Coś takiego na prawdę trudno znaleźć. PGE Spójnia Stargard zapisała się w klubowej, a może nawet ligowej historii przegrywając 53:96 z Enea Zastalem BC Zielona Góra. Biało-Bordowi na chwilę stracili niechlubny rekord sezonu, bo ich porażkę z Gliwic przebił we Wrocławiu MKS Dąbrowa Górnicza, przegrywając różnicą 42 punktów. Fani mieli "satysfakcję", że rekord wymazał były trener PGE Spójni, Jacek Winnicki, ale po czwartkowym spotkaniu przegranym różnicą 43 "oczek" to w Dąbrowie Górniczej mogą "odetchnąć", że już nie są najgorsi.
Co wpłynęło na aż takie rozmiary porażki? - Wygrała drużyna lepsza. Przebiegu meczu nie ma za bardzo co komentować. Zdominowali nas w każdym elemencie gry. Obawialiśmy się bardzo jednej rzeczy przed tym meczem, że po wirusie, który nas dopadł nie będziemy w stanie się podnieść fizycznie - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Marek Łukomski.
Czy to miało aż taki wpływ na zespół? - Wiedzieliśmy, jak wyglądają treningi. To było widać na meczu. Zdominowali nas fizycznie i nie mieliśmy w ogóle, z czego się przeciwstawić. Forma Zastalu w ostatnich meczach pokazywała, że idą do przodu i w tym meczu też to pokazali - tłumaczył trener PGE Spójni Stargard, który porównał dwie ostatnie dotkliwe porażki. Przedzieliła je seria trzech zwycięstw, ale o meczach z GTK i teraz Enea Zastalem BC było bardzo głośno.
- Porównując te dwie porażki można powiedzieć jedną rzecz. Tutaj do pewnego momentu mimo, że wynik cały czas uciekał było widać duże chęci. Zawodnicy się starali. Tego nie można im odebrać natomiast Zastal nas po prostu stłamsił fizycznie - przyznał Marek Łukomski.
To była pełna dominacja wicemistrza Polski. PGE Spójnia nie miała argumentów. Gdy nawet w trzeciej kwarcie próbowała załapać się na grę, rywale szybko odpowiadali dobrą akcją w ataku. W czwartej kwarcie jednak gra się posypała, a trener dopiero po 16 straconych punktach z rzędu poprosił o przerwę.
- Nie mówię, że wracaliśmy do meczu, natomiast próbowaliśmy z resztek energii, które mieliśmy zagrać kilka dobrych akcji w ataku i obronie. Oni trafiali rzuty, które jeszcze nam podcięły mentalne skrzydła, które i tak już były bardzo zdemolowane - podsumował Marek Łukomski.
Materiał sponsorowany