„To była prawdziwa, męska przyjaźń. Szczera, prawdziwa, czasem trochę szorstka, ale zawsze uczciwa” - tak o bliskiej relacji ze Sławomirem Pajorem mówi Marian Ludkiewicz, prawnik i wieloletni kolega byłego prezydenta Stargardu. Prezydent Sławomir Pajor zmarł nagle w 2017 roku. Miał zaledwie 58 lat. Urząd prezydenta miasta pełnił przez 15 lat.
B.Ł - Kiedy i w jakich okolicznościach poznał Pan Sławomira Pajora?
M.L - Dobrze pamiętam tę datę. To był 1990 rok i pierwsze wybory samorządowe w wolnej Polsce. Sławek i ja mieszkaliśmy wtedy w Pyrzycach. Spotkaliśmy się przy okazji zebrania Komitetu Obywatelskiego. Sławek startował z ramienia tej partii na stanowisko radnego. Bardzo szybko okazało się, że jest nam po drodze.
B.Ł - Zbliżyły Was poglądy polityczne?
M.L - Również, ale nie tylko. Okazało się, że w podobny sposób patrzymy na życie. Wyznawaliśmy podobne wartości, mieliśmy wspólne pasje i od początku bardzo dobrze się rozumieliśmy.
B.Ł - Mieliście dusze samorządowców? Chcieliście działać w imię dobra publicznego?
M.L - Myślę, że tak, choć Sławek miał ją zdecydowanie większą. Był człowiekiem niezwykle empatycznym i nakierowanym na pomoc. Był bardzo wrażliwy na cierpienie i niedolę. Ja zdecydowanie mocniej stąpałem po ziemi i kierowałem się dość surowymi zasadami. Być może z racji wykonywanego zawodu. Często studziłem zapały Sławka, bo wydawały mi się trochę irracjonalne (śmiech).
B.Ł - Czy tak było, kiedy zwierzył się z pomysłu ubiegania się o fotel prezydenta Stargardu?
M.L - Dokładnie tak! Podzielił się ze mną tym pomysłem przy okazji pobytu w Łobzie. Powiedzieć, że byłem zaskoczony to zbyt mało (śmiech). Jakie szanse na zwycięstwo miał Sławek, kiedy jego przeciwnikiem był Kazimierz Nowicki?! Dla mnie było to jak starcie Dawida i Goliata. Nie widziałem większych szans w tym przedsięwzięciu.
B.Ł - A jednak się udało! W drugiej turze wyborów Sławomir Pajor pokonał Kazimierza Nowickiego. Jak przyjął Pan tę wiadomość?
M.L - Byłem bardzo dumny i szczęśliwy. Sławek dokonał czegoś niemożliwego! Zrozumiałem, że jego determinacja i wola walki jest ogromna. Ten fakt spowodował, że zacząłem bardzo poważnie podchodzić do jego wizji.
B.Ł - A jakie wizje miał Sławomir Pajor?
M.L - Miał ich całe mnóstwo. Przede wszystkim chciał rozwoju Stargardu. Pomimo że rozpoczął prezydenturę w bardzo trudnych czasach, oczyma wyobraźni widział prężne i bogate miasto. To było ogromne wyzwanie, bo pamiętajmy, że w 2002 roku Stargard był uzależniony od zakładów taboru kolejowego i przemysłu odzieżowego. Te gałęzie gospodarcze nie funkcjonowały jednak zbyt dobrze. W efekcie końcowym miasto nie miało pieniędzy a ludzie pracy.
B.Ł - Jakie było wyjście z tej patowej sytuacji?
M.L - Sławek postawił na rozwój gospodarczy terenów wokół Stargardu. Wiedział, że trzeba stworzyć park przemysłowy i ściągnąć do miasta duże, bogate firmy. I tak właśnie zrobił. Zaczęło się od firmy Bridgestone, a potem pojawia się kolejni inwestorzy. Jego plan powiódł się w stu procentach.
B.Ł - Wasze spotkania nie ograniczały się chyba do rozmów na tematy polityczne i samorządowe?
M.L - Oczywiście, że nie. Mieliśmy wspólne pasje, które bardzo nas łączyły. Dbaliśmy o tężyznę fizyczną i stąd wspólne wypady na siłownię. Uwielbialiśmy spływy kajakowe, ale nasz tandem na wodzie średnio się sprawdzał (śmiech). W życiu stanowiliśmy zgrany duet a w kajaku niekoniecznie (śmiech).
B.Ł - Prezydent Pajor znany był z licznych zainteresowań. Czym jeszcze zajmował się w wolnym czasie?
M.L - Przede wszystkim kochał motocykle i dalekie wyprawy. W ten sposób zwiedził Katyń, Chorwację i Norwegię. Nie pochwalałem zbytnio tych motocyklowych wycieczek, bo zwyczajnie się o niego martwiłem. Na szczęście miał też nieco mniej niebezpieczne pasje. Uwielbiał czytać książki i ćwiczył sztuki walki. Niewątpliwie był człowiekiem wielu talentów.
B.Ł - Często mówił o swojej pracy? Zwierzał się Panu?
M.L - Mówił, ale był twardym facetem i nigdy się nie użalał nad sobą. Wiem, że miał bardzo ciężkie momenty w trakcie pełnienia funkcji prezydenta Stargardu i borykał się z wieloma problemami. Nie będę jednak o tym mówił, bo przyjaciele nie upubliczniają tajemnic.
B.Ł - Czy takim ciężkim momentem było nieszczęśliwe zdarzenie drogowe, do którego doszło w 2010 roku? Podawano wtedy informacje, że w sprawę zamieszany jest prezydent Pajor. Chodziło o potrącenie młodej dziewczyny na pasach.
M.L - To na pewno był jeden z trudniejszych momentów prezydentury Sławka. Bardzo przeżył to zdarzenie. Nie tylko ze względu na nieszczęśliwe okoliczności, które mu towarzyszy, ale również dlatego, że niektórzy pseudo-koledzy bardzo brzydko go potraktowali. Na szczęście sytuacja szybko się wyjaśniła i Sławek został oczyszczony ze wszelkich podejrzeń. Sprawcą potrącenia była kobieta, a Sławek zachował się tak, jak należało i nikogo nie skrzywdził.
B.Ł - Znał Pan najskrytsze marzenia Sławomira Pajora?
M.L - Mężczyźni raczej nie zwierzają się sobie z tak intymnych kwestii (śmiech), ale jakieś z pewnością znałem. Sławek chciał być zwyczajnie szczęśliwy. Chciał mieć u boku rodzinę i zwykłe, spokojne życie. Na szczęście miał przy sobie żonę, która bardzo go wspierała. Doceniał to i często miał wyrzuty, że zatraca się w pracy i zbyt mało czasu poświęca najbliższym.
B.Ł - Był pracoholikiem?
M.L - Pewnie trochę tak. Czuł, że ma misję do wypełnienia i chciał to zrobić należycie. Wiedział też, że musi skompletować zespół ludzi, którzy mu w tym pomogą. To zadanie również wymagało sporego zaangażowania i mnóstwa czasu. Na szczęście i to mu się doskonale udało. Najlepszym przykładem jest Rafał Zając.
B.Ł - O obecnym prezydencie mówi się czasem, że tak bardzo zajął się kontynuacją dzieła Sławomira Pajora, że brakuje mu własnych wizji. Zgadza się Pan z tą tezą?
M.L - Absolutnie nie. Wiem, jaka była wizja Sławka i mogę zapewnić, że Rafał Zając nie tylko kontynuuje jego dzieło, ale bardzo je ubogaca. Ma mnóstwo ciekawych pomysłów i skrupulatnie je realizuje. Podobnie, jak Sławek docenia ludzi i bardzo dba o swój zespół. Wie, że bez pomocy dobrych fachowców niewiele osiągnie. Zdecydowanie stawia na pracę zespołową i głośno o tym mówi.
B.Ł - Gdyby w kilku zdaniach miał Pan opisać Sławomira Pajora, jak wyglądałaby taka charakterystyka?
M.L - Sławek był otwarty na ludzi, dobry i mądry. Był też rozważny, koleżeński i uczciwy. Nie znosił mataczenia i usuwał ze swojego grona wszystkich, którzy nie mieli czystych rąk. Nie bawił się w żadne układy i nie znosił kolesiostwa. Niewątpliwie miał duszę poszukiwacza i wizjonera. Jak sama Pani widzi, składał się z pięknych cech. Jak można było się z nim nie przyjaźnić?!
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Stargard
- MĘSKA PRZYJAŹŃ MA MOC