Gospodarze odrobili 14 punktów straty. Po trzech minutach przegrywali 2:16 i zanosiło się na powtórkę z Gliwic.
- Wiedzieliśmy, że to będzie ciężkie spotkanie. Początek meczu wyglądało, że jesteśmy myślami, ciałem i duszą w Gliwicach. Początek bardzo niemrawy natomiast później dzięki wsparciu naszych wspaniałych kibiców zaczęliśmy grać, walczyć niesieni głośnym dopingiem. Rozkręcaliśmy się z minuty na minutę. Później duża przewaga punktowa. Udało się wygrać. Jesteśmy zadowoleni - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Marek Łukomski.
W sobotnim spotkaniu było kilka dobrych fragmentów, ale trudno również nie zwrócić uwagi na poważne przestoje. W starciach z silniejszymi rywalami mogą one zdecydować o porażce. Nad czym trzeba najbardziej popracować przed kolejnym spotkaniem, które odbędzie się w piątek 22 października (17:30 u siebie z HydroTruckiem Radom)?
- Myślę, że otwarcie meczu. Na pewno będziemy zwracali uwagę na to, żeby nie było takiego słabego wejścia w mecz. Później w czwartej kwarcie niepotrzebnie straciliśmy koncentrację. Kroki Kacpra, rozmowy Ericka, techniczny. To nie powinno się wydarzyć - analizował trener PGE Spójni.
Dokonał on sporych zmian w składzie. Przede wszystkim do pierwszej piątki w miejsce Ericka Neala przesunął Tomasza Śniega, który spędził na parkiecie prawie 35 minut. Kapitan szczególnie w trudnym momencie pociągnął zespół. Neal natomiast sprawdził się w drugiej połowie, trafiając cztery "trójki".
- Jeśli byśmy nie zrobili czegoś po tym, co się wydarzyło w Gliwicach, to byśmy dalej brnęli w stagnację, nijakość. Daliśmy od początku Tomka, kapitana na boisko. Wszyscy wiedzieli, jak będziemy zaczynali. Wszyscy zaakceptowali swoje role. W tym zestawie ludzkim, w którym teraz jesteśmy, każdy powiedział, że idzie w tym meczu na całość. Może poza początkiem wszyscy spełnili swoje zadanie do końca - tłumaczył Marek Łukomski.
Na plus również wejścia Piotra Niedźwiedzkiego. Nawet Szymon Szmit zagrał przez ponad pięć minut. Czy podobnej rotacji, która dała efekt można się spodziewać w kolejnych meczach? - Tutaj nie można niczego przesądzać. Zawsze jesteśmy elastyczni. Patrzymy, co się dzieje w meczu i chcemy zrobić tak, żeby zespół wygrywał - skomentował krótko Marek Łukomski.
Pozostaje jeszcze sprawa zawieszonego Jacobi Boykinsa, ale o tym trener nie chciał zbyt wiele mówić. - Na gorąco ciężko coś powiedzieć. Jego status jest taki, że jest odsunięty od zespołu. Na pewno szukamy jakiegoś rozwiązania tej sytuacji. Zobaczymy, co przyniesie nowy tydzień - zaznaczył.
Dopytaliśmy, czy Amerykanin może jeszcze wrócić do drużyny? To byłoby zaskakujące posunięcie, ale... - Ciężko teraz określić. Zobaczymy po tym meczu. Usiądziemy spokojnie z prezesami. Wszystko przedyskutujemy. Plusy, minusy i zobaczymy, co będzie - uciął Marek Łukomski.
Materiał sponsorowany