Dzisiaj jest: 28.4.2024, imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa

Marek Łukomski: To jest ciężkie do przeżycia

Dodano: 2 lata temu Autor:
Redakcja poleca!

PGE Spójnia Stargard przegrała z Twardymi Piernikami Toruń 80:82.

Marek Łukomski: To jest ciężkie do przeżycia

PGE Spójnia Stargard przegrała z Twardymi Piernikami Toruń 80:82.

- Gratulacje dla drużyny z Torunia. Niestety w końcówce goniliśmy, ale nie udało się dogonić. Bardzo bolesna porażka, bo któryś mecz przegrywamy taką małą ilością punktów. Na pewno to jest ciężkie do przeżycia dla wszystkich w klubie, drużynie, czy wszystkich kibiców. Ja to rozumiem. My też bardzo żałujemy, że nie udało się wygrać - ocenił na pomeczowej konferencji prasowej trener Marek Łukomski.

- Szarpaliśmy do końca. Nie do końca wiedzieliśmy, jak po tej dłuższej przerwie będziemy wyglądali natomiast samo otwarcie meczu całkiem pozytywne. W pierwszej połowie trochę dużo strat. W drugiej połowie ograniczyliśmy straty, natomiast zawiodła nas skuteczność. Staraliśmy się na różne sposoby zdobywać punkty, ale to nie wystarczyło żeby wygrać. Wygrała drużyna lepsza o dwa punkty - dodał szkoleniowiec PGE Spójni.

Stargardzianie doznali drugiej minimalnej porażki z rzędu, bo z Treflem Sopot przegrali 71:72. Tak, jak można było się spodziewać, sporo problemów sprawił PGE Spójni Daniel Amigo. Podkoszowy wykorzystywał spore atuty, a generalnie łatwe punkty budowały pewność Twardych Pierników.

- Na pewno nie liczyliśmy na to, że Amigo zagra taki dobry mecz, a zwłaszcza na początku, gdzie dużo punktów zdobywał spod kosza. Największym złem, do którego dopuściliśmy było to, co Toruń robi dobrze. Oni przewidują bardzo dużo rzeczy, bo są bardzo inteligentnym zespołem. Mają doświadczonych zawodników. Przechwyty i akcje kończone z wsadem dają dużą pewność siebie, a u nas morale leci w dół. Źle to działa na drużynę. To był nasz największy problem - analizował Marek Łukomski.

W ataku kłopot był inny. Osiem minut przed końcem wyłączony z gry po piątym przewinieniu był Admon Gilder. Amerykanin był zdecydowanie najpewniejszą ofensywną opcją PGE Spójni. Przy nieskuteczności innych czołowych strzelców trudno było gonić przeciwnika, choć było bardzo blisko efektownego powrotu.

- Starał się, jak mógł. Na tych pickach walczył ponad zasłoną. Dwa ostatnie faule popełnił, zahaczając zawodnika wysokiego na górze zasłony. Ten drugi faul myślę, że był nie potrzebny, ale nie o to chodzi. On dawał nam w tym meczu coś ekstra w ataku. Wiedzieliśmy, że jeżeli będzie miał rzut, to jest pewna ręka. Myślę, że jakby był, to by pomógł, natomiast tak się mecze układają, że zawodnicy popełniają pięć fauli i ich nie ma. Trzeba nauczyć się grać tak żeby nawet w przypadku jego nieobecności wygrywać mecze - ocenił sytuację z Gilderem trener PGE Spójni.

Nie zabrakło także pytań o debiut Kerrona Johnsona, który do 12 punktów dołożył po sześć zbiórek i asyst. - Myślę, że wywiązał się ze swojej roli i z tego debiutu pozytywnie natomiast pozytywnie moglibyśmy o tym mówić jeśli zespół by wygrał. Na pewno on nie jest z tego szczęśliwy, że nawet będąc na parkiecie zespół był z nim +11, bo drużyna przegrała. Dla rozgrywającego to jest najważniejsze. Przyjechał pomóc nam wygrywać. Niestety pierwszy mecz nie poszedł po wszystkich myśli - przyznał Marek Łukomski.

Rozgrywający trafił tylko 2/10 prób z gry. W ogóle nie rzucał za trzy punkty. Czy w przyszłości będzie to problem dla zespołu? Trener w poniższej odpowiedzi wspomniał o startowej piątce, w której faktycznie funkcjonowało to dobrze. Przy trochę innym - częściowo wymuszonym przewinieniami Gildera układzie w końcówce jednak brakowało "trójek". Sytuację w ostatniej chwili ratowali Kacper Młynarski i Justin Gray, ale na odwrócenie losów meczu zabrakło już czasu.

- Nie będzie to problem. Jak jesteśmy w piątce z Justinem, Admonem, Nickiem i Baylee'em to każdy jest niebezpiecznym strzelcem z dystansu. Balans będzie zachowany. Jeden nierzucający i czterech rzucających to nie będzie problem. On nie ma problemu żeby oddać rzut, jak jest na czystej pozycji. Niezawsze skuteczność dopisuje natomiast nie jest tak, że nie podejmie próby rzutu - podkreślił trener PGE Spójni.

Jak porównał Kerrona Johnsona do Ericka Neala, czyli poprzedniego podstawowego rozgrywającego? - To zupełnie inni gracze. To jest typowy rozgrywający natomiast Erick był typowym rzucającym rozgrywającym. Ciężko porównać, bo mają zupełnie inne atuty - podsumował.

 

Materiał sponsorowany


 

Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.
20. urodziny Niedzielnych Spotkań Historycznych. Fotorelacja