Warzywa i owoce przerabia na musy, powidła, a nawet keczupy. Wędzi ryby, przygotowuje paprykarze, a nawet własną wędlinę. Anna Gołofit, radna powiatowa i dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6, kocha gotować. I jest to miłość odwzajemniona.
Co dominuje w Pani kuchni – tradycyjne receptury przekazywane od pokoleń czy nowoczesne eksperymenty?
Zdecydowanie tradycyjne receptury, zwłaszcza te, które zostały mi przekazane przez moją babcię czy mamę. Bo to właśnie moja mama jest najlepszą kucharką na świecie. Nawet, jeśli przygotuję jakąś potrawę z jej przepisu, to nigdy nie smakuje tak, jak w wykonaniu mojej mamy. Wiele lat temu założyłam sobie zeszyt wypełniony babcinymi przepisami. Korzystam z niego do tej pory. Oczywiście, w kuchni nie unikam eksperymentów. Śledzę media społecznościowe, czasem „wujek Google” podpowiada nowe propozycje kulinarne. Na przykład ostatnio w mojej kuchni królują octy. Mają wspaniałe właściwości zdrowotne. Odkryłam też oksymel - eliksir na odporność, który sporządzam według dawnych receptur. Nie ma dla mnie żadnych przeszkód, jeśli chodzi o gotowanie. Ja po prostu uwielbiam gotować.
Czy na przestrzeni lat kuchnia Anny Gołofit przeszła rewolucję?
Musiała przejść ewolucję, jak i rewolucję. Wiadomo, że przepisy ulegają zmianom na przestrzeni lat. Czasem sprawdzone receptury trzeba dostosować do domowników. Moja córka i jej najbliżsi nie jadają mięsa. Sporo czasu zajęło mi dopasowanie menu pod ich podniebienia. Teraz przygotowuję m.in. faszerowaną cukinię, kotlety z kalafiora, brokuły, hummusy. W mojej kuchni zagościły soczewica i ciecierzyca. Do smażenia nie używam już smalcu. Staram się dusić, gotować na parze. Do słodzenia zamiast cukru używam stewii.
Jakie przetwory robi Pani najczęściej?
W moim ogrodzie rośnie praktycznie wszystko. Nie ma roślin czy warzyw, których mi brakuje. A nawet jeśli tak się zdarzy, to natychmiast uzupełniam braki. Czasem dokupuję nowości. W ogrodzie mamy m.in. wiśnie, winogrona, czereśnie, truskawki. Ze zbiorów powstają powidła, soki, kompoty, przeciery czy musy. Robię keczupy, a buraki i paprykę przerabiam praktycznie na wszystko. Z własnych warzyw przygotowuję vegetę i przyprawę do mięsa. Lubię robić nalewki na zimę – malinowe, dereniowe. Skutecznie wzmacniają odporność.
Jakie owoce i warzywa najczęściej trafiają do spiżarni Anny Gołofit? Które z warzyw i owoców jest najbardziej wdzięcznym materiałem do robienia przetworów?
Nie ma takich, których nie lubimy. A jeśli lubimy – mamy w ogrodzie. Ważne jest dla nas, że nasze zbiory są niepryskane, ekologiczne. Nie stosujemy chemii. Staramy się też używać pokrzywy, skrzypu, własnych wywarów, drożdży.
Czy te przetwory leżą latami, czy każdego roku systematycznie znikają?
Znikają, ale czasem zbiory są tak obfite, że mamy nadwyżkę. Tak było z gruszkami z ubiegłego roku. Było ich tak dużo, że zostały na zapas. Ale zazwyczaj wszystko znika ze spiżarni systematycznie.
Kto jest ich największym fanem?
Mój wnuk! Najbardziej lubi ketchup babuni. Myślę, że hitem jest też vegeta mojej roboty, którą dodajemy zarówno do rosołu, jak i do mięsa.
Jakie akcesoria przydają się w kuchni?
Jestem ogromną gadżeciarą, ale dzięki sprzętom ułatwiam sobie pracę. Mam mikser pewnej znanej firmy, ale jego tańszą odmianę. Także sokogarnek, multicooker, szybkowar i szynkowar. Oprócz tego, że przerabiamy warzywa i owoce, robimy również własną wędlinę. Wędzimy ryby, przygotowujemy paprykarze. Rodzina docenia moją kuchnię. Choć mój mąż, pochodzący z Lubelskiego, twierdzi, że nigdy nie zrobiłam tak pysznej zupy pomidorowej jak jego mama. Mimo że przywoziłam składniki z jego rodzinnych stron, nie udało się odtworzyć tego smaku.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Lifestyle
- W kuchni Anny Gołofit