Biało-Bordowi przełamali się po trzech porażkach z rzędu. Odnieśli szóste zwycięstwo w sezonie, pokonując w sobotę Anwil Włocławek 95:87. To było trzecie zwycięstwo z rzędu w bezpośrednim starciu z utytułowanym przeciwnikiem. To jednak smakuje zdecydowanie najlepiej.
Po pierwsze dlatego, że odniesione przy gorącym dopingu stargardzkich kibiców (była również liczna grupa fanów z Włocławka i oni także dołożyli sporą cegiełkę do atrakcyjności tego widowiska). Druga istotna rzecz to Anwil z obecnego sezonu jest zdecydowanie mocniejszy od ekipy, która gościła w Stargardzie w poprzednim sezonie. Wystarczy wspomnieć, że dla Rottweilerów była to dopiero czwarta porażka w obecnych rozgrywkach.
Już pierwsza kwarta była intensywna. Anwil prowadził 22:15, ale serią ośmiu punktów odpowiedział świetnie dysponowany Justin Gray. Amerykanin trafiał wszystko, a PGE Spójnia była skuteczna za linią 6,75 metra i to trzymało ją w grze. Anwil wygrał pierwszą oraz drugą kwartę. W tej części ponownie goście mieli siedem "oczek" przewagi, ale tego nie utrzymali. Do remisu mógł doprowadzić Justin Gray, jednak nie wykorzystał drugiego rzutu wolnego. W odpowiedzi wynik na 43:39 akcją 2+1 ustalił Ziga Dimec.
W trzeciej kwarcie świetny moment miała PGE Spójnia i prowadziła sześcioma punktami. Na przełomie tej i kolejnej odsłony jednak straciła 10 "oczek" z rzędu i mogło się wydawać, że Anwil przejmie inicjatywę. Tym bardziej, że rotacja Biało-Bordowych znacząco się skurczyła. Po pięciu przewinieniach dalej nie mogli grać Tomasz Śnieg i Kacper Młynarski. Końcówka wyraźnie należała do stargardzkich koszykarzy. To oni mieli konkretną odpowiedź na udane akcje przeciwnika, który pod presją zaczął popełniać proste błędy. W ostatniej minucie zwycięstwo nie było już zagrożone i można było fetować ten duży sukces.
Różnicę zrobiły rzuty z dystansu - 14/29 PGE Spójni przy 7/28 Anwilu. Goście trafili 14/22 rzutów wolnych, a gospodarze 21/28. Co jednak istotne stargardzianie nie mylili się w tym elemencie w kluczowych momentach i zwyciężyli, choć na prowadzeniu byli tylko przez 10 minut, a rywal przez 25.
Czterech Amerykanów zdobyło łącznie 84 z 95 punktów. Justin Gray zdobył 25 punktów (8/10 z gry w tym 6/8 za trzy). Debiutujący w tym sezonie w PGE Spójni Baylee Steele początkowo miał problemy na linii rzutów wolnych (4/9). Trafił jednak 7/11 prób z gry w tym 4/6 za trzy. Łącznie do 22 "oczek" dołożył dziewięć zbiórek. Rozkręcał się z kwarty na kwartę i szczególnie w drugiej połowie dał drużynie bardzo dużo w ataku.
Również druga połowa to czas Ericka Neala. W pierwszej miał 0/7 z gry, a po przerwie 4/7. Końcówka meczu to było jego show. Trafiał "trójki", a faulowany przez rywali wykorzystał łącznie 11/11 rzutów wolnych. Miał też 11 asyst i siedem zbiórek. Oby więcej takich meczów w wykonaniu rozgrywającego. Do tego Admon Gilder - 16 punktów (7/15 z gry) i dziewięć zbiórek. Drugi dobry mecz strzelca również w obronie.
W Anwilu niesamowity był Ziga Dimec. Zdobył 25 punktów (8/9 za dwa i 9/14 z rzutów wolnych). Miał też siedem zbiórek w tym aż pięć w ataku. Pokazał, że pod koszami będzie trudny do zatrzymania w Energa Basket Lidze. Miał jednak małe wsparcie od innych graczy, bo tylko James Bell zdobył 20, a Jonah Mathews 17 punktów.
PGE Spójnia Stargard - Anwil Włocławek 95:87 (23:24, 16:19, 23:20, 33:24)
PGE Spójnia: Justin Gray 25, Baylee Steele 22, Erick Neal 21, Admon Gilder 16, Kacper Młynarski 5, Nick Spires 2, Daniel Szymkiewicz 2, Tomasz Śnieg 2, Szymon Szmit 0.
Anwil: Ziga Dimec 25, James Bell 20, Jonah Mathews 17, Szymon Szewczyk 8, Maciej Bojanowski 7, Kamil Łączyński 5, Luke Petrasek 4, Sebastian Kowalczyk 1, Rafał Komenda 0, Alex Olesinski 0, Marcin Woroniecki 0.
Materiał sponsorowany