Biało-Bordowi w porównaniu z poprzednim sezonem spadli z ósmego na 11. miejsce. Wyprzedziły ich drużyny, które wcześniejszy rok miały słabszy, ale w ostatnich latach regularnie były w czołówce. To Anwil Włocławek i Twarde Pierniki Toruń. Do tego doszedł beniaminek, jakiego w Energa Basket Lidze dawno nie było. Grupa Sierleccy Czarni Słupsk w swoim pierwszym sezonie wygrali rundę zasadniczą.
Większym rozczarowaniem niż ostateczna pozycja było 11 zwycięstw w 30 meczach. To tylko o dwa wygrane spotkania więcej niż w pierwszym sezonie po awansie do EBL. Fatalne wrażenie spotęgowała zupełnie nieudana druga runda (bilans 4-11). Taki regres to efekt fatalnej budowy zespołu i jeszcze gorszej przebudowy. Na początku kilka meczów uratował samograj Erick Neal (o indywidualnych osiągnięciach w drugiej części podsumowania). Gdy po jego pozasportowych wybrykach zdecydowano się na rozstanie PGE Spójnia wygrała tylko trzy mecze w tym dwa z najsłabszymi w lidze GTK Gliwice i HydroTruckiem Radom.
PGE Spójnia odniosła o pięć zwycięstw mniej niż rok temu. To oddaje regres, jaki zaliczyła. Do 10. w tabeli Trefla straciła aż cztery punkty. To przepaść biorąc pod uwagę fakt, że nad 14. MKS-em Dąbrowa Górnicza miała punkt przewagi, a Polski Cukier Pszczółkę Start i Asseco Arkę Gdynia wyprzedziła tylko dzięki zwycięstwom w bezpośrednich meczach. Ocena sezonu przez pryzmat 11. miejsca zamazuje sytuację. Odzwierciedla to dobrze 13. w lidze bilans małych punktów (-181), gdzie do czołowej dziesiątki brakowało bardzo dużo.
Taki bilans "zrobiły" głównie cztery porażki różnicą 40 lub więcej punktów. W ostatnich latach trudno znaleźć w Energa Basket Lidze inny zespół przegrywający cztery razy w sezonie różnicą 40 lub więcej "oczek". Po trzy takie "wpadki" zaliczyły Start Lublin w sezonie 2015/2016 i rok później Siarka Tarnobrzeg.
Rekordowo PGE Spójnia przegrała u siebie z kapitalnie dysponowaną wtedy Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski różnicą 44 punktów (61:105). Wpływ na dwie porażki z Enea Zastalem BC Zielona Góra (łączna różnica to 85 punktów na korzyść rywali) miała sytuacja zdrowotna. Klęski 70:110 w Gliwicach z GTK jednak nic nie tłumaczy. Chwały nie przynosi też najdłuższa od powrotu do EBL seria sześciu porażek (od połowy lutego do początku kwietnia). Oczywiście tu daleko do najgorszych klubowych osiągnięć, bo na przykład w sezonie 2003/2004, który skończył się spadkiem do I ligi było aż 13 porażek z rzędu.
Pomimo kilku bardzo wysokich porażek (dochodzi jeszcze ta z różnicą 23 punktów na koniec sezonu z Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk) PGE Spójnia Stargard dostarczyła kibicom wielu emocji. Zaciętych meczów nie brakowało, ale niestety zwykle bez szczęśliwego zakończenia.
Właśnie o szczęściu często była wtedy mowa. Coś w tym na pewno jest, ale przede wszystkim brakowało lidera zespołu potrafiącego rozstrzygać wyrównane końcówki. W pierwszej części sezonu kilka razy udało się to Erickowi Nealowi i to nawet w sytuacjach gdy przez większość meczu mu nie szło, jak u siebie z Anwilem Włocławek. W rewanżu kogoś takiego zabrakło. Stargardzianie byli minimalnie słabsi od kilku drużyn, biorąc również pod uwagę bilanse dwumeczów. Enea Abramczyk Astoria była lepsza o punkt, WKS Śląsk o dwa, a Anwil trzy "oczka".
Inna sprawa, że PGE Spójnia powinna wygrać kilka meczów więcej bez nerwowego spoglądania, czy ostatni rzut wpadnie, albo czy rywale pomylą się w decydującej akcji. Stargardzianie zmarnowali wielką przewagę w Sopocie. Prowadzili też przez większość meczu w Gdyni, Włocławku, czy u siebie z Polskim Cukrem Pszczółką Startem Lublin. Nawet w derbach na inaugurację sezonu z Kingiem Szczecin mieli wszystko, żeby zwyciężyć bez dogrywki. Tych pięć zwycięstw mogło nawet dać play-offy, bo dostał się do nich King z bilansem 15-15.
Stargardzianie przegrali dwa z 10 meczów z rywalami, którzy skończyli sezon niżej w tabeli. Brakowało zwycięstw nad czołową dziesiątką. PGE Spójnia z 20 takich starć wygrała tylko cztery. Domowe zwycięstwo nad dziewiątą Enea Abramczyk Astorią nie jest wielkim zaskoczeniem. Prawdziwymi niespodziankami było ogranie na wyjeździe szóstej w tabeli Legii Warszawa oraz sukcesy w hali OSiR w starciach z Anwilem i Śląskiem. Wrocławianie byli mocno osłabieni, ale "wynik idzie w świat".
W drugiej części podsumowania sezonu 2021/2022 przeanalizujemy osiągnięcia koszykarzy PGE Spójni Stargard, którzy mieli się czym pochwalić, ale na wyniki zespołu to się nie przełożyło. Dlaczego?
Materiał sponsorowany