Przed meczem takiego scenariusza można było się spodziewać. Choć skład nie prezentował się źle to w praktyce niegotowi do gry ze względu na kontuzje byli Tomasz Śnieg i Kacper Młynarski. Trener Maciej Raczyński miał niewielki wybór, a i tak zaskoczył.
W pierwszej piątce nie było żadnego centra. Baylee Steele oraz Omari Gudul weszli dopiero z ławki. Przeciwnika to jednak nie zaskoczyło, bo Legia zaczęła od prowadzenia 12:4. Rozgrywać miał duet Jerome Dyson, Szymon Walczak, ale właściwie gra bazowała na indywidualnych akcjach. Trójki trafili Raymond Cowels III oraz Nick Faust i było 10:12. Ten duet szczególnie w pierwszej połowie dał jednak za mało żeby przy tak osłabionym składzie napsuć krwi faworytowi. Cowels zdobył pięć punktów, a Faust trafił 1/7 prób z gry.
PGE Spójnia mogła prowadzić, ale tylko jeden z czterech rzutów wolnych wykorzystał Mateusz Kostrzewski. Legia, gdy robiło się gorąco wrzucała wyższy bieg i powiększała przewagę. Po 20 minutach było 48:36. Goście na przełomie drugiej i trzeciej kwarty rzucili 13 punktów z rzędu i prowadzili aż 58:36.
Można było spodziewać się najgorszego, czyli bardzo wysokiej porażki. Drużyna prowadzona przez trenera Wojciecha Kamińskiego zaliczyła jednak ostre hamowanie. Popełniała proste błędy i nie trafiała nawet z banalnych sytuacji. Stargardzianie zbliżyli się na 12 punktów jednak w ostatniej akcji stracili cztery punkty, bo nie zastawili zbiórki przy rzucie wolnym rywala.
Nadal nic nie wskazywało, że w Stargardzie będzie ciekawie. PGE Spójnia powalczyła o lepszy wynik. Szkoda jednak, że nie zagroziła poważniej wyżej notowanemu przeciwnikowi, bo rozluźnienie i ofensywna niemoc Legii dały szansę na sprawienie dużej niespodzianki. Oczywiście nie wiadomo, jak goście zareagowaliby gdyby zrobiło się naprawdę gorąco, ale po takich przestojach nie jest łatwo błyskawicznie wrócić na właściwe tory. Przez kilka minut utrzymywał się wynik 59:70, a obie drużyny nie potrafiły go przełamać.
W końcówce po akcji 2+1 Nicka Fausta było tylko 70:75. Czasu na odrobienie pięciu punktów nie było dużo, ale przede wszystkim zabrakło defensywnej zbiórki. Punkty zdobył Nickolas Neal. W odpowiedzi Faust nie trafił za trzy, a rzuty wolne wykorzystał Lester Medford. Wynik na 73:79 trójką ustalił Cowels.
Różnicę przy podobnej skuteczności z gry zrobiły rzuty trzypunktowe. Legia trafiła 13/34, a PGE Spójnia 8/25. Goście mieli też o sześć zbiórek więcej (43:37). Dla PGE Spójni po 17 punktów zdobyli Faust i Cowels, który miał też sześć zbiórek. Mateusz Kostrzewski skompletował double-double (14 punktów i 13 zbiórek). Baylee Steele do 12 punktów dołożył siedem zbiórek.
To trochę za mało żeby pokonać Legię, która również nie zachwyciła. Pozyskany niedawno Jerome Dyson spędził na parkiecie blisko 23 minuty. Jego dorobek to pięć punktów (2/7 z gry), pięć asyst i trzy straty. Amerykanin na razie jest daleki od formy, w której powinien być żeby w obecnej sytuacji pomóc drużynie. Paradoksem jest fakt, że gdy grał Dyson PGE Spójnia była lepsza od Legii o siedem punktów.
W końcówce podobnie, jak na początku zaskoczył trener posyłając na parkiet Filipa Siewruka i Szymona Szmita. Siewruk miał wcześniej tylko krótkie wejście w pierwszej połowie, a Szmit niespodziewanie wszedł na ostatnich 76 sekund. To wszystko przy nierozstrzygniętym jeszcze wyniku. Oczywiście szanse na zwycięstwo nie były duże, ale nie takie rzeczy działy się w koszykówce.
PGE Spójnia Stargard - Legia Warszawa 73:79 (20:26, 16:22, 15:19, 22:12)
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 17, Nick Faust 17, Mateusz Kostrzewski 14, Baylee Steele 12, Jerome Dyson 5, Omari Gudul 5, Szymon Walczak 3, Filip Siewruk 0, Szymon Szmit 0.
Legia: Lester Medford Jr 18, Jamel Morris 15, Jakub Karolak 12, Grzegorz Kulka 8, Nickolas Neal 8, Earl Watson 8, Dariusz Wyka 8, Grzegorz Kamiński 2, Przemysław Kuźkow 0, Adam Linowski 0.
W pierwszej piątce nie było żadnego centra. Baylee Steele oraz Omari Gudul weszli dopiero z ławki. Przeciwnika to jednak nie zaskoczyło, bo Legia zaczęła od prowadzenia 12:4. Rozgrywać miał duet Jerome Dyson, Szymon Walczak, ale właściwie gra bazowała na indywidualnych akcjach. Trójki trafili Raymond Cowels III oraz Nick Faust i było 10:12. Ten duet szczególnie w pierwszej połowie dał jednak za mało żeby przy tak osłabionym składzie napsuć krwi faworytowi. Cowels zdobył pięć punktów, a Faust trafił 1/7 prób z gry.
PGE Spójnia mogła prowadzić, ale tylko jeden z czterech rzutów wolnych wykorzystał Mateusz Kostrzewski. Legia, gdy robiło się gorąco wrzucała wyższy bieg i powiększała przewagę. Po 20 minutach było 48:36. Goście na przełomie drugiej i trzeciej kwarty rzucili 13 punktów z rzędu i prowadzili aż 58:36.
Można było spodziewać się najgorszego, czyli bardzo wysokiej porażki. Drużyna prowadzona przez trenera Wojciecha Kamińskiego zaliczyła jednak ostre hamowanie. Popełniała proste błędy i nie trafiała nawet z banalnych sytuacji. Stargardzianie zbliżyli się na 12 punktów jednak w ostatniej akcji stracili cztery punkty, bo nie zastawili zbiórki przy rzucie wolnym rywala.
Nadal nic nie wskazywało, że w Stargardzie będzie ciekawie. PGE Spójnia powalczyła o lepszy wynik. Szkoda jednak, że nie zagroziła poważniej wyżej notowanemu przeciwnikowi, bo rozluźnienie i ofensywna niemoc Legii dały szansę na sprawienie dużej niespodzianki. Oczywiście nie wiadomo, jak goście zareagowaliby gdyby zrobiło się naprawdę gorąco, ale po takich przestojach nie jest łatwo błyskawicznie wrócić na właściwe tory. Przez kilka minut utrzymywał się wynik 59:70, a obie drużyny nie potrafiły go przełamać.
W końcówce po akcji 2+1 Nicka Fausta było tylko 70:75. Czasu na odrobienie pięciu punktów nie było dużo, ale przede wszystkim zabrakło defensywnej zbiórki. Punkty zdobył Nickolas Neal. W odpowiedzi Faust nie trafił za trzy, a rzuty wolne wykorzystał Lester Medford. Wynik na 73:79 trójką ustalił Cowels.
Różnicę przy podobnej skuteczności z gry zrobiły rzuty trzypunktowe. Legia trafiła 13/34, a PGE Spójnia 8/25. Goście mieli też o sześć zbiórek więcej (43:37). Dla PGE Spójni po 17 punktów zdobyli Faust i Cowels, który miał też sześć zbiórek. Mateusz Kostrzewski skompletował double-double (14 punktów i 13 zbiórek). Baylee Steele do 12 punktów dołożył siedem zbiórek.
To trochę za mało żeby pokonać Legię, która również nie zachwyciła. Pozyskany niedawno Jerome Dyson spędził na parkiecie blisko 23 minuty. Jego dorobek to pięć punktów (2/7 z gry), pięć asyst i trzy straty. Amerykanin na razie jest daleki od formy, w której powinien być żeby w obecnej sytuacji pomóc drużynie. Paradoksem jest fakt, że gdy grał Dyson PGE Spójnia była lepsza od Legii o siedem punktów.
W końcówce podobnie, jak na początku zaskoczył trener posyłając na parkiet Filipa Siewruka i Szymona Szmita. Siewruk miał wcześniej tylko krótkie wejście w pierwszej połowie, a Szmit niespodziewanie wszedł na ostatnich 76 sekund. To wszystko przy nierozstrzygniętym jeszcze wyniku. Oczywiście szanse na zwycięstwo nie były duże, ale nie takie rzeczy działy się w koszykówce.
PGE Spójnia Stargard - Legia Warszawa 73:79 (20:26, 16:22, 15:19, 22:12)
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 17, Nick Faust 17, Mateusz Kostrzewski 14, Baylee Steele 12, Jerome Dyson 5, Omari Gudul 5, Szymon Walczak 3, Filip Siewruk 0, Szymon Szmit 0.
Legia: Lester Medford Jr 18, Jamel Morris 15, Jakub Karolak 12, Grzegorz Kulka 8, Nickolas Neal 8, Earl Watson 8, Dariusz Wyka 8, Grzegorz Kamiński 2, Przemysław Kuźkow 0, Adam Linowski 0.
Materiał sponsorowany