Biało-Bordowi w bardzo dobrym stylu odnieśli okazałe zwycięstwo w 12. kolejce Energa Basket Ligi. Drugą z trzech wizyt w słynnej Hali Mistrzów zakończyli sukcesem. W niedzielę zwyciężyli z zawsze groźnym, choć bardzo niestabilnym w tym sezonie Anwilem Włocławek 96:84.
Cóż to był za początek meczu. Trójki trafili Mateusz Kostrzewski i Ricky Tarrant i było 6:0. Odpowiedzieli Krzysztof Sulima oraz Ivica Radić, ale po kolejnym trafieniu Tarranta trener Marcin Woźniak poprosił o czas. Włocławski szkoleniowiec bardzo szybko nie wytrzymał nerwowo, a na tej przerwie doszło do jego mocnego starcia z Krzysztofem Sulimą. Kuriozalna sytuacja, jak na czwartą minutę meczu.
PGE Spójnia konsekwentnie punktowała zamroczonego przeciwnika i po 10 minutach było 24:8. Przypomniało się spotkanie sprzed dwóch lat, kiedy Biało-Bordowi wygrali we Włocławku po kapitalnym początku. Wtedy było 81:80. Gospodarze przez 10 minut trafili 3/18 rzutów z gry. Urządzili sobie fatalną kanonadę z za linii 6,75 metra (1/11). Sami chcieli odrzucić PGE Spójnię od kosza, ale okazał się to kompletnie chybiony pomysł.
W kolejnej odsłonie nadal trafiał często niepilnowany Raymond Cowels III. Amerykanin w tym spotkaniu odzyskał skuteczność, a jak się już wstrzeli to wiadomo, że może trafiać nawet trudne rzuty. W niedzielę zdobył 28 punktów (8/12 za trzy) i miał dziewięć zbiórek.
Anwil zaczął powoli niwelować straty. Od stanu 15:33 zdobył dziewięć punktów z rzędu. Drugą kwartę ponownie zakończył lepszym fragmentem (12:2) i przegrywał tylko 43:46. Kluczowe role odgrywali Deishuan Booker (19 punktów, sześć asyst i pięć zbiórek w całym spotkaniu), Rotnei Clarke i Ivica Radić (11 punktów i osiem zbiórek).
Początek trzeciej kwarty był nieudany dla Mateusza Kostrzewskiego. Skrzydłowy siedem z dziewięciu swoich punktów zdobył w pierwszej kwarcie. Po zmianie stron w trzy minuty złapał jednak faul niesportowy i faul techniczny. W tej drugiej sytuacji z przekazu telewizyjnego właściwie trudno stwierdzić, o co mogło chodzić arbitrom (flopowanie?). Fakt był jednak taki, że połączenie tych dwóch przewinień oznaczało wykluczenie z meczu i odesłanie do szatni.
Trener Maciej Raczyński rotujący wcześniej ósemką koszykarzy pozostał z siedmioma zawodnikami. Na szczęście innych kłopotów z przewinieniami nie było, a PGE Spójnia nawet na moment nie oddała prowadzenia. W końcówce trzeciej kwarty odskoczyła na 10 punktów a łącznie rzuciła aż 13 oczek z rzędu i w decydującej części prowadziła już 79:61. Drugi raz takiej zaliczki już nie roztrwoniła, a różnica wahała się od 18 do 12 punktów. Skończyło się 84:96, bo w ostatniej akcji na poprawę statystyk trafił Clarke.
W rzutach za trzy punkty lepsza niespodziewanie PGE Spójnia (14/36 przy 9/31 Anwilu). Podobną niespodzianką były wyraźnie wygrane zbiórki (49:37). Stargardzianie grali zupełnie inaczej niż we wcześniejszych meczach. Pokazali, że mogą grać szybciej i bardziej zespołowo. Oczywiście coś za coś, dlatego popełnili 15 strat przy 11 rywala. W tym spotkaniu jednak taka gra dała zdecydowanie więcej pozytywów niż negatywów.
Oprócz Cowelsa kolejny raz solidną formę potwierdził Ricky Tarrant - 18 punktów (6/13 z gry), po cztery zbiórki i asysty. Filip Matczak miał 13 punktów, sześć zbiórek i cztery asysty. Tomasz Śnieg oddał tylko trzy rzuty (dwa trafił), ale miał też dziewięć asyst i pięć zbiórek. Kacper Młynarski dołożył 11 punktów i sześć zbiórek, a dziewięć zbiórek i sześć punktów miał Baylee Steele. Omari Gudul do siedmiu punktów dodał pięć zbiórek.
Kolejny mecz PGE Spójnia Stargard rozegra również na wyjeździe. W piątek 13 listopada zmierzy się z Asseco Arką Gdynia (17:35).
Anwil Włocławek - PGE Spójnia Stargard 84:96 (8:24, 35:22, 18:25, 23:25)
Anwil: Rotnei Clarke 21, Deishuan Booker 19, Mckenzie Moore 13, Ivica Radić 11, Walerij Lichodiej 5, Adrian Bogucki 4, Garlon Green 4, Krzysztof Sulima 3, Andrzej Pluta 2, Wojciech Tomaszewski 2, Artur Mielczarek 0.
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 28, Ricky Tarrant 18, Filip Matczak 13, Kacper Młynarski 11, Mateusz Kostrzewski 9, Omari Gudul 7, Baylee Steele 6, Tomasz Śnieg 4.
Cóż to był za początek meczu. Trójki trafili Mateusz Kostrzewski i Ricky Tarrant i było 6:0. Odpowiedzieli Krzysztof Sulima oraz Ivica Radić, ale po kolejnym trafieniu Tarranta trener Marcin Woźniak poprosił o czas. Włocławski szkoleniowiec bardzo szybko nie wytrzymał nerwowo, a na tej przerwie doszło do jego mocnego starcia z Krzysztofem Sulimą. Kuriozalna sytuacja, jak na czwartą minutę meczu.
PGE Spójnia konsekwentnie punktowała zamroczonego przeciwnika i po 10 minutach było 24:8. Przypomniało się spotkanie sprzed dwóch lat, kiedy Biało-Bordowi wygrali we Włocławku po kapitalnym początku. Wtedy było 81:80. Gospodarze przez 10 minut trafili 3/18 rzutów z gry. Urządzili sobie fatalną kanonadę z za linii 6,75 metra (1/11). Sami chcieli odrzucić PGE Spójnię od kosza, ale okazał się to kompletnie chybiony pomysł.
W kolejnej odsłonie nadal trafiał często niepilnowany Raymond Cowels III. Amerykanin w tym spotkaniu odzyskał skuteczność, a jak się już wstrzeli to wiadomo, że może trafiać nawet trudne rzuty. W niedzielę zdobył 28 punktów (8/12 za trzy) i miał dziewięć zbiórek.
Anwil zaczął powoli niwelować straty. Od stanu 15:33 zdobył dziewięć punktów z rzędu. Drugą kwartę ponownie zakończył lepszym fragmentem (12:2) i przegrywał tylko 43:46. Kluczowe role odgrywali Deishuan Booker (19 punktów, sześć asyst i pięć zbiórek w całym spotkaniu), Rotnei Clarke i Ivica Radić (11 punktów i osiem zbiórek).
Początek trzeciej kwarty był nieudany dla Mateusza Kostrzewskiego. Skrzydłowy siedem z dziewięciu swoich punktów zdobył w pierwszej kwarcie. Po zmianie stron w trzy minuty złapał jednak faul niesportowy i faul techniczny. W tej drugiej sytuacji z przekazu telewizyjnego właściwie trudno stwierdzić, o co mogło chodzić arbitrom (flopowanie?). Fakt był jednak taki, że połączenie tych dwóch przewinień oznaczało wykluczenie z meczu i odesłanie do szatni.
Trener Maciej Raczyński rotujący wcześniej ósemką koszykarzy pozostał z siedmioma zawodnikami. Na szczęście innych kłopotów z przewinieniami nie było, a PGE Spójnia nawet na moment nie oddała prowadzenia. W końcówce trzeciej kwarty odskoczyła na 10 punktów a łącznie rzuciła aż 13 oczek z rzędu i w decydującej części prowadziła już 79:61. Drugi raz takiej zaliczki już nie roztrwoniła, a różnica wahała się od 18 do 12 punktów. Skończyło się 84:96, bo w ostatniej akcji na poprawę statystyk trafił Clarke.
W rzutach za trzy punkty lepsza niespodziewanie PGE Spójnia (14/36 przy 9/31 Anwilu). Podobną niespodzianką były wyraźnie wygrane zbiórki (49:37). Stargardzianie grali zupełnie inaczej niż we wcześniejszych meczach. Pokazali, że mogą grać szybciej i bardziej zespołowo. Oczywiście coś za coś, dlatego popełnili 15 strat przy 11 rywala. W tym spotkaniu jednak taka gra dała zdecydowanie więcej pozytywów niż negatywów.
Oprócz Cowelsa kolejny raz solidną formę potwierdził Ricky Tarrant - 18 punktów (6/13 z gry), po cztery zbiórki i asysty. Filip Matczak miał 13 punktów, sześć zbiórek i cztery asysty. Tomasz Śnieg oddał tylko trzy rzuty (dwa trafił), ale miał też dziewięć asyst i pięć zbiórek. Kacper Młynarski dołożył 11 punktów i sześć zbiórek, a dziewięć zbiórek i sześć punktów miał Baylee Steele. Omari Gudul do siedmiu punktów dodał pięć zbiórek.
Kolejny mecz PGE Spójnia Stargard rozegra również na wyjeździe. W piątek 13 listopada zmierzy się z Asseco Arką Gdynia (17:35).
Anwil Włocławek - PGE Spójnia Stargard 84:96 (8:24, 35:22, 18:25, 23:25)
Anwil: Rotnei Clarke 21, Deishuan Booker 19, Mckenzie Moore 13, Ivica Radić 11, Walerij Lichodiej 5, Adrian Bogucki 4, Garlon Green 4, Krzysztof Sulima 3, Andrzej Pluta 2, Wojciech Tomaszewski 2, Artur Mielczarek 0.
PGE Spójnia: Raymond Cowels III 28, Ricky Tarrant 18, Filip Matczak 13, Kacper Młynarski 11, Mateusz Kostrzewski 9, Omari Gudul 7, Baylee Steele 6, Tomasz Śnieg 4.
Materiał sponsorowany