To już było jasne przed sezonem, a piątkowy mecz tylko potwierdził, że tak słabego rywala w derbach PGE Spójnia jeszcze nie miała. King Szczecin rozegrał tylko cztery sparingi i wszystkie przegrał. Do tego do Stargardu przyjechało tylko 10 koszykarzy w tym zaledwie trzech zagranicznych. Mecz momentami stał na katastrofalnym poziomie. Nie zabrakło za to emocji. Goście zwyciężyli po dogrywce 81:75 i ze swoimi kibicami świętowali udane rozpoczęcie sezonu. Stargardzianie zmarnowali szansę, która szybko może się nie powtórzyć.
Przed meczem stargardzki klub podziękował władzom PGE Polskiej Grupy Energetycznej. To już trzeci sezon, w którym strategiczny sponsor wspiera PGE Spójnię. W obecności tak ważnych gości koszykarze chcieli się pokazać z jak najlepszej strony i zaczęli znakomicie, bo od prowadzenia 8:2. W ataku rewelacji nie było, ale swoje pod koszem robił Jonas Zohore.
King szybko się odrodził, zdobył 14 punktów z rzędu i wyszedł na najwyższe prowadzenie w całym spotkaniu (16:8). Obie drużyny mocno falowały. Po finalnie udanej pierwszej kwarcie (20:13) w kolejnej części przyjezdni dołożyli tylko osiem "oczek". PGE Spójnia znakomicie to wykorzystała i na przerwę schodziła prowadząc 36:28.
W ostatniej akcji swój drugi celny rzut z dystansu oddał Jacobi Boykins. W pierwszej połowie strzelec zdobył 10 "oczek", ale po przerwie zniknął i nic już nie dołożył. Zdecydowanie zbyt wiele czasu spędził też na ławce. Trener Marek Łukomski znacząco ograniczył rotację, a tylko 84 sekundy na parkiecie przebywał Piotr Niedźwiedzki. Nie na taki powrót do EBL liczył center. Popełnił błyskawiczne dwa faule, a PGE Spójnia straciła w tym czasie osiem punktów, ale kolejnej szansy już nie dostał.
Bardzo ważna okazała się trzecia kwarta. Biało-Bordowi odskoczyli w niej na 10 punktów, a mogli uzyskać zdecydowanie większą przewagę. Kompletnie nie wykorzystali przestojów Wilków, bo popełniali proste błędy w ataku. Rywale nie dali się dłużej prosić i skorzystali ze swojej szansy, odzyskując prowadzenie już w tej części.
Czwarta kwarta była wyrównana, ale podobnie, jak w całym meczu (27 minut przy 13) częściej na prowadzeniu byli gospodarze. Wygrywali 58:54, później przegrywali 58:59 i ponownie prowadzili 62:59. Do remisu 64:64 doprowadził Jakub Schenk, ale ostatnią akcję miała PGE Spójnia. Pozostawały 23 sekundy na przeprowadzenie ataku. Taki był plan, jednak Justin Gray już po dziewięciu sekundach oddał rzut. Amerykanin trafił, ale zwycięstwa nie dał, bo odpowiedział Stacy Davis.
W dogrywce częściej przeważał King, ale jeszcze na minutę przed końcem PGE Spójnia po rzutach wolnych Daniela Szymkiewicza wyrównała na 75:75. To było jednak już ostatnie słowo gospodarzy, a sześć "oczek" trafiło na konto rywali i to oni cieszyli się z cennego zwycięstwa.
PGE Spójnia trafiła tylko 22/71 prób z gry (30%). Najgorsza była niemoc w rzutach z dystansu (4/31)! King w pierwszej połowie miał równie słabe 3/15, ale po przerwie nieznacznie się poprawił (5/15) i to miało znaczenie. Gospodarze ratowali się rzutami wolnymi (27/32). W tak nieskutecznym meczu było dużo zbiórek (50:49). PGE Spójnia miała tylko 13 asyst. To częściowo efekt niskiej skuteczności, ale również jej przyczyna.
Erick Neal w 34 minuty zdobył 18 punktów. Miał też cztery przechwyty i tylko trzy asysty. Na pewno w tym spotkaniu nie wywiązał się z roli lidera. W pierwszej połowie trafił 1/4 prób z gry. Później był aktywniejszy, ale ostateczny bilans to 6/18. Lepsza gra rozgrywającego w kolejnych meczach będzie potrzebna.
Jonas Zohore w 30 minut skompletował double-double (17 punktów i 11 zbiórek). Większość z tego dorobku osiągnął w pierwszej połowie (13 "oczek"). Gdy przebywał na parkiecie PGE Spójnia była lepsza od przeciwnika o 10 punktów. Jeszcze lepszy wskaźnik (+15) w 28 minut osiągnął Jake O'Brien. Nie szło to jednak w parze z jego indywidualnymi osiągnięciami (0/7 z gry). Daniel Szymkiewicz miał 1/10 z gry i cztery straty, ale on również był na plusie, a to dość miarodajny wskaźnik biorąc pod uwagę, że grał przez 30 minut.
Najgorszy +/- miał Kacper Młynarski (-23), któremu nie siedział rzut z dystansu (0/6). Justin Gray miał -19, choć grał solidnie (11 punktów i sześć zbiórek). W Kingu kluczowymi postaciami obok Davisa byli Paweł Kikowski - 18 punktów, 5/13 za trzy i Jakub Schenk - 16 punktów oraz sześć asyst. Były koszykarz PGE Spójni, Filip Matczak zdobył tylko dwa punkty (1/6). Miał też osiem zbiórek i pięć strat.
PGE Spójnia Stargard - King Szczecin 75:81 (13:20, 23:8, 10:19, 20:19, d. 9:15)
PGE Spójnia: Erick Neal 18, Jonas Zohore 17, Justin Gray 11, Jacobi Boykins 10, Daniel Szymkiewicz 6, Jake O'Brien 5, Kacper Młynarski 4, Tomasz Śnieg 4, Piotr Niedźwiedzki 0.
King: Paweł Kikowski 18, Stacy Davis 16, Jakub Schenk 16, Sherron Dorsey-Walker 12, Kacper Borowski 11, Doko Salić 6, Filip Matczak 2, Mateusz Bartosz 0, Michał Kroczak 0.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Sport
- Dogrywka w derbach. PGE Spójnia zmarnowała niepowtarzalną szansę