleko, stwierdziłem, że podejdę bliżej. Dno stawu było zamarznięte i szło się fajnie, aż do czasu, gdy w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że siedzę po pachy w błocie. Inna ciekawa historia, to kiedy spotkałem jelenia. Mogłem podjeść do niego bardzo blisko, ponieważ spał. Po jakiejś godzinie wstał, wyszedł z trzcin, przeszedł się po łące i podszedł bardzo blisko mnie, a następnie wszedł w kałużę. Według mnie to była bardzo ciekawa i interesująca sytuacja. Jeszcze inna sprawa, jak poznałem dzika. Ja zawsze mówię, że dziki nie są niebezpieczne, jeśli mają otwartą drogę ucieczki, a przy tamtym się spociłem. Żerował sobie jeszcze młody dzik i kompletnie nie zwracał uwagi, że podchodzę i w pewnym momencie, gdy już miałem mu robić zdjęcie on odwrócił się i zauważył mnie. Następnie szybkim krokiem ruszył w moją stronę i wtedy zrobiło mi się ciepło, ale wystarczyło, że wstałem i sobie poszedłem w swoją stronę. Obserwacja przyrody jest bardzo ciekawa, fascynująca i niespodziewana.
JZ: Gdyby miał się Pan podzielić kilkoma radami, które mogłyby pomóc początkującym fotografom przyrody, to jakie by to były wskazówki?
MP: Przede wszystkim, aby osoby początkujące nie inwestowały od razu w najdroższy sprzęt. Fotografia natury jest bardzo obszernym tematem i uważam, że śmiało, można wykorzystać do tego każdy sprzęt, który będzie fotografował krajobrazy, kwiaty, owady, gady, ptaki i wiele innych, więc mając jakiś sprzęt, każdy znajdzie jakąś przestrzeń dla siebie. Dlatego na początku starałbym się pracować na tym, co się w danej chwili ma — poznać możliwości danego sprzętu oraz jego wady i umiejętnie je wykorzystać. Druga bardzo przydatna rada to zwracanie uwagi na wiatr. Wiele osób próbuje sfotografować zwierzęta i kompletnie pomija tę kwestię. Chcąc sfotografować zwierzęta, musimy być niewyczuwalni i niewidzialni, więc podchodzimy do zwierząt od strony przeciwnej, z której wieje wiatr. Wszystko po to, aby nasz zapach się nie rozniósł. Ostatnia rada, ale równie ważna to cierpliwość i czas. Pamiętajmy, aby szanować naturę i zwierzęta, bo to my jesteśmy w ich domu, a nie one przychodzą do nas.
Dziękuję i życzę sukcesów w bezkrwawym polowaniu na zwierzynę.
Julia Zygmuntowicz doskonali swój warsztat dziennikarski w Pracowni Lokalności i Dziennikarstwa w Stargardzkim Centrum Kultury pod okiem Aleksandry Zalewskiej-Stankiewicz.
Korzystając z gościnności naszego portalu, który w swojej misji ma promocję młodych talentów, publikuje na nim swoje artykuły.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Lifestyle
- Marcin Parzybut: Oko w oko z dziką naturą