Fatalna inauguracja sezonu w wykonaniu koszykarzy PGE Spójni Stargard.
Można było zakładać, że to będzie trudny mecz, ale na pewno nie aż tak słaby. WKS Śląsk Wrocław zdemolował PGE Spójnię Stargard 99:66. Mimo takiego rezultatu mistrz Polski i tak okazał się łaskawy. Nie tylko dlatego, że w ostatniej akcji nie spróbował już przekraczać "setki". Również dlatego, że przez połowę czwartej kwarty w zespole gospodarzy było na parkiecie trzech młodych graczy. Trener Sebastian Machowski nie ogrywał żadnego z dalekich rezerwowych, a i tak udało się tę część wygrać tylko punktem.
Zaczęło się zaskakująco dobrze. PGE Spójnia prowadziła w Hali Orbita 7:0. Punktowali Karol Gruszecki, Adam Brenk i Isiah Brown. Chwilę później po kolejnym trafieniu Gruszeckiego było 9:2. Marzenia o sensacji zostały jednak szybko wybite z głowy. Kolejne minuty pierwszej kwarty były koszmarne. WKS zdobył osiem, a później 15 punktów z rzędu i ten fragment wygrał 23:2. Po 10 minutach prowadził 25:13. PGE Spójnia trafiła 6/20 prób z gry przy 9/17 WKS-u. Najbardziej miażdżąca była jednak statystyka zbiórek (18:5)!
W drugiej kwarcie nadal szalał Łukasz Kolenda, który w pewnym momencie miał 16 "oczek" przy 15 zdobytych punktach PGE Spójni. W całym meczu zdobył 23 punkty. Wrocławski zespół pokazał, jak wiele ma opcji w ataku. Aleksander Dziewa zdobył 16 punktów (6/8 z gry), a Jakub Nizioł miał 12 "oczek", 10 zbiórek i siedem asyst. Swoje dokładali też jednak inni, jak na przykład Daniel Gołębiowski.
Już w drugiej kwarcie było 48:22, ale lepiej finiszująca PGE Spójnia (12:3) zniwelowała różnicę. Po 20 minutach przegrywała tylko 34:51. W trzeciej kwarcie po "trójce" Karola Gruszeckiego było 53:37, ale ta część okazała się najgorsza. Rywale wygrali ją 31:14, podwajając zaliczkę z pierwszej połowy. Kluczowa okazała się kolejna seria gospodarzy (18:3).
WKS Śląsk trafił 36/60 rzutów z gry (60%). PGE Spójnia w całym spotkaniu miała 37%. Gospodarze trafili 11/20 prób z dystansu, a Biało-Bordowi 6/18. Potężna była różnica w zbiórkach (46:25) i asystach (30:10). Stargardzianie popełnili 14 strat przy 18 przeciwnika, ale byłoby to szukanie pozytywów na siłę.
PGE Spójnia potwierdziła sparingowe obserwacje. Zagrała bardzo słabo w obronie, a do tego zupełnie bez wyrazu w ataku. Punktowało tylko sześciu z 10 graczy i żaden się nie wyróżnił. Po 15 "oczek" zdobyli Isiah Brown (7/16 z gry) i Karol Gruszecki (6/8).
Można było oczekiwać, że Jordan Mathews będzie rzucał częściej niż w sparingach. Trafił jednak tylko 4/14 prób (11 punktów), a krótki dobry fragment miał na początku czwartej kwarty (przy rozstrzygniętym wyniku). Brody Clarke miał dziewięć punktów i siedem zbiórek. Również dziewięć "oczek" zdobył Adam Brenk, który na parkiecie spędził prawie kwadrans. Co ciekawe jako jedyny z zespołu był na plusie. Gdy grał PGE Spójnia była lepsza od Śląska o dwa punkty.
WKS Śląsk Wrocław - PGE Spójnia Stargard 99:66 (25:13, 26:21, 31:14, 17:18)
WKS Śląsk: Łukasz Kolenda 23, Aleksander Dziewa 16, Jakub Nizioł 12, Daniel Gołębiowski 10, Artsiom Parakhouski 10, Jeremiah Martin 8, Conor Morgan 8, Ivan Ramljak 5, Michał Mindowicz 4, Mikołaj Adamczak 2, Aleksander Wiśniewski 1.
PGE Spójnia: Isiah Brown 15, Karol Gruszecki 15, Jordan Mathews 11, Adam Brenk 9, Brody Clarke 9, Paweł Kikowski 7, Dominik Grudziński 0, Shawn Jones 0, Krzysztof Sulima 0, Tomasz Śnieg 0.
Materiał sponsorowany