Często dobrą końcówką sezonu można zamazać wcześniejsze fatalne występy i wlać optymizm w serca kibiców przed kolejnymi rozgrywkami. Ostatni mecz PGE Spójni Stargard jednak potwierdził to, co działo się we wcześniejszym etapie zakończonej w środę rundy zasadniczej.
Biało-Bordowi przegrali z Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk 81:104. Wpływ na taki rezultat miały poważne osłabienia (kontuzje Nicka Spiresa i Kerrona Johnsona oraz choroba Kacpra Młynarskiego).
- Gratulacje dla drużyny ze Słupska. Świetny sezon w ich wykonaniu zakończyli też zwycięstwem. My mieliśmy inne plany mimo tych osłabień. Nie wiem, ile spotkań było, gdzie graliśmy w pełnym składzie. Tak to wyglądało w tym sezonie - zaznaczył na pomeczowej konferencji prasowej kapitan PGE Spójni Stargard, Tomasz Śnieg.
Rozgrywający później skupił się na podsumowaniu zakończonego przed chwilą sezonu. PGE Spójnia Stargard z 11 zwycięstwami zajęła 11. miejsce. Trzy kolejne ekipy wyprzedziły Biało-Bordowych o cztery punkty. To dużo, ale czy na pewno? Końcówka sezonu pokazała, że aby awansować do play-offów, wcale nie trzeba było zrobić tak wiele. Nawet skreślony kilka tygodni temu Trefl Sopot był jedno zwycięstwo, a właściwie kilka punktów od takiego sukcesu.
- Tyle razy rozmawialiśmy o tym, że drużyny biją się o play-off. Też mogliśmy tam być. Tyle spotkań uciekło w końcówkach, że głowa bolała i płakać się chciało. Było czego żałować, ale to jest sport. Taka jest koszykówka - komentował Tomasz Śnieg.
- My w tym sezonie poniżej oczekiwań. Dziękuję kibicom za cały sezon. Pomimo wzlotów i upadków wspierali nas do końca. Dziękuję trenerowi Raczyńskiemu, który dał dobrą energię. Po zmianie szkoleniowca staraliśmy się robić wszystko, żeby bilans był lepszy - dodał kapitan Biało-Bordowych.
Zapytaliśmy, czy w końcówce sezonu toczyły się już jakieś rozmowy odnośnie kolejnych rozgrywek? - Na razie skończył się sezon. Nie ma o czym myśleć. Prezesi, zawodnicy i wszyscy pracownicy chcieli dokończyć w dobrym stylu ten sezon - podsumował Tomasz Śnieg.
Materiał sponsorowany