Biało-Bordowi utrzymali 11. miejsce w tabeli Energa Basket Ligi, jednak liczyli na pożegnanie z kibicami w zdecydowanie lepszym stylu. W starciu z tryumfatorem rundy zasadniczej Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk przegrali 81:104. Była to wysoka porażka, ale i tak niższa niż zapowiadał to wynik siedem minut przed końcem meczu 30. kolejki. Wtedy goście prowadzili aż 92:58.
PGE Spójnia przystąpiła do środowego meczu bez kontuzjowanego Kerrona Johnsona i przeziębionego Kacpra Młynarskiego. W połączeniu z brakiem kontuzjowanego od kilku tygodni Nicka Spiresa szczególnie podkoszowe osłabienia były za duże. Goście zdominowali zbiórki (50:35). Grali też zespołowo (29:19 w asystach), a trener Mantas Cesnauskis zrealizował główne cele.
Nie były najważniejsze rozmiary zwycięstwa, a w miarę równomierne rozdzielenie minut pomiędzy cały zespół. Najdłużej grał Jakub Musiał (23 minuty). On wraz z innymi polskimi koszykarzami (Bartosz Jankowski, Dawid Słupiński i Mikołaj Witliński) byli czołowymi postaciami słupskiej drużyny. Oczywiście swoje dołożyli też Billy Garrett (13 punktów i siedem asyst w 17 minut) oraz Anthony Marcus Lewis (13 "oczek" i siedem zbiórek w 18 minut).
Admon Gilder zaczął od dwóch łatwych punktów. PGE Spójnia prowadziła tylko na początku, a Amerykanin w całym meczu zdobył tylko 11 punktów (4/10 z gry). To zdecydowanie za mało żeby ostatecznie zostać najlepszym strzelcem Energa Basket Ligi, bo w korespondencyjnym pojedynku Jonah Mathews z Anwilu rzucił 17 "oczek". PGE Spójnia trafiła 38% prób z gry w tym 10/33 za trzy punkty. Rywale w tym elemencie byli skuteczniejsi (14/32). Grupa Sierleccy Czarni popełnili 14 strat przy tylko dziewięciu gospodarzy.
Goście wyraźnie prowadzili już po pierwszej kwarcie, a w końcówce drugiej odskoczyli na 19 "oczek" (53:34). PGE Spójnia miała przebłyski, ale to zdecydowanie za mało. Na przełomie drugiej i trzeciej kwarty stargardzianie zdobyli 10 punktów z rzędu. Goście fatalnie weszli w drugą połowę i dali się zaskoczyć agresywnie broniącemu przeciwnikowi. PGE Spójnia przegrywała tylko 44:53. Była nadzieja, że ten mecz może się jeszcze zrobić ciekawy, ale bardzo szybko zgasła.
Pozytywnie sezon zakończył Daniel Szymkiewicz. Zagrał jeszcze lepiej niż w przedostatnim meczu ze Śląskiem. W 37 minut uzyskał 26 punktów, osiem zbiórek i siedem asyst. We wszystkich elementach był zdecydowanie najlepszy w zespole. Trafił 6/7 prób za dwa, 3/7 za trzy i 5/7 rzutów wolnych. To przełożyło się na wysoki wskaźnik efektywności (33).
Justin Gray dołożył 13 punktów, pięć zbiórek i dwa bloki. Baylee Steele miał 11 "oczek" i siedem zbiórek, ale trafił tylko 5/17 prób z gry. Szczególnie nie szło mu w tym, co jest jego największą bronią, czyli rzutach z dystansu (1/9). Po chorobie do gry wrócił Tomasz Śnieg i pod nieobecność Kerrona Johnsona na parkiecie spędził aż 32 minuty. Kapitanowi PGE Spójni brakowało skuteczności (2/10 z gry).
Na koniec warto odnotować zapewne rekordową od powrotu do EBL łączną zdobycz punktową wychowanków. Dominik Grudziński rzucił osiem, a Szymon Szmit siedem punktów. Obaj grali sporo, a dwaj inni młodzi koszykarze (Grzegorz Chodźko i Oliwer Korolczuk) również na chwilę pojawili się na parkiecie.
PGE Spójnia Stargard - Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 81:104 (16:27, 20:26, 19:27, 26:24)
PGE Spójnia: Daniel Szymkiewicz 26, Justin Gray 13, Admon Gilder 11, Baylee Steele 11, Dominik Grudziński 8, Szymon Szmit 7, Tomasz Śnieg 5, Grzegorz Chodźko 0, Oliwer Korolczuk 0.
Grupa Sierleccy Czarni: Bartosz Jankowski 14, Billy Garrett 13, Anthony Marcus Lewis 13, Jakub Musiał 13, Dawid Słupiński 10, Mikołaj Witliński 10, Beau Beech III 9, Marek Klassen 9, Kalif Young 8, Błażej Kulikowski 3, Przemysław Szczepanek 2, Michał Oleksy 0.
Materiał sponsorowany