- Świetny mecz naszych rywali. My zagraliśmy słabo. Ostatnio nastroje mieliśmy nieco inne na konferencji. Daliśmy z siebie wszystko. Fizycznie ewidentnie mieli przewagę. Jeszcze do tego mieliśmy trochę problemów w zespole, ale nie ma się co usprawiedliwiać. Bardzo wysoka porażka. Przed nami kolejny ciężki mecz. Jedziemy do Ostrowa i damy tam z siebie wszystko - zaznaczył na pomeczowej konferencji prasowej Kacper Młynarski. Więcej powiedział w późniejszej rozmowie z portalem e-stargard.pl.
- Byliśmy pozytywnie nastawieni do tego meczu po trzech wygranych z rzędu natomiast zdecydowana dominacja fizyczna zespołu z Zielonej Góry. Podkręcali tempo gry przez całe spotkanie. My praktycznie odpadliśmy w drugiej kwarcie. Myślę, że złożyło się na to wiele czynników. To po prostu zespół, który zderza się z inną intensywnością w VTB. Potem powrót do Polski będzie dla nich dużo łatwiejszy. Myślę, że w kolejnych tygodniach będzie to widać coraz bardziej - chwalił rywala koszykarz, który zdobył siedem punktów i miał sześć zbiórek.
Przeciwnik był z wysokiej półki, choć nie odzwierciedlał tego bilans, bo Enea Zastal BC miał tyle samo zwycięstw, co PGE Spójnia. W tych przypadkach duże znaczenie ma jednak terminarz, bo trzeba zwrócić uwagę, że stargardzianie rozegrali już sześć spotkań przed własną publicznością.
Dodatkowym problemem były choroby, z którymi w ostatnim czasie zmagał się stargardzki zespół. - Mieliśmy trochę problemów zdrowotnych. Sądzę, że już w dalszej części meczu, choć i tak przegrywaliśmy już wysoko, miało to też wpływ, że było aż tak źle na końcu - analizował Kacper Młynarski.
Fakty są jednak takie, że to druga porażka PGE Spójni w zaledwie 25 dni obok której nie można przejść obojętnie. Oczywiście przegrane to element sportu, ale tak wysokie i w takim stylu? Tego nie można tak po prostu zaakceptować.
- Tym razem przegrywamy z zespołem, który jest dużo lepszy od nas i od zespołu z Gliwic, który poprzednio też nas pokonał wysoko. Wydaje mi się, że Zastal będzie naprawdę bardzo mocny w najbliższym czasie, ale to nas nie usprawiedliwia względem tak wysokiej porażki. Oczekiwania były większe. Miejmy nadzieję, że reakcja zespołu będzie równie pozytywna, jak po tamtej porażce, gdzie udało się wygrać trzy spotkania z rzędu - przyznał Kacper Młynarski.
Biorąc pod uwagę, jaki terminarz ma PGE Spójnia o powtórkę takiej serii będzie piekielnie trudno. Gdyby jednak to się wydarzyło to możliwe, że kibice Biało-Bordowych szybko zapomnieliby o feralnej porażce. Najbliższymi przeciwnikami będą Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski, Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz i WKS Śląsk Wrocław. Dobra informacja jest taka, że mecz na parkiecie mistrza Polski odbędzie się dopiero 13 listopada. Jest, więc trochę czasu na treningi.
- Bardzo ciężki mecz w Ostrowie przed nami, ale nie ma co się załamywać. Potrafiliśmy już dwa razy wygrać w tym sezonie na wyjeździe. Miejmy nadzieję, że powalczymy tam i sprawimy niespodziankę. W zeszłym roku też udało się wygrać, a nie byliśmy faworytem - przypomniał Kacper Młynarski.
To jaka jest ta PGE Spójnia - zapytałem skrzydłowego. Dwie rekordowe porażki, ale bilans 5-5 i lokata w środku tabeli. - Myślę, że to jest nasze realne miejsce. Nie ma się co oszukiwać. Nasz budżet jest nawet poza pierwszą dziesiątką. Na razie pokonujemy głównie zespoły z dołu. Pokonaliśmy też Legię na wyjeździe. Ciężko powiedzieć, jaka jest PGE Spójnia. Mamy takie przykre niespodzianki, jak z Zastalem, czy w Gliwicach, a potrafimy wygrać na wyjeździe. Jesteśmy mocno nieregularni, ale ciężko mi oceniać z czego to wynika. Nie jestem tutaj od tego - podsumował.
Materiał sponsorowany