Piłkarze mieli dwie długie przerwy, ale rywalizacja trwała przez niemal rok. Błękitni zaczęli ją 27 lipca w Polkowicach od zwycięstwa 2:1. Skończyli 25 lipca zwycięstwem 3:0 nad rezerwami Lecha Poznań. Pod wieloma względami był to sezon, jaki trudno sobie przypomnieć. Trudno również uwierzyć, że coś takiego wydarzy się w najbliższej przyszłości. Wspomnienia będą jednak żywe i przynajmniej przez kilka lat nikt już nie powie, że 41 punktów da utrzymanie.
Odnośnie przyszłości to piłkarze szybko wrócą do gry. Już na drugi weekend sierpnia (8-9) zaplanowano rundę wstępną Totolotek Pucharu Polski. Błękitni mają w niej podejmować Legionovię Legionowo. Tydzień później odbędzie się kolejna runda już z udziałem wszystkich topowych drużyn szczebla centralnego. Losowanie w poniedziałek o godz. 12:00.
Oczywiście w tych rozgrywkach można zaistnieć, wypromować się a przy okazji to również szansa na niezłą premię finansową dla klubu. W minionym sezonie Błękitni awansowali do 1/8 finału, co gwarantowało im 60 tys. premii. Problemem może być jednak czas. Wiele zależy od tego, jak duża będzie przebudowa zespołu. Dwa tygodnie to trochę mało żeby skompletować pełny skład. Na szczęście na start II ligi trzeba będzie poczekać łącznie pięć tygodni, dlatego tu już będzie czas żeby dokonać odpowiednich transferów.
Wzmocnienia będą potrzebne, bo Błękitni nie unikną osłabień. Choć skończyli na 12. miejscu i nie wszystko funkcjonowało tak, jak należy to zdecydowanie więcej było pozytywów. Poniżej kilka faktów z zakończonego sezonu w odniesieniu do dokonań z ostatnich lat.
Błękitni zdobyli 24 punkty na wyjazdach, a tylko 23 w Stargardzie. Domowy bilans to największy minus minionego sezonu. Osiem porażek to zdecydowanie najwięcej od awansu do II ligi. Kibice nie zapamiętają tego sezonu dobrze również ze względu na serię pięciu porażek z rzędu u siebie. Tak stargardzianie zakończyli sezon przed własną publicznością i to zapamięta większość chodzących na mecze.
Na drugiej szali jest osiem wyjazdowych zwycięstw. Lepiej pod tym względem było tylko w sezonie 2013/2014. Wtedy Błękitni na boiskach rywali wygrali dziewięć spotkań. II liga była jednak podzielona na dwie grupy, a ekipa prowadzona przez Krzysztofa Kapuścińskiego z 55 punktami zajęła w grupie zachodniej czwarte miejsce. To był ostatni sezon przed reformą, a pozostanie w II lidze dawała tylko lokata w czołowej ósemce.
Błękitni mistrzami wyjazdów? Tu mamy kolejny paradoks. Ostateczny bilans jest bardzo dobry, ale była też fatalna seria ośmiu spotkań bez zwycięstwa na boiskach rywali. Wszystko to w tym jednym, zwariowanym, długim sezonie.
Ostatecznie Błękitni zdobyli 47 punktów, co dało tylko 12. miejsce. Lokata jest rozczarowaniem, bo przez większość sezonu piłkarze prowadzeni przez Adama Topolskiego plasowali się w górnej połówce tabeli. Sam dorobek punktowy jednak nie rozczarowuje. Wystarczy wspomnieć, że Błękitni zdobyli najwięcej punktów od słynnego sezonu 2014/2015. Rok temu 47 oczek dałoby ósme miejsce, a w sezonie 2016/2017 Błękitni zdobywając 45 punktów zajęli siódmą lokatę. Teraz powtórzenie tego rezultatu dałoby spadek do III ligi.
W obecnym sezonie były trzy czołowe drużyny, które zbudowały dużą przewagę, ale w końcówce potykały się o własne nogi. Ostatecznie z awansu do Fortuna I ligi cieszyły się Górnik Łęczna i Widzew. Radość w Łodzi była jednak dziwna, bo gospodarze przegrali 0:1 ze Zniczem. Pruszkowianie w ten sposób uratowali II ligę, a wielki faworyt wszedł wyżej tylko, dlatego, że GKS Katowice zremisował z Resovią. Niestety czołówka gubiła punkty, co spowodowało ogromny kocioł na lokatach 4-15. Błękitni akurat na tym stracili, bo z GKS-em i Widzewem zagrali przed pandemią i urwali tylko punkt. Warto odnotować, że na koniec brakowało tylko czterech oczek do czwartej lokaty.
Dla równowagi punktów nie urywał po wznowieniu rozgrywek Gryf Wejherowo. Pechowcem dekady została natomiast Stal Stalowa Wola, która zdobyła 46 punktów, ale spadła do III ligi. Ostatecznie los miała w swoich rękach, ale na koniec u siebie przegrała z Pogonią Siedlce 0:3. Siedlczanie mieli natomiast najwięcej szczęścia. W dwóch jesiennych meczach grała u nich grupa zawodników zdyskwalifikowana później za doping. PZPN jednak po wielu miesiącach nie zweryfikował tych spotkań na walkowery. Wymierzył za to karę sześciu ujemnych punktów, ale jej realizację wyznaczył na następny sezon (2020/2021). Trudno zrozumieć taką decyzję. Pogoń może mieć jednak łatwiej, bo z 19-zespołowej II ligi spadną tylko trzy ekipy.
Dla Błękitnych to również były nerwowe chwile. Sezon najlepszy od pięciu lat, ale problemy największe od awansu do II ligi. Finał był znakomity. Stargardzianie poradzili sobie z młodzieżą Lecha punktując rywala w końcówce decydującego meczu. Prawda jest jednak taka, że tak blisko opuszczenia szczebla centralnego nie byli nigdy. Brakowało do tego mniej więcej tyle, ile pięć lat temu do wyjazdu na finał Pucharu Polski. Wtedy marzenia prysły, a trzy gole strzelił Lech. Teraz trzy ciosy wyprowadzili Błękitni i można było odetchnąć z ulgą.
Rok temu Błękitni zdobyli 41 punktów, ale zajęli również 12. miejsce. Utrzymanie zapewnili sobie jednak w 33. kolejce remisując z Ruchem Chorzów. Prawdziwym koszmarem był natomiast sezon 2017/2018 - 41 punktów i 14. miejsce. Błękitni w dziewięciu ostatnich meczach zdobyli wtedy tylko cztery punkty. Utrzymali się jednak na kolejkę przed końcem. Ten sukces mogli "świętować" również kolejkę przed końcem po porażce 0:2 w Kluczborku. Inne wyniki jednak układały się tak, że matematyka była po stronie Błękitnych.
Teraz na rywali aż do ostatniej kolejki nie można było liczyć. Dopiero na koniec rezultaty ułożyły się korzystnie. Nie miało to wielkiego znaczenia, bo Błękitni zrealizowali własne zadanie i nie musieli nawet czekać na zakończenie innych meczów. Czekał za to Lech, ale też był bezpieczny, bo Pogoń prowadziła ze Stalą 3:0 i nie mogło tam się nic wydarzyć.
Ofensywa na najwyższym poziomie. Błękitni strzelili 54 gole. Więcej zdobyli tylko w sezonie 2013/2014 (58). Wzmocnień wymaga defensywa, bo 53 stracone gole to duży problem i najgorszy bilans od awansu do II ligi. Niestety to efekt regularnych osłabień defensywy. W ostatnich latach z Błękitnych odeszli Grzegorz Szymusik, Grzegorz Rogala, a na początku obecnego sezonu Wojciech Błyszko.
Na wyróżnienie zasłużył Wojciech Fadecki. Kapitan Błękitnych z 15 trafieniami zajął piąte miejsce w klasyfikacji strzelców. Oczywiście osiem bramek zdobył z rzutów karnych, ale jak na skrzydłowego to i tak bardzo dobry rezultat. Błękitni w ostatnich latach nie mieli tak dobrych snajperów. Rok temu Przemysław Brzeziański strzelił dziewięć goli, a wcześniej Patryk Skórecki 10. O wcześniejszych wyczynach nawet nie warto wspominać i zwykle właśnie mówiło się, że brakuje napastnika. Wyjątkiem był Michał Magnuski w sezonie 2013/2014, gdy z 17 golami był drugim strzelcem grupy zachodniej.
Odnośnie przyszłości to piłkarze szybko wrócą do gry. Już na drugi weekend sierpnia (8-9) zaplanowano rundę wstępną Totolotek Pucharu Polski. Błękitni mają w niej podejmować Legionovię Legionowo. Tydzień później odbędzie się kolejna runda już z udziałem wszystkich topowych drużyn szczebla centralnego. Losowanie w poniedziałek o godz. 12:00.
Oczywiście w tych rozgrywkach można zaistnieć, wypromować się a przy okazji to również szansa na niezłą premię finansową dla klubu. W minionym sezonie Błękitni awansowali do 1/8 finału, co gwarantowało im 60 tys. premii. Problemem może być jednak czas. Wiele zależy od tego, jak duża będzie przebudowa zespołu. Dwa tygodnie to trochę mało żeby skompletować pełny skład. Na szczęście na start II ligi trzeba będzie poczekać łącznie pięć tygodni, dlatego tu już będzie czas żeby dokonać odpowiednich transferów.
Wzmocnienia będą potrzebne, bo Błękitni nie unikną osłabień. Choć skończyli na 12. miejscu i nie wszystko funkcjonowało tak, jak należy to zdecydowanie więcej było pozytywów. Poniżej kilka faktów z zakończonego sezonu w odniesieniu do dokonań z ostatnich lat.
Błękitni zdobyli 24 punkty na wyjazdach, a tylko 23 w Stargardzie. Domowy bilans to największy minus minionego sezonu. Osiem porażek to zdecydowanie najwięcej od awansu do II ligi. Kibice nie zapamiętają tego sezonu dobrze również ze względu na serię pięciu porażek z rzędu u siebie. Tak stargardzianie zakończyli sezon przed własną publicznością i to zapamięta większość chodzących na mecze.
Na drugiej szali jest osiem wyjazdowych zwycięstw. Lepiej pod tym względem było tylko w sezonie 2013/2014. Wtedy Błękitni na boiskach rywali wygrali dziewięć spotkań. II liga była jednak podzielona na dwie grupy, a ekipa prowadzona przez Krzysztofa Kapuścińskiego z 55 punktami zajęła w grupie zachodniej czwarte miejsce. To był ostatni sezon przed reformą, a pozostanie w II lidze dawała tylko lokata w czołowej ósemce.
Błękitni mistrzami wyjazdów? Tu mamy kolejny paradoks. Ostateczny bilans jest bardzo dobry, ale była też fatalna seria ośmiu spotkań bez zwycięstwa na boiskach rywali. Wszystko to w tym jednym, zwariowanym, długim sezonie.
Ostatecznie Błękitni zdobyli 47 punktów, co dało tylko 12. miejsce. Lokata jest rozczarowaniem, bo przez większość sezonu piłkarze prowadzeni przez Adama Topolskiego plasowali się w górnej połówce tabeli. Sam dorobek punktowy jednak nie rozczarowuje. Wystarczy wspomnieć, że Błękitni zdobyli najwięcej punktów od słynnego sezonu 2014/2015. Rok temu 47 oczek dałoby ósme miejsce, a w sezonie 2016/2017 Błękitni zdobywając 45 punktów zajęli siódmą lokatę. Teraz powtórzenie tego rezultatu dałoby spadek do III ligi.
W obecnym sezonie były trzy czołowe drużyny, które zbudowały dużą przewagę, ale w końcówce potykały się o własne nogi. Ostatecznie z awansu do Fortuna I ligi cieszyły się Górnik Łęczna i Widzew. Radość w Łodzi była jednak dziwna, bo gospodarze przegrali 0:1 ze Zniczem. Pruszkowianie w ten sposób uratowali II ligę, a wielki faworyt wszedł wyżej tylko, dlatego, że GKS Katowice zremisował z Resovią. Niestety czołówka gubiła punkty, co spowodowało ogromny kocioł na lokatach 4-15. Błękitni akurat na tym stracili, bo z GKS-em i Widzewem zagrali przed pandemią i urwali tylko punkt. Warto odnotować, że na koniec brakowało tylko czterech oczek do czwartej lokaty.
Dla równowagi punktów nie urywał po wznowieniu rozgrywek Gryf Wejherowo. Pechowcem dekady została natomiast Stal Stalowa Wola, która zdobyła 46 punktów, ale spadła do III ligi. Ostatecznie los miała w swoich rękach, ale na koniec u siebie przegrała z Pogonią Siedlce 0:3. Siedlczanie mieli natomiast najwięcej szczęścia. W dwóch jesiennych meczach grała u nich grupa zawodników zdyskwalifikowana później za doping. PZPN jednak po wielu miesiącach nie zweryfikował tych spotkań na walkowery. Wymierzył za to karę sześciu ujemnych punktów, ale jej realizację wyznaczył na następny sezon (2020/2021). Trudno zrozumieć taką decyzję. Pogoń może mieć jednak łatwiej, bo z 19-zespołowej II ligi spadną tylko trzy ekipy.
Dla Błękitnych to również były nerwowe chwile. Sezon najlepszy od pięciu lat, ale problemy największe od awansu do II ligi. Finał był znakomity. Stargardzianie poradzili sobie z młodzieżą Lecha punktując rywala w końcówce decydującego meczu. Prawda jest jednak taka, że tak blisko opuszczenia szczebla centralnego nie byli nigdy. Brakowało do tego mniej więcej tyle, ile pięć lat temu do wyjazdu na finał Pucharu Polski. Wtedy marzenia prysły, a trzy gole strzelił Lech. Teraz trzy ciosy wyprowadzili Błękitni i można było odetchnąć z ulgą.
Rok temu Błękitni zdobyli 41 punktów, ale zajęli również 12. miejsce. Utrzymanie zapewnili sobie jednak w 33. kolejce remisując z Ruchem Chorzów. Prawdziwym koszmarem był natomiast sezon 2017/2018 - 41 punktów i 14. miejsce. Błękitni w dziewięciu ostatnich meczach zdobyli wtedy tylko cztery punkty. Utrzymali się jednak na kolejkę przed końcem. Ten sukces mogli "świętować" również kolejkę przed końcem po porażce 0:2 w Kluczborku. Inne wyniki jednak układały się tak, że matematyka była po stronie Błękitnych.
Teraz na rywali aż do ostatniej kolejki nie można było liczyć. Dopiero na koniec rezultaty ułożyły się korzystnie. Nie miało to wielkiego znaczenia, bo Błękitni zrealizowali własne zadanie i nie musieli nawet czekać na zakończenie innych meczów. Czekał za to Lech, ale też był bezpieczny, bo Pogoń prowadziła ze Stalą 3:0 i nie mogło tam się nic wydarzyć.
Ofensywa na najwyższym poziomie. Błękitni strzelili 54 gole. Więcej zdobyli tylko w sezonie 2013/2014 (58). Wzmocnień wymaga defensywa, bo 53 stracone gole to duży problem i najgorszy bilans od awansu do II ligi. Niestety to efekt regularnych osłabień defensywy. W ostatnich latach z Błękitnych odeszli Grzegorz Szymusik, Grzegorz Rogala, a na początku obecnego sezonu Wojciech Błyszko.
Na wyróżnienie zasłużył Wojciech Fadecki. Kapitan Błękitnych z 15 trafieniami zajął piąte miejsce w klasyfikacji strzelców. Oczywiście osiem bramek zdobył z rzutów karnych, ale jak na skrzydłowego to i tak bardzo dobry rezultat. Błękitni w ostatnich latach nie mieli tak dobrych snajperów. Rok temu Przemysław Brzeziański strzelił dziewięć goli, a wcześniej Patryk Skórecki 10. O wcześniejszych wyczynach nawet nie warto wspominać i zwykle właśnie mówiło się, że brakuje napastnika. Wyjątkiem był Michał Magnuski w sezonie 2013/2014, gdy z 17 golami był drugim strzelcem grupy zachodniej.
Materiał sponsorowany