- Jesteśmy w połowie nową drużyną. Dopiero trenerzy przeciwników będą mogli nas poznać za około miesiąc na co nas stać. Teraz musimy na tej świeżej krwi spróbować ugryźć Anwil - mówił Tomasz Śnieg w przedmeczowym wywiadzie z Krzysztofem Szaradowskim z Radia Anwilu, który na żywo relacjonował sobotni mecz.
Jak zapowiadał kapitan PGE Spójni Stargard tak się stało. Jeszcze kilka dni temu niewielu wierzyło w taki sukces. Biało-Bordowi zagrali szybko i skutecznie. Zupełnie inaczej niż na początku sezonu, gdy ich mecze były trudne do oglądania. W sobotę nie brakowało walki, ale również koszykarskiej jakości.
- Na pewno tak chcemy grać. Trener zwraca na to dużą uwagę na treningach, żeby pchać piłkę do przodu, kończyć akcję jak najprościej się da. Jeżeli nie ma otwartych rzutów spod kosza, czy "trójek" to wtedy uspokoić i rozegrać jakąś zagrywkę. Doszło trzech nowych zawodników, którzy mają możliwości atletyczne do tego, abyśmy grali jeszcze szybciej - mówił Tomasz Śnieg.
Zalążek tej gry był już we Wrocławiu, ale wtedy PGE Spójnia była w trakcie przebudowy. Z trójki pozyskanych ostatnio graczy był tylko Admon Gilder. W dwóch meczach, które rozegrał, pokazał, że może dostarczać sporo punktów, ale również dobrze radzi sobie w obronie. Potrafi przymierzyć za trzy (7/13 - zdecydowanie lepiej niż w lidze fińskiej, gdzie ostatnio grał), ale to nie jedyny jego atut.
Jak w ogóle PGE Spójnia Stargard w tak krótkim czasie pozyskała aż trzech nowych graczy? Szczególnie biorąc pod uwagę, że wszyscy zaczynali sezon w innych klubach? Okazuje się, że stargardzki klub wykorzystał nadarzające się okazje. Admon Gilder miał deadline w kontrakcie, do którego bezkosztowo mógł z niego wyjść.
Okazją był też powrót Baylee Steele'a. Amerykanin na przywitanie ze stargardzką publicznością zdobył 22 punkty i miał dziewięć zbiórek. W jego węgierskim klubie, który zaczął sezon, doszło do zmiany trenera i również korekt w składzie. Steele w PGE Spójni może liczyć na kluczową rolę w strefie podkoszowej, co już pokazał sobotni mecz.
Największą zagadką jest na razie Nick Spires. Ma grać na obu podkoszowych pozycjach (5/4). Jego pozyskanie było również związane z odejściem Piotra Niedźwiedzkiego. W debiucie spędził na parkiecie dziewięć minut. Zdobył dwa punkty z rzutów wolnych i miał trzy zbiórki. Nie oddał żadnego rzutu z gry. Na oceny jednak zdecydowanie za wcześnie, bo z drużyną odbył tylko jeden przedmeczowy trening. Słyszymy, że reprezentant Szwecji trafił do PGE Spójni za relatywnie niskie pieniądze. Według naszych informacji połowę jego wynagrodzenia pokrywa jego poprzedni hiszpański klub.
Mecz z Anwilem pokazał, że dokonane zmiany zdecydowanie poprawiły fizyczność PGE Spójni. Tego na początku sezonu brakowało. Na konferencji prasowej spytaliśmy trenera Marka Łukomskiego, jaka była główna przyczyna wymiany aż trzech podkoszowych. Zmiany w Energa Basket Lidze nie są niczym zaskakującym, ale niemal całkowita wymiana jednej formacji?
- Jak wszyscy wiemy, mieliśmy koronawirusa w zespole. Dwie osoby przeszły go bardzo ciężko. Niezaszczepiony Jonas Zohore przeszedł go jeszcze ciężej. Miał pocovidowe zapalenie płuc i jest dalej jeszcze nieaktywny. Nie mogliśmy czekać na to, aż zawodnik wydobrzeje. Zapewniamy mu pomoc lekarską i wszystko natomiast trzeba było jak najszybciej się wzmocnić. Jake O'Brien chciał pojechać do domu się przebadać. Doszliśmy do porozumienia w kwestii rozwiązania kontraktu - tłumaczył trener PGE Spójni Stargard.
Czy to już koniec zmian? Prawdopodobnie tak i właśnie w tym składzie PGE Spójnia Stargard ma dokończyć sezon. Choć oczywiście niczego nie można wykluczyć. Oby już tylko żadne sytuacje losowe nie powodowały kolejnych korekt. Rotacja jest, bowiem dość krótka. Kolejny mecz PGE Spójnia rozegra w sobotę 18 grudnia (15:30). Na wyjeździe zmierzy się z Grupą Sierleccy Czarnymi Słupsk.
Materiał sponsorowany