PGE Spójnia Stargard co najmniej trzykrotnie zmierzy się z Enea Zastalem BC Zielona Góra. Na analizę tej konfrontacji, szans, zmian u rywala i dotychczasowych pojedynków z tego sezonu przyjdzie jeszcze czas w zapowiedzi tej ćwierćfinałowej serii. Tu jednak przybliżamy największe postaci najbliższego rywala PGE Spójni Stargard.
Na pierwszy plan wysuwa się trener, który stworzył tak potężny zespół. Przed sezonem 2019/2020 Żan Tabak podpisał dwuletni kontrakt z Eneą Zastalem BC Zielona Góra. Znakomite osiągnięcia sprawiły, że charyzmatycznym szkoleniowcem interesowały się inne europejskie kluby. On jednak postanowił dokończyć swoją misję.
Trenerskie CV ma ciekawe, jak na Energa Basket Ligę. Był asystentem w Realu Madryt (2006-2009) i Cajasol Sevilli (2009-2011). Jako główny trener pracował w Sant Josep Giron, Treflu Sopot i Baskonii. Później wrócił na dwa lata do asystowania w drużynie Królewskich, w międzyczasie prowadząc kadrę Chorwacji.
Następnie trenował również między innymi Maccabi Tel Aviv. Paradoksalnie jednak największe sukcesy Chorwat odnosi z obecnym klubem. Szczególnie, że w silnej lidze VTB Enea Zastal BC Zielona Góra zajmuje wysoką, szóstą lokatę i jest praktycznie pewny udziału w play-offach. To dla klubu z budżetem wielokrotnie niższym od rosyjskich gigantów ogromny sukces.
Żan Tabak trafił do Polski po dwóch latach przerwy od trenowania. W tym czasie był ekspertem w hiszpańskiej telewizji. Równolegle do pracy w Enei Zastalu prowadził również reprezentację Słowacji. Z funkcji selekcjonera zrezygnował kilka tygodni temu po lutowym zgrupowaniu.
Za urodzonym 15 czerwca 1970 roku w Splicie trenerem przede wszystkim jednak bogata koszykarska kariera. Mierzący 213 cm środkowy wygrywał trzykrotnie Euroligę. W 1995 roku z Houston Rockets został mistrzem NBA. W sumie występował w czterech klubach najlepszej ligi świata. W 1992 roku na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie z reprezentacją Jugosławii zdobył srebrny medal. W finale jego drużyna przegrała ze słynnym amerykańskim dream teamem na czele z Michaelem Jordanem.
Takie osiągnięcia muszą działać na wyobraźnię koszykarzy. Żan Tabak autorytet buduje jednak ciężką pracą. Nie tylko jego zespół osiąga lepsze wyniki, niż można było się spodziewać. Również koszykarze promują się i trafiają do silniejszych klubów. W codziennej pracy nie mają jednak łatwo. Muszą sumiennie wykonywać wszystkie polecenia. Chorwat jest znany z tego, że angażuje się w każdym momencie meczu bez względu na jego aktualny wynik. Nawet, gdy zespół wysoko wygrywa potrafi zwrócić uwagę na szczegóły, źle wykonaną zagrywkę. Braku koncentracji nie znosi.
W trakcie meczu w Gliwicach potrafił odesłać do szatni Rolandsa Freimanisa. W przerwie jednak wszystko wyjaśnił ze swoim koszykarzem, który wrócił do gry na drugą połowę i dołożył ważną cegiełkę do zwycięstwa drużyny. Takie rzeczy zdarzają się bardzo rzadko. Zwykle kłótnia z trenerem oznacza dla zawodnika zdecydowanie większe kłopoty.
Żan Tabak nie jest również łatwą personą dla mediów. Mówi tylko to, co chce. Zwykle jest oszczędny w słowach, ale gdy już ma coś ciekawego do powiedzenia to nie gryzie się w język i potrafi wzbudzić kontrowersje. Co jednak najważniejsze poprzez medialny przekaz chce nie tylko wpłynąć na opinie o klubie i zespole.
Przede wszystkim wysyła w ten sposób konkretne sygnały do koszykarzy. Gdy trzeba jest wyrozumiały dla swoich graczy. Potrafi docenić wszystkich łącznie z juniorami, którzy uzupełniają skład. Tak było po ligowym meczu w Stargardzie. W najmniej oczywistym momencie po bardzo wysokim zwycięstwie potrafi jednak tonować nastroje i motywować do dalszej pracy.
W szatni najbliższego przeciwnika PGE Spójni nie brakuje innych ciekawych postaci. W play-offach nie zagra Nikos Pappas. Grek to legenda słynnego Panathinaikosu Ateny. Do Polski przyjechał zastąpić Iffe Lundberga, który odszedł do CSKA Moskwa. Na początku swojego trzeciego meczu w EBL - przeciwko Anwilowi Włocławek doznał jednak poważnej kontuzji, która wyklucza go z gry na wiele miesięcy. To poważne osłabienie Enei Zastalu. Pappas, choć po długiej przerwie od pierwszych minut pokazywał nieprzeciętne umiejętności.
Kontuzja może też wykluczyć z ćwierćfinałowej serii MVP sezonu. Geoffrey Groselle ma wrócić do gry za około dwa tygodnie, ale trudno przewidzieć, kiedy dokładnie to się stanie. Jego absencja dla PGE Spójni byłaby dużym ułatwieniem. Amerykanin w 27 meczach zdobywał średnio 17 punktów i 8,1 zbiórki. To jednak tylko suche liczby. W rzeczywistości był jeszcze cenniejszy dla swojej drużyny. Rywale w EBL nie mieli na niego odpowiedzi, o czym przekonał się już także nasz zespół.
W takim momencie nie można również zapominać o legendzie polskiej koszykówki. Dla 37-letniego Łukasza Koszarka, wielokrotnego reprezentanta Polski, a ostatnio nawet kapitana Biało-Czerwonych, będą to kolejne play-offy. Rozgrywający ma szansę na dołożenie kolejnego medalu do swojej bogatej kolekcji.
W ekipie z Zielonej Góry występuje od 2013 roku i tylko z nią święcił wiele tryumfów. W tym sezonie na parkietach EBL spędza średnio po 20 minut. Jego średnie nie rzucają na kolana - 6,6 punktu i 4,1 asysty. To jednak nie będzie miało kompletnie żadnego znaczenia.
Łukasz Koszarek to koszykarz, który potrafi nadal wznieść się na bardzo wysoki poziom, gdy potrzebuje tego zespół. Pokazał to już w EBL oraz VTB. Przeciwko PGE Spójni rzucił w Stargardzie 14 punktów (4/6 za trzy). Stało się to właśnie wtedy, gdy Raymond Cowels świetnie pilnował Iffe Lundberga. Do tego Koszarek rozdał sześć asyst.
Na pierwszy plan wysuwa się trener, który stworzył tak potężny zespół. Przed sezonem 2019/2020 Żan Tabak podpisał dwuletni kontrakt z Eneą Zastalem BC Zielona Góra. Znakomite osiągnięcia sprawiły, że charyzmatycznym szkoleniowcem interesowały się inne europejskie kluby. On jednak postanowił dokończyć swoją misję.
Trenerskie CV ma ciekawe, jak na Energa Basket Ligę. Był asystentem w Realu Madryt (2006-2009) i Cajasol Sevilli (2009-2011). Jako główny trener pracował w Sant Josep Giron, Treflu Sopot i Baskonii. Później wrócił na dwa lata do asystowania w drużynie Królewskich, w międzyczasie prowadząc kadrę Chorwacji.
Następnie trenował również między innymi Maccabi Tel Aviv. Paradoksalnie jednak największe sukcesy Chorwat odnosi z obecnym klubem. Szczególnie, że w silnej lidze VTB Enea Zastal BC Zielona Góra zajmuje wysoką, szóstą lokatę i jest praktycznie pewny udziału w play-offach. To dla klubu z budżetem wielokrotnie niższym od rosyjskich gigantów ogromny sukces.
Żan Tabak trafił do Polski po dwóch latach przerwy od trenowania. W tym czasie był ekspertem w hiszpańskiej telewizji. Równolegle do pracy w Enei Zastalu prowadził również reprezentację Słowacji. Z funkcji selekcjonera zrezygnował kilka tygodni temu po lutowym zgrupowaniu.
Za urodzonym 15 czerwca 1970 roku w Splicie trenerem przede wszystkim jednak bogata koszykarska kariera. Mierzący 213 cm środkowy wygrywał trzykrotnie Euroligę. W 1995 roku z Houston Rockets został mistrzem NBA. W sumie występował w czterech klubach najlepszej ligi świata. W 1992 roku na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie z reprezentacją Jugosławii zdobył srebrny medal. W finale jego drużyna przegrała ze słynnym amerykańskim dream teamem na czele z Michaelem Jordanem.
Takie osiągnięcia muszą działać na wyobraźnię koszykarzy. Żan Tabak autorytet buduje jednak ciężką pracą. Nie tylko jego zespół osiąga lepsze wyniki, niż można było się spodziewać. Również koszykarze promują się i trafiają do silniejszych klubów. W codziennej pracy nie mają jednak łatwo. Muszą sumiennie wykonywać wszystkie polecenia. Chorwat jest znany z tego, że angażuje się w każdym momencie meczu bez względu na jego aktualny wynik. Nawet, gdy zespół wysoko wygrywa potrafi zwrócić uwagę na szczegóły, źle wykonaną zagrywkę. Braku koncentracji nie znosi.
W trakcie meczu w Gliwicach potrafił odesłać do szatni Rolandsa Freimanisa. W przerwie jednak wszystko wyjaśnił ze swoim koszykarzem, który wrócił do gry na drugą połowę i dołożył ważną cegiełkę do zwycięstwa drużyny. Takie rzeczy zdarzają się bardzo rzadko. Zwykle kłótnia z trenerem oznacza dla zawodnika zdecydowanie większe kłopoty.
Żan Tabak nie jest również łatwą personą dla mediów. Mówi tylko to, co chce. Zwykle jest oszczędny w słowach, ale gdy już ma coś ciekawego do powiedzenia to nie gryzie się w język i potrafi wzbudzić kontrowersje. Co jednak najważniejsze poprzez medialny przekaz chce nie tylko wpłynąć na opinie o klubie i zespole.
Przede wszystkim wysyła w ten sposób konkretne sygnały do koszykarzy. Gdy trzeba jest wyrozumiały dla swoich graczy. Potrafi docenić wszystkich łącznie z juniorami, którzy uzupełniają skład. Tak było po ligowym meczu w Stargardzie. W najmniej oczywistym momencie po bardzo wysokim zwycięstwie potrafi jednak tonować nastroje i motywować do dalszej pracy.
W szatni najbliższego przeciwnika PGE Spójni nie brakuje innych ciekawych postaci. W play-offach nie zagra Nikos Pappas. Grek to legenda słynnego Panathinaikosu Ateny. Do Polski przyjechał zastąpić Iffe Lundberga, który odszedł do CSKA Moskwa. Na początku swojego trzeciego meczu w EBL - przeciwko Anwilowi Włocławek doznał jednak poważnej kontuzji, która wyklucza go z gry na wiele miesięcy. To poważne osłabienie Enei Zastalu. Pappas, choć po długiej przerwie od pierwszych minut pokazywał nieprzeciętne umiejętności.
Kontuzja może też wykluczyć z ćwierćfinałowej serii MVP sezonu. Geoffrey Groselle ma wrócić do gry za około dwa tygodnie, ale trudno przewidzieć, kiedy dokładnie to się stanie. Jego absencja dla PGE Spójni byłaby dużym ułatwieniem. Amerykanin w 27 meczach zdobywał średnio 17 punktów i 8,1 zbiórki. To jednak tylko suche liczby. W rzeczywistości był jeszcze cenniejszy dla swojej drużyny. Rywale w EBL nie mieli na niego odpowiedzi, o czym przekonał się już także nasz zespół.
W takim momencie nie można również zapominać o legendzie polskiej koszykówki. Dla 37-letniego Łukasza Koszarka, wielokrotnego reprezentanta Polski, a ostatnio nawet kapitana Biało-Czerwonych, będą to kolejne play-offy. Rozgrywający ma szansę na dołożenie kolejnego medalu do swojej bogatej kolekcji.
W ekipie z Zielonej Góry występuje od 2013 roku i tylko z nią święcił wiele tryumfów. W tym sezonie na parkietach EBL spędza średnio po 20 minut. Jego średnie nie rzucają na kolana - 6,6 punktu i 4,1 asysty. To jednak nie będzie miało kompletnie żadnego znaczenia.
Łukasz Koszarek to koszykarz, który potrafi nadal wznieść się na bardzo wysoki poziom, gdy potrzebuje tego zespół. Pokazał to już w EBL oraz VTB. Przeciwko PGE Spójni rzucił w Stargardzie 14 punktów (4/6 za trzy). Stało się to właśnie wtedy, gdy Raymond Cowels świetnie pilnował Iffe Lundberga. Do tego Koszarek rozdał sześć asyst.
Materiał sponsorowany