W trzeciej kwarcie czwartkowego meczu PGE Spójnia Stargard miała 11 punktów przewagi. Szybko straciła jednak całą zaliczkę, przegrała z Legią Warszawa 82:93 i odpadła z rywalizacji o mistrzostwo Polski.
- Szło nam dobrze. Wyglądało to całkiem nieźle. Można było jeszcze dorzucić do 15 punktów i może udałoby się utrzymać prowadzenie - mówi o tej sytuacji dla portalu e-stargard.pl koszykarz PGE Spójni, Adam Brenk.
Jeszcze w czwartej kwarcie stargardzianie mogli zbliżyć się do Legii, ale nie wykorzystali momentów dobrej obrony, bo nie potrafili regularnie zdobywać punktów. - W momencie kiedy trzeba się spieszyć, oddawać szybkie rzuty one nie zawsze są przygotowane i wpadają. Trzeci mecz, końcówka, zmęczenie dało się we znaki i niestety te rzuty nie wpadły - tłumaczy koszykarz, który w czwartek rozegrał najlepszy mecz w sezonie (14 punktów i sześć zbiórek).
Pierwsza połowa oraz początek trzeciej kwarty w wykonaniu PGE Spójni to pozytywny moment ćwierćfinałowej serii. Do odniesienia nawet jednego zwycięstwa to było jednak za mało.
- Wydaje mi się, że zagraliśmy zdecydowanie lepsze spotkanie niż w Warszawie, ale po raz kolejny Legia w pewnym momencie przyspieszyła, rzuciła parę punktów z rzędu. My nie mogliśmy na nie odpowiedzieć. Trudno było nam zatrzymać Vinalesa i niestety tak to się skończyło. Próbowaliśmy walczyć do końca, ale przeciwko takiej jakości bardzo ciężko wrócić do gry - przyznaje Adam Brenk.
Co jego zdaniem osiągnie Legia? Czy to poważny kandydat do mistrzostwa? - Już są w strefie medalowej. Na naszym tle pokazali, że są mocną drużyną. Zobaczymy, jak będzie na tle innych drużyn - komentuje.
Play-offy nie wyszły, ale piąte miejsce w rundzie zasadniczej to dobry wynik PGE Spójni. Szczególnie, że rok temu stargardzianie byli na 11. pozycji. - Uważam, że to bardzo dobry wynik na to, jaki mieliśmy budżet, możliwości. Na początku musieliśmy zrobić delikatne rotacje w zespole. Kontuzja Krzyśka. Były momenty gorsze, ale były też serie zwycięstw. Uważam, że to piąte miejsce jest bardzo dobrym wynikiem - twierdzi nasz rozmówca.
Jak ocenia swoją grę w zakończonym sezonie? - Pozytywnie. Na pewno brałbym w ciemno taki sezon. Stanowiłem o sile drużyny. Oczywiście jest jeszcze wiele do poprawy i wierzę w to, że szczególnie ofensywnie mogę pokazać jeszcze więcej, a w obronie dawać to, co pokazałem w tym sezonie - analizuje Adam Brenk.
U koszykarza cenionego za grę w obronie i pilnowanie najlepszych graczy rywali najbardziej zaskoczyła zdecydowanie niższa skuteczność w rzutach trzypunktowych. Rok temu grając dla MKS-u Dąbrowa Górnicza, trafił 30/80 prób z dystansu. W PGE Spójni rzucał mniej, ale 8/34 to wynik, który w następnym sezonie trzeba poprawić. Czy sam koszykarz ma jakąś teorię na to, dlaczego skuteczność tak spadła?
- Mam parę teorii, ale tak naprawdę nigdy nie wiemy dokładnie, dlaczego była taka sytuacja. Ja też jeszcze nie wiem i nigdy pewnie się nie dowiem. Muszę teraz przepracować wakacje, żeby wrócić do skuteczności, jaką miałem w Dąbrowie Górniczej, a wcześniej w Opolu - analizuje Adam Brenk.
Co dalej? Czy obwodowy koszykarz pozostanie w PGE Spójni Stargard na kolejny sezon? - Na to musimy jeszcze zaczekać. Wierzę, że wszystko się dobrze potoczy. Jak najbardziej chciałbym tutaj dalej zostać, ale to wszystko jeszcze kwestia czasu. Dopiero sezon się skończył. Zobaczymy, co z tego wyjdzie - podsumowuje nasz rozmówca.
Materiał sponsorowany